– Idzie nam dobrze i oby tak dalej, ale zdajemy sobie sprawę, że nie mamy monopolu na wygrywanie i przyjdzie trudniejszy moment – powiedziała Gabriela Polańska, środkowa Developresu SkyRes Rzeszów.
Gabriela Polańska po latach grania z dala od rodzinnego domu w poprzednim sezonie w końcu wróciła do Rzeszowa. Doświadczona środkowa nie ukrywa radości z faktu, że wraz z Developresem może walczyć o najwyższe cele. – Wyjechałam z domu, kiedy miałam 14 lat i wróciłam, dopiero kiedy skończyłam 31. Musiałam sobie jakoś radzić, ale jestem bardzo szczęśliwa, że powstał w Rzeszowie taki mocny zespół, że taki zbudowano, że prezes Walas chciał i postawił na siatkówkę, że ten klub chciał mnie tutaj ściągnąć. Myślę, że to najlepsze, co się mogło przytrafić i dzięki temu znów jestem w Rzeszowie – powiedziała Gabriela Polańska.
Podopieczne Stephane’a Antigi radzą sobie świetnie w tym sezonie. Przez długi czas były jedyną niepokonaną drużyną w TAURON Lidze. Złamała je dopiero druga kwarantanna, po powrocie z której musiały uznać wyższość MKS-u Kalisz, ale i tak rok 2020 zakończyły na pozycji lidera tabeli. – Idzie nam dobrze i oby tak dalej, ale zdajemy sobie sprawę, że nie mamy monopolu na wygrywanie i przyjdzie trudniejszy moment. Staramy się wygrywać i żeby to nadal trwało. Nie wiadomo, jak będzie wyglądał nasz powrót po kwarantannie, ile będziemy potrzebować czasu, żeby dojść do pełni formy – stwierdziła zawodniczka.
O ile pierwszą kwarantannę rzeszowianki przeszły dosyć łagodnie, o tyle po powrocie z Włoch, gdzie uczestniczyły w zmaganiach Ligi Mistrzyń, okazało się, że znaczna część drużyny została „dotknięta” koronawirusem. – Cała nasza drużyna została zakażona, ale najważniejsze, że to za nami i że chcemy wrócić do formy sportowej – zaznaczyła Polańska, która nie miała wszystkich charakterystycznych objawów dla COVID-19. – Miałam bardzo duży ból głowy, duszności, kaszel. Nie miałam tylko temperatury i nie straciłam smaku i węchu, ale miałam za to największy ból głowy na świecie – dodała zawodniczka.
Charakteryzuje się ona dobrymi warunkami fizycznymi. Wysoki jest także jej brat i mąż. Taki wzrost czasami budzi zaciekawienie ludzi. – Szczególnie młodzież ogląda się za nami jakbyśmy mieli co najmniej trzecią rękę na czole. To są takie niefajne sytuacje, ale jak są to osoby starsze, to jest sympatycznie. Nieraz orientują się, że gramy w siatkówkę, często trafiamy na kibiców, więc albo życzą powodzenia, albo pytają, co słychać – skomentowała siatkarka, która nie ukrywa, że w niektórych sytuacjach w siatkówce wzrost się przydaje. – Z motoryką jest nieco gorzej u wysokich, ale jest dużo sytuacji, kiedy to my jesteśmy w korzystnej sytuacji. Na siatce jest łatwiej te ręce przełożyć – zakończyła Gabriela Polańska.
źródło: inf. własna, nowiny24.pl