– Mam nadzieję, że nowy rok przyniesie nam jeszcze więcej zwycięstw i siatkarskiej radości oraz utrzymanie pozycji, którą obecnie zajmujemy w tabeli lub jej poprawę – powiedział Mateusz Sacharewicz, środkowy Ślepska Malow Suwałki. – Na początku dziwnym uczuciem było grać bez kibiców. Obecnie stało się to codziennością. Mam nadzieję, że niedługo poradzimy sobie z koronawirusem w Polsce, a kibice będą mogli wrócić do hal. Wtedy pojawią się nowe wrażenia i odczucia.
Rok 2020 zakończyliście zwycięstwem z Cuprum Lubin. Ważne trzy punkty zostały w Suwałkach, więc chyba możecie w dobrych nastrojach rozjechać się na święta?
Mateusz Sacharewicz: Nie ma co ukrywać, że chcieliśmy ten mecz bardzo wygrać i zakończyć ten rok zwycięstwem, dając świąteczny prezent kibicom, sponsorom oraz wszystkim ludziom związanym z klubem. Jesteśmy bardzo zadowoleni, że wykonaliśmy wszystko, co sobie założyliśmy przed meczem, a dzięki temu komplet punktów został w Suwałkach.
A szkoda tego drugiego seta? Goniliście w nim rywali, doszliście na jeden punkt, ale końcówka nie potoczyła się po waszej myśli.
– Wiadomo, że fajnie jest wygrywać każde spotkanie 3:0, ale dla nas najważniejsze jest to, że komplet oczek został w Suwałkach. W drugim secie popełniliśmy błędy. Musimy to przeanalizować, aby unikać ich w przyszłości. Goniliśmy rywali, było blisko, ale nie dogoniliśmy. Dobrze jednak, że wszystko dla nas się pozytywnie skończyło. Lubinianie wyjechali z jednym wygranym setem. Osobiście nie patrzę przez pryzmat tego, że straciliśmy seta, tylko bardziej koncentruję się na tym, że zdobyliśmy komplet punktów.
A dla pana pojawił się jakiś sentyment przed tym meczem?
– Ciężko powiedzieć. W kilku drużynach w PlusLidze już grałem. Zawsze najbardziej pamięta się ten ostatni sezon i poprzednią drużynę, w której się grało. W Cuprum zaszły spore zmiany. Kilku chłopaków zostało, został też Marcelo. Miło było zobaczyć znajome twarze, podzielić się wrażeniami, porozmawiać, ale jakoś szczególnego sentymentu nie było. Może dlatego, że ja w Lubinie spędziłem tylko jeden sezon. Nie zakotwiczyłem tam na dłużej, żeby podchodzić bardzo sentymentalnie do tego klubu.
Przyzwyczaił się pan już do gry bez kibiców?
– Nie wiem, czy da się do tego przyzwyczaić, ale pomału staje się to naszą codziennością. W tym sezonie rozegraliśmy już 17 spotkań, a tylko jedno z nich z częściowym udziałem publiczności w Suwałkach. Na początku dziwnym uczuciem było grać bez kibiców. Obecnie stało się to codziennością. Mam nadzieję, że niedługo poradzimy sobie z koronawirusem w Polsce, a kibice będą mogli wrócić do hal. Wtedy pojawią się nowe wrażenia i odczucia. Nigdy nie przyzwyczaję się do gry bez kibiców, ale z biegiem czasu bardziej zaakceptowałem tę sytuację, która ma miejsce w naszych halach.
Wprawdzie drużyny mają rozegraną różną liczbę spotkań, ale rok zakończyliście w ósemce. To dobry wynik pana zdaniem?
– Z matematycznego punktu widzenia punktów mogło być więcej na naszym koncie. Ciężko mi za to jednoznacznie powiedzieć czy siatkarsko byliśmy dysponowani do tego, żeby zdobyć więcej punktów. Wydaje mi się, że gdybyśmy utrzymali się w ósemce do końca rundy zasadniczej, to byłby to bardzo dobry wynik. Do tego będziemy dążyć. Jednak według mnie obecnie nie ma sensu zaglądanie w tabelę, bo każda drużyna jest w innym miejscu. Widzimy tylko, że ZAKSA wygrywa z każdym i trzyma stabilną formę. Pozostałe zespoły falują, więc ciężko powiedzieć, w którym miejscu my obecnie jesteśmy. Jeśli sezon zakończymy w ósemce, to będzie to dobry wynik dla klubu, środowiska siatkarskiego w Suwałkach i całego województwa podlaskiego. Mam nadzieję, że nowy rok przyniesie nam jeszcze więcej zwycięstw i siatkarskiej radości oraz utrzymanie pozycji, którą obecnie zajmujemy w tabeli lub jej poprawę.
źródło: inf. własna
