– Wszyscy na świecie to przechodzą i muszą przełamywać niedogodności. Teraz pora na nas i mam nadzieję, że wyjdziemy jak mężczyźni i będziemy robić to co do nas należy. Bez jakiegoś narzekania i patrzenia się wstecz – powiedział po powrocie do treningów Jakub Popiwczak, libero Jastrzębskiego Węgla.
Po trwającym blisko miesiąc rozbracie z boiskiem Jastrzębski Węgiel powraca na ligowe parkiety. W niedzielę o godzinie 17:30 podejmie u siebie niepokonaną w tym sezonie Grupę Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle. Po raz ostatni śląski zespół wystąpił w grze o punkty 15 listopada przeciwko Cuprum Lubin, zwyciężając 3:0. Było to zarazem ósme zwycięstwo ekipy dowodzonej przez trenera Luke’a Reynoldsa w PlusLidze, przy tylko jednej przegranej w rozgrywkach. Później w drużynie wykryto ognisko koronawirusa, czego następstwem był trwający blisko miesiąc rozbrat z boiskiem i grą o punkty.
Niewiadomą jest forma Jastrzębskiego Węgla po tak długiej pauzie, a poza tym zagra on z przeciwnikiem „wagi ciężkiej”. – Z ZAKSĄ byłoby ciężko, nawet gdybyśmy teraz byli w swojej najlepszej formie. Przyjeżdża mistrz Polski, zespół złożony z niesamowitych zawodników, którzy w tym momencie prezentują bardzo wysoki, fantastyczny poziom. Więc łatwo nie będzie. Ale musimy mieć głowy uniesione w górę i robić jak najlepiej to, co potrafimy i to po co tu jesteśmy. A końcowy rezultat jest inną kwestią. Teraz przede wszystkim liczy się zdrowie, powrót do w miarę dobrej dyspozycji, walka o każdy punkt i każdy set. A jeżeli tak będziemy do tego podchodzić, to wyniki przyjdą same – uważa Jakub Popiwczak.
Libero śląskiego zespołu przechorował COVID-19, spędził na kwarantannie 21 dni i w treningu jest dopiero od dwóch dni. – Nie będzie łatwo wrócić do tego normalnego czucia piłki i rytmu, ale po to tu się spotykamy, po to ktoś nam płaci pieniądze – zresztą lubimy to robić – że trzeba to potraktować jako drugi bądź trzeci okres przygotowawczy. Musimy być dobrej myśli. Wszyscy na świecie to przechodzą i muszą przełamywać niedogodności. Teraz pora na nas i mam nadzieję, że wyjdziemy jak mężczyźni i będziemy robić to co do nas należy. Bez jakiegoś narzekania i patrzenia się wstecz – dodał Popiwczak.
Odczuł on zakażenie koronawirusem. – Przez kilka dobrych dni miałem obolałe całe ciało, stracony węch i smak. A drogi oddechowe – gardło czy nos, to do teraz czuć, że nie wszystko jest jeszcze w porządku. Ale dało się utrzymać delikatną aktywność fizyczną, co dziś pomaga mi w treningu. Nie mam aż takich wielkich zakwasów, jakich się spodziewałem – wyjaśnił Popiwczak.
Przed niedzielnym starciem optymizm stara się zachowywać także atakujący Jakub Bucki. – Myślę, że będzie dobrze. Takie mamy czasy… Musimy być gotowi na niedzielę i tyle – uważa atakujący Jastrzębskiego Węgla.
źródło: KS Jastrzębski Węgiel