– Mieliśmy swoje okazje i szkoda na pewno I seta, jak i tego drugiego, gdzie w końcówce to my bardziej straciliśmy punkty niż Resovia je zdobyła. Nasze błędy o tym zadecydowały. Szkoda, ale musimy to „przegryźć”, bo już za chwilę gramy kolejny mecz – powiedział po meczu w Rzeszowie Mateusz Masłowski, libero Cerradu Enea Czarni Radom.
Wciąż zespół z Radomia nie umie odczarować Podpromia, na którym jeszcze nie wygrał. Niedzielna porażka była już dziewiątą poniesioną w historii konfrontacji obu zespołów z Rzeszowie.
Mateusz Masłowski: Liczyłem, że w końcu się ta seria przełamie i uda się nam wygrać, ale tak się nie stało. Mieliśmy swoje okazje i szkoda na pewno I seta, jak i tego drugiego, gdzie w końcówce to my bardziej straciliśmy punkty niż Resovia je zdobyła. Nasze błędy o tym zadecydowały. Szkoda, ale musimy to „przegryźć”, bo już za chwilę gramy kolejny mecz.
Mieliście jednak swoje szanse zarówno w pierwszym secie, gdzie doprowadziliście do emocjonującej końcówki, czy w drugim, gdzie wygrywaliście 22:20 i nie zdobyliście już punktu do końca…
– Przed tym 22:20 wcześniej mieliśmy kontrę, żeby powiększyć prowadzenie, ale nagle jeden, drugi błąd i straciliśmy swoją szansę. Z tak klasową drużyną nie można sobie pozwolić na takie pomyłki w końcówce i oddawanie punktów, bo kończy się tak jak to miało miejsce.
Po raz pierwszy zagrał pan na dobrze mu znanym Podpromiu, które było puste. Chyba to dziwne uczucie, bo był pan przyzwyczajony, że zawsze w Rzeszowie trybuny żyły?
– Trochę to zabija całą ideę sportu. Niestety, takie mamy czas i nie możemy nic zrobić. Jesteśmy profesjonalistami, wychodzimy na boisko i gramy na maksa, ale to nie jest to sam. Nie ma tak dużej adrenaliny i tych dodatkowych emocji. Sport jest dla kibiców, żeby mieli frajdę i na tym to wszystko polega. Na samym początku, gdzie były te mniejsze ograniczenia i trochę kibiców pojawiało się na trybunach, to czuło się tą atmosferę meczową. Teraz jest to cięższe dla zawodników, żeby mieć tą pełną koncentrację, złapać adrenalinę i wejść na ten odpowiedni poziom emocji. Dla kibiców to też ciężki okres, że nie mogą być na hali i wspierać dopingiem swoje zespoły. W Rzeszowie czy u nas w Radomiu jest to duży minus, bo kibice dodają skrzydeł. O tym przekonałem się w ubiegłym sezonie, gdzie nasi fani dopingiem potrafili zrobić fantastyczną atmosferę i to w mniejszej hali.
Zespół z Radomia dokonał solidnych wzmocnień, ale jak na razie spisuje się w kratkę.
– Na pewno oczekujemy od siebie więcej. Mamy większe aspiracje. Ten sezon jest dziwny dla wszystkich i nie można się tym tłumaczyć, bo każdy zespół ma takie same warunki. Mamy gorsze momenty i lepsze. Staramy się też stworzyć ten kolektyw i drużynę, żeby wyglądało to coraz lepiej. Była szansa na to przełamanie z drużyną wyżej klasyfikowaną, mecz ważny jeśli chodzi o tabelę i punkty, ale przegraliśmy. Teraz w środę czeka nas kolejne bardzo ważne spotkanie z Zawierciem. Walczymy o punkty, bo one są dla nas bardzo istotne żeby się liczyć w walce o play-off.
Jako rzeszowianin – jak ocenia pan zespół Asseco Resovii? Jest mocniejszy od tego z ubiegłego sezonu?
– Z tego co widać w tabeli, to na pewno tak i to potwierdzają. Z każdym kolejnym meczem ten zespół będzie grał coraz lepiej. Mają bardzo dobre predyspozycje, jak co roku, tylko teraz trzeba to skleić, żeby ta drużyna tworzyła kolektyw. Życzę im jak najlepiej. Oczywiście na pierwszym miejscu są Czarni, ale w drugiej kolejności Resovia.
źródło: plusliga.pl