Z jednej strony szkoda, że przegraliśmy 2:3, z drugiej strony to jest nasze pierwsze takie trzygodzinne przetarcie po COVID, a jest to istotne, bowiem nasze treningi są teraz bardzo krótkie – mówił po meczu w Kędzierzynie-Koźlu trener PGE Skry Bełchatów. – Dobrze jednak, że zaczynamy wchodzić na te wyższe obroty i tego tie-breaka zagraliśmy – dodał Michał Mieszko Gogol.
Bełchatowianie stoczyli zacięty pojedynek wyjazdowy z ZAKSĄ, który ostatecznie przegrali po tie-breaku. – Porażka jest zawsze porażką i myślę, że możemy czuć trochę niedosyt, bo ten drugi set, gdy wypracowaliśmy sobie pięciopunktową przewagę, mógł być po naszej stronie – przyznał po meczu trener PGE Skry Michał Mieszko Gogol.
– Szacunek też dla przeciwnika, bo zaczęli bronić naprawdę trudne piłki. Bartek Filipiak został trzy razy obroniony, a były to naprawdę mocne strzały, Łukasz Kaczmarek dobrze się ustawił, obronił, a przeciwnik wyprowadził z tego kontrę. Tym się nakręcili do grania, a nas to w pewnym momencie złamało mentalnie. Wprawdzie powiedzieliśmy sobie przed czwartym setem, że tak naprawdę nie mamy nic do stracenia, chcieliśmy się z powrotem zakręcić, zagrać bez presji i tak właśnie zagraliśmy – dodał szkoleniowiec bełchatowian.
Zdaniem Gogola zawodnicy PGE Skry wciąż jeszcze mogą odczuwać skutki COVID i kwarantanny. – Z jednej strony szkoda, że przegraliśmy 2:3, z drugiej strony to jest nasze pierwsze takie trzygodzinne przetarcie po COVID, a jest to istotne, bowiem nasze treningi są teraz bardzo krótkie. Trwają półtorej godziny, czasem godzinę czterdzieści, a tu razem z rozgrzewką mieliśmy takie solidne trzy godziny i teraz zaczyna się wyścig, kto lepiej odpocznie przed tym wtorkowym meczem Ligi Mistrzów. Dobrze jednak, że zaczynamy wchodzić na te wyższe obroty i tego tie-breaka zagraliśmy – mówi Michał Mieszko Gogol.
Po trzecim secie, gdy PGE Skra przegrywała 1:2, trener bełchatowian zabrał cały swój zespół do szatni. – To nie była żadna rewolucyjna rzecz, magia ani czary, to był zwyczajny reset głowy. Mamy swój rytuał przedmeczowy, mamy swój krąg, który jest dla nas ważny z takiej duchowej strony. Po prostu odświeżyliśmy sobie głowy, tam nie było żadnych nerwowych sytuacji, krzyków czy nie wiadomo czego. Było bardzo spokojnie, rzeczowo powiedzieliśmy sobie, co trzeba zrobić i skoncentrowaliśmy się od nowa. Z podniesioną głową wróciliśmy na czwartego seta i udało się się tego seta wygrać – tłumaczy Gogol.
W czwartej partii urazu doznał libero Kacper Piechocki, który musiał opuścić boisko. – Kacper ma dość mocno zbite kolano, jest już po badaniu USG, jest tam mały obrzęk. Trudno teraz wyrokować, na jak długo będzie wyłączony. Straciliśmy kolejnego zawodnika w kolejnym meczu i ten sezon jest bardzo wymagający pod tym względem. Myślę jednak, że Kacper w ciągu kilku dni do nas wróci i będzie mógł grać w następnych meczach. Ciężko jeszcze powiedzieć, czy zagra w Lidze Mistrzów, na pewno nasz sztab medyczny będzie robił wszystko, by postawić go na nogi – zapewnił trener bełchatowian.
źródło: inf. prasowa, opr. własne