GKS Katowice co prawda nie urwał punktów faworytowi z Kędzierzyna-Koźla, ale tanio skóry nie sprzedał. Gospodarze niedzielnego meczu wygrali trzecią odsłonę, w czwartej walczył do końca, ale ostatecznie to ZAKSA wyjechała z Katowic z kompletem punktów. – ZAKSA w tym roku jedzie pociągiem i rzadko z niego wysiada. Przejechała też przez naszą stację. Jeśli mówilibyśmy o brakach, to raczej w starciu z innym, mniej groźnym zespołem. Kędzierzynianie zagrali swoje, my postawiliśmy się, jak umieliśmy na ten moment – mówił Strefie Siatkówki środkowy GKS-u Jan Nowakowski.
O ile dwie pierwsze partie starcia w Katowicach przebiegały pod dość wyraźne dyktando liderów z Kędzierzyna-Koźla, to dobry efekt dały zmiany dokonane w składzie GKS-u Katowice. Od trzeciej odsłony gospodarze meczu zaczęli grać lepiej i skuteczniej. – Na pewno były to dwa różne składy GKS-u w tym meczu. ZAKSA również grała dwoma różnymi składami. tak to po prostu w tym spotkaniu wyglądało. Trener ma do dyspozycji 14 zawodników zazwyczaj i w tym meczu obie drużyny wykorzystały swoją ławkę – przyznał Jan Nowakowski. To między innymi on, podobnie jak Wiktor Musiał czy Jakub Szymański wnieśli trochę ożywienia w poczynania swojej drużyny.
Ostatecznie jednak zespół prowadzony przez Grzegorza Słabego przegrał 1:3. W trzeciej partii przedłużył losy spotkania, a i w czwartym secie walczył do samego końca, ale na ZAKSĘ to było trochę za mało. – ZAKSA w tym roku jedzie pociągiem i rzadko z niego wysiada. Przejechała też przez naszą stację. Jeśli mówilibyśmy o brakach, to raczej w starciu z innym, mniej groźnym zespołem. Kędzierzynianie zagrali swoje, my postawiliśmy się jak umieliśmy na ten moment. Staraliśmy się dać dużo energii od siebie, żeby trochę może na emocjach zatrzeć tę różnicę poziomów. Nie starczyło, wystarczyło tylko na jednego seta. Końcówka czwartej partii była ciekawa – ocenił środkowy katowickiej ekipy. – Myślę. że możemy być może nie zadowoleni, ale możemy się cieszyć, że to nie była godzina z prysznicem, tylko naprawdę trochę ZAKSA musiała się postarać, żeby z nami wygrać – podsumował spotkanie Jan Nowakowski.
Teraz jego zespół czeka dłuższa przerwa, bowiem kolejny mecz GKS zagra dopiero 27 lutego. – W tym sezonie jest tak dziwnie, że albo w dwa tygodnie gramy osiem meczów, albo mamy kwarantannę, albo mamy dwa tygodnie przerwy od grania tak jak teraz – mówił szczerze siatkarz katowickiego zespołu. Tym samym jego drużyna będzie miała chwilę, aby spokojnie popracować. – Będziemy mieli trochę treningów, trochę wolnego. Ja już nie wiem czy to nas wybija z rytmu czy nie, bo stało się to teraz zupełnie normalne. Jakby mi ktoś powiedział, że mamy teraz pół roku przerwy, to pewnie zawodnicy by powiedzieli po prostu „trudno” – skwitował z uśmiechem Jan Nowakowski. Jego zespół nadal ma szansę na to, aby załapać się do czołowej ósemki. Kluczowy może okazać właśnie mecz 27 lutego z Indykpolem AZS Olsztyn.
źródło: inf. własna