Przed Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle i PGE Skrą Bełchatów drugi turniej fazy grupowej Ligi Mistrzów. Oba polskie zespoły zagrają w Bełchatowie, gdzie będą walczyły o awans do dalszej fazy zmagań.
Przypomnijmy, że pierwszy turniej odbył się w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie bezkonkurencyjni okazali się podopieczni Nikoli Grbicia. Nie dość, że odnieśli oni trzy zwycięstwa, to jeszcze w trzech meczach nie stracili żadnego seta. Są więc w doskonałej sytuacji przed drugą częścią rywalizacji w fazie grupowej. Na dodatek ich dobra passa trwa, bowiem w PlusLidze nadal są bez porażki, a ostatnio w pokonanym polu pozostawili między innymi Aluron CMC Warta Zawiercie i Ślepsk Malow Suwałki.
Tak naprawdę tylko kataklizm mógłby odebrać im awans do kolejnej rundy. Kluczowe będzie dla nich starcie z gospodarzami. Jeśli je wygrają, to niemal zapewnią sobie pierwsze miejsce w grupie. – Chcemy zająć pierwsze miejsce w grupie. Żeby to zrobić, musimy pokonać Skrę, najlepiej za trzy punkty. Ten mecz będzie kluczowy. Jeśli uda nam się to zrobić, to później nie będziemy mieli już noża na gardle i będziemy mogli z mniejszą presją podejść do kolejnych meczów – zaznaczył środkowy ekipy z Opolszczyzny Jakub Kochanowski.
Z walki o pierwsze miejsce w grupie nie zamierza jednak rezygnować PGE Skra, która pierwszy turniej zakończyła z jedną porażką i dwoma zwycięstwami. Podopieczni Michała Gogola zamierzają wykorzystać atut własnej hali i jako pierwsi w tym sezonie pokonać kędzierzynian. W sporcie wszystko jest możliwe, ale w ostatnich tygodniach ich forma mocno falowała. Ponosili nawet więcej porażek w PlusLidze niż wygrywali meczów. Złą serię przerwali, pokonując we własnej hali GKS Katowice, ale ich sytuacja w PlusLidze daleka jest od idealnej. Zajmują bowiem dopiero siódme miejsce, a ich apetyty były znacznie większe. Mogą sobie to powetować w Lidze Mistrzów, ale kluczowe będzie dla nich starcie z ZAKSĄ. Jeśli po raz drugi z nią przegrają, a wygrają z pozostałymi rywalami, to będą musieli czekać na końcowe rozstrzygnięcia w pozostałych grupach. – Czeka nas wyczerpujący turniej. Musimy podejść do niego na jak największej świeżości. Mam nadzieję, że nasze dobre podejście mentalne i to, że gramy u siebie sprawi, że wykrzesamy z siebie jeszcze więcej energii. Skupiamy się na pierwszym meczu, bo będzie on kluczowy w kontekście dalszego awansu – przyznał trener PGE Skry Michał Mieszko Gogol.
Wprawdzie polskie drużyny koncentrują się na wewnętrznej rywalizacji, ale nie mogą zlekceważyć Fenerbahce Stambuł. Jest to drużyna z pewnym potencjałem, która może być jeszcze języczkiem u wagi w rywalizacji w grupie A. Jeśli się ją zlekceważy, to może napsuć sporo krwi. W pierwszym turnieju pokonała tylko drużynę z Aalst, ale bełchatowianom urwała też seta. Ma w swoich szeregach zawodników, którzy mają umiejętności, by sprawić niespodziankę. Można wymienić chociażby Salvadora Hidalgo Olivę, Metina Toya, Grahama Vigrassa czy Nicolasa Hoaga. Dobrą formę pokazuje także w rodzimych rozgrywkach, w których w ostatniej kolejce pokonała bez straty seta Haliliye Bld, a w tabeli jest liderem z niewielką przewagą nad Arkasem Izmir.
Wydaje się, że najsłabszym zespołem w grupie A jest Lindemans Aalst. Belgijska drużyna po pierwszym turnieju zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Ma na koncie komplet porażek, chociaż z Fenerbahce przegrała dopiero po tie-breaku. W lidze też nie wiedzie jej się nadzwyczajnie, bowiem zajmuje dopiero czwartą lokatę w stawce. Wprawdzie ostatnio w czterech setach pokonała Caruur Volley Gent, ale jej strata do prowadzącego Noliko i Knack jest już znacząca. Nie ma też większych szans na namieszanie w fazie grupowej Ligi Mistrzów, co nie znaczy, że podda się bez walki. Na pewno będzie starała się odnieść przynajmniej jedno zwycięstwo, a ponownie szansę do zaprezentowania się w Polsce dostanie młody przyjmujący Jakub Rybicki.
Zobacz również:
Terminarz i wyniki grupy A Ligi Mistrzów
źródło: inf. własna
