– Przegraliśmy w Rzeszowie 0:3, ale zostawiliśmy trochę serducha na boisku, jak to GKS – ocenił rozgrywający Jakub Nowosielski po ostatnim spotkaniu z Asseco Resovią Rzeszów. Aktualnie GKS Katowice zajmuje 8. pozycję w tabeli PlusLigi, a przed zespołem sobotnie spotkanie z Aluronem CMC Warta Zawiercie. – Przed nami trzy ważne mecze do końca roku i liczymy w nich na punkty. Jest w lidzie sporo drużyn, które wciąż dochodzą do siebie po kwestiach zdrowotnych i w naszym interesie jest to, by nie pozwolić im na dojście do pełni formy.
Asseco Resovia Rzeszow była tego dnia nie do „ugryzienia”?
– Myślę, ze podstawowa różnica między tym meczem a spotkaniem u nas była taka, że Resovia zagrała trzy sety na podobnym, wysokim poziomie. W meczu u nas wykorzystaliśmy to, że rywal po dwóch setach, mówiąc kolokwialnie, „spuchł”, ale w rewanżu nic takiego nie miało miejsca. Szkoda drugiego seta, w którym prowadziliśmy czterema punktami. Mieliśmy serię długich akcji, których nie wygraliśmy i szkoda, że tak się stało, bo mieliśmy szansę na odwrócenie wyniku, gdybyśmy doprowadzili do remisu. Nakręciliśmy się na dobre granie, zaczęliśmy przyjmować atomowe serwisy Klemena Cebulja… Niestety, w trzecim secie Resovia odskoczyła na tyle, że trudno było myśleć o dobrym wyniku.
Zanotowaliście sporo obron i wybloków, ale bez procentów w ataku nie da się wygrać meczu i to spotkanie to dobitnie pokazało.
– Trzeba przyznać, że przeciwnik grał dobrze zagrywką, co sprawiło, że musieliśmy często grać na wysokiej piłce. Do tego dochodzi naprawdę sporo obron i wybloków po stronie Resovii. My też mieliśmy swoje szanse po obronach, ale w przeciwieństwie do rywala nie wykorzystywaliśmy kontr. I to miało wpływ na wynik, bo siatkówce wygrane akcje po obronie są wręcz za dwa punkty.
Zanotowałeś kolejny dłuższy występ na boisku i to po raz kolejny przeciwko Resovii. Wygląda na to, że przechodzisz przyspieszoną szkołę gry w PlusLidze.
– Po prostu cieszę się z każdego seta spędzonego na boisku w PlusLidze. Kiedy już wchodzę na boisko, daję z siebie maksimum i staram się wprowadzać na parkiet trochę odpowiedniej energii i pozytywnego myślenia, zwłaszcza, kiedy niekoniecznie nam idzie. Czasami wychodzi, czasami nie; to faktycznie jest szybka szkoła grania na najwyższym poziomie i mam nadzieję, że z meczu na mecz będzie coraz lepiej.
Szybkie wnioski przed meczem z Aluronem CMC Warta Zawiercie?
– Na swoim terenie musimy dobrze spisać się na zagrywce. Kolejny mecz zapowiada się na taki, w którym właśnie serwis będzie odgrywał główną rolę, bo dobrze wiadomo, że w zespole z Zawiercia sporo jest graczy, którzy potrafią nim „kopnąć”. Przed nami trzy ważne mecze do końca roku i liczymy w nich na punkty. Jest w lidzie sporo drużyn, które wciąż dochodzą do siebie po kwestiach zdrowotnych i w naszym interesie jest to, by nie pozwolić im na dojście do pełni formy.
Tak czy siak po meczu w Rzeszowie wciąż plasujecie się w czołowej ósemce ligi. To buduje drużynę?
– Chyba troszkę zagraliśmy na nosie bukmacherom (uśmiech). Miejsce w tabeli cieszy, ale nie należy się nim teraz sugerować, bo w sytuacji, kiedy jeden zespół ma rozegranych 13 meczów, a drugi kilka mniej, nie da się tak naprawdę niczego ocenić. Wygraliśmy kilka ważnych spotkań i każdy z nas brałby taki dorobek punktowy w ciemno. Jedziemy dalej, co prawda przegraliśmy w Rzeszowie 0:3, ale zostawiliśmy trochę serducha na boisku, jak to GKS. Możemy obiecać to, że nie poddamy się w żadnym meczu i niezależnie od wszystkiego damy z siebie wszystko.
źródło: gkskatowice.eu