– Mieliśmy swoje szanse w tym meczu, ale ich nie wykorzystaliśmy. Na pewno tego bardzo żałujemy. Nie możemy jednak tego rozpamiętywać, a myśleć już o kolejnym meczu. Kalendarz jest taki, że gramy spotkanie za spotkaniem. Musimy więc szybko otrząsnąć się po tej porażce i grać dalej – powiedział po przegranej w Warszawie Bartosz Filipiak, atakujący PGE Skry Bełchatów.
Siatkarze PGE Skry Bełchatów nie sprostali w Warszawie VERVIE, której urwali tylko seta. Wciąż nie odbudowali się jeszcze po walce z koronawirusem.
– Nasza gra bardzo faluje. Mieliśmy swoje szanse w tym meczu, ale ich nie wykorzystaliśmy. Na pewno tego bardzo żałujemy. Nie możemy jednak tego rozpamiętywać, a myśleć już o kolejnym meczu. Kalendarz jest taki, że gramy spotkanie za spotkaniem. Musimy więc szybko otrząsnąć się po tej porażce i grać dalej – przyznał Bartosz Filipiak, który odniósł się także do sytuacji z czwartego seta, kiedy to kontynuować gry nie mógł Grzegorz Łomacz. – Pozycja Grześka w zespole jest niezastąpiona. Bardzo go brakowało na boisku, ale najważniejsze, że wszystko jest w porządku. Po meczu już normalnie chodził i rozmawiał z nami. Liczę, że już nic złego się nie wydarzy – dodał atakujący bełchatowskiej drużyny.
Mimo drugiej porażki z rzędu plusów próbował szukać szkoleniowiec PGE Skry. – Podobała mi się energia, z jaką weszliśmy w ten mecz oraz to, jak funkcjonowała ławka. Wszyscy żyli tym meczem. Stworzenie sobie atmosfery na boisku było bardzo ważne. Zrobiliśmy to lepiej niż w poprzednich meczach – przyznał Michał Mieszko Gogol, który nie ukrywa, że bełchatowianie szansę na lepszy wynik zaprzepaścili w trzecim secie. – Gdybyśmy skończyli dwie piłki setowe w trzecim secie, to na pewno mielibyśmy jakieś punkty, a moglibyśmy nawet ten mecz wygrać. Szkoda, bo po dwóch godzinach walki wyjechaliśmy z Warszawy bez punktów – dodał.
W czwartej odsłonie przyjezdni już się nie podnieśli, a pogrążyła ich jeszcze konieczność opuszczenia parkietu przez Grzegorza Łomacza, który nie był w stanie kontynuować gry. – Sytuacja z Grześkiem mocno nas zastopowała mentalnie. Staraliśmy się wykrzesać z siebie energię, ale każdy miał już w głowie, że coś niedobrego się stało. Chłopaki zaczęli mocno rozglądać się na boki, stracili koncentrację. Szkoda, że tak to się skończyło – zaznaczył szkoleniowiec PGE Skry, według którego to, co wydarzyło się z Grzegorzem Łomaczem wiązało się z przebytym wcześniej koronawirusem. – Uważam, że jest to jedno z powikłań pocovidowych. Jeśli w ogóle ktoś żartuje z tej choroby, to miał najlepszy dowód, że ona jednak istnieje. Cały czas odczuwamy skutki COVIDa. Trenujemy bardzo krótko, bo chłopcy przy treningu dłuższym niż 100 minut są wycieńczeni, mają problemy z łapaniem oddechu. Sytuacja jest bardzo trudna. Potrzebujemy czasu, żeby odbudować się fizycznie, ale go nie mamy. Mamy taki kalendarz, że będziemy teraz grali mecz za meczem, co będzie dla nas bardzo wymagające – zakończył Michał Gogol.
źródło: inf. prasowa, opr. własne