– Odpuściliśmy trochę zagrywką. Nie była ona agresywna, co skutkowało tym, że drużyna z Gdańska się rozegrała. Zrobiła też dobrą zmianę, wpuszczając drugiego rozgrywającego. W drugim secie zaczęliśmy popełniać błędy w ataku i to był kluczowy moment, w którym Trefl się przełamał – powiedział po porażce z Treflem Mateusz Poręba, środkowy zespołu z Olsztyna.
Siatkarzom Indykpolu AZS Olsztyn nie udało się po raz drugi w krótkim odstępie czasowym pokonać Trefla Gdańsk. Mimo że świetnie zaczęli spotkanie wyjazdowe, to jednak na jego koniec musieli zadowolić się jednym wygranym setem. – Trener zwrócił uwagę na to, że odpuściliśmy trochę zagrywką. Nie była ona agresywna, co skutkowało tym, że drużyna z Gdańska się rozegrała. Zrobiła też dobrą zmianę, wpuszczając drugiego rozgrywającego i jej to poszło. W drugim secie zaczęliśmy popełniać błędy w ataku i to był kluczowy moment, w którym Trefl się przełamał – ocenił Mateusz Poręba, środkowy zespołu z Olsztyna.
Podopieczni Daniela Castellaniego świetnie zaczęli mecz w Gdańsku. Prowadzili 1:0, a w drugim secie 15:8, ale wówczas podali rękę przeciwnikom, a ci skrzętnie z tego skorzystali. – Zaczęliśmy popełniać więcej błędów, co pozwoliło przeciwnikom wrócić do gry. Oni z kolei zaczęli wygrywać dłuższe wymiany, co wpłynęło na ich psychikę. Różnicę zrobił też Mariusz Wlazły, który na zagrywce nie popełniał zbyt dużo błędów, w ataku też był podporą Trefla – przyznał Jędrzej Gruszczyński, libero akademików.
Prosto z Gdańska udali się oni do Nysy, gdzie już w weekend czeka ich kolejna batalia o ligowe punkty. – Fizjoterapeuta będzie miał trochę do roboty. Musimy się trochę przespać, zresetować głowy, ale nie mamy co narzekać, trzeba grać – zaznaczył defensywny zawodnik Indykpolu AZS, który liczy, że porażkę z Treflem powetuje sobie w meczu z beniaminkiem PlusLigi. – Musimy zapomnieć o tym, że przegraliśmy i zregenerować się w trakcie podróży do Nysy i walczyć dalej – zakończył Mateusz Poręba.
źródło: inf. własna, uwm.fm