Cuprum Lubin sprawiło w Bełchatowie sporą niespodziankę, 3:0 pokonując miejscową PGE Skrę Bełchatów. – Graliśmy bardzo zespołową siatkówkę, praktycznie każdy wspomagał każdego, przykrywał jego błędy, pokrywał strefy. To jest bardzo budujące, bo musimy walczyć o każdy punkt, dla nas ważny jest każdy set i bardzo cieszy ta wygrana, wywieziona z tak trudnego terenu. Czy jest to rozpatrywane jako niespodzianka? Pewnie tak – mówił po dość zaskakującym triumfie przyjmujący lubinian Wojciech Ferens.
Do Bełchatowa podopieczni Marcelo Fronckowiaka jechali w dobrych nastrojach, bowiem wygraną wywieźli wcześniej z Katowic. Dobrze zaprezentowali się także w starciu z PGE Skrą, nie pozwalając bardziej utytułowanym rywalom na ugranie chociażby seta.
– Ja bym to określił jako wygrana poprzez drużynę. Graliśmy bardzo zespołową siatkówkę, praktycznie każdy wspomagał każdego, przykrywał jego błędy, pokrywał strefy. To jest bardzo budujące, bo musimy walczyć o każdy punkt, dla nas ważny jest każdy set i bardzo cieszy ta wygrana, wywieziona z tak trudnego terenu. Czy jest to rozpatrywane jako niespodzianka? Pewnie tak – ocenił spotkanie Wojciech Ferens i dodał: – Ja się cieszę, wierzę w tych chłopaków i stać nas na taką grę regularnie.
Dla Cuprum Lubin była to już trzecia wygrana w tym sezonie, od swojego pierwszego triumfu w Olsztynie, lubinianie zanotowali jedno mocne potknięcie w Jastrzębiu-Zdroju, ale wygrali już kilka dni później z GKS-em Katowice. – Mieliśmy z tyłu głowy, że gramy fają siatkówkę, ale nie odzwierciedla tego nasza pozycja w tabeli. Nie oszukujmy się – my musimy się bić o wszystko i tym bardziej cieszy to, że udało nam się w tych ostatnich spotkaniach zapanować nad naszymi demonami, czyli tymi przestojami gdzieś w połowie setów. Tym chociażby przegraliśmy pierwszy mecz ze Skrą. Wierzę, że teraz będzie już tylko lepiej i wracamy do Lubina, by pracować jeszcze ciężej – zapowiedział Wojciech Ferens.
Z postawy drużyny zadowolony był drugi szkoleniowiec Cuprum Paweł Rusek. – Zagraliśmy chyba taki koncertowy mecz. Świetnie naszą grę prowadził Miguel Tavares, rozrzucał te piłki i rywale mieli duży problem, aby nas powstrzymać, a chłopaki te piłki kończyli. Nas jako trenerów cieszy najbardziej to, że złapaliśmy rytm. W Katowicach udało nam się wyszarpać zwycięstwo, teraz kontynuowaliśmy tę naszą dobrą grę. Przede wszystkim wyeliminowaliśmy nasz mankament czyli proste błędy. Te omijają nas od dwóch meczów i to nas bardzo cieszy. Nie ukrywam, że te trzy punkty to dla na oddech – podsumował Paweł Rusek, ale jednocześnie przestrzegł: – Żeby nas to nie uśpiło, liga jest nieobliczalna, co chwilę wypadają jakieś drużyny, więc raz forma idzie do góry, raz spada i każdy zespół z tym walczy. Musimy być czujni i zdobywać punkty w każdym meczu. Mieliśmy swoje szanse wcześniej, niestety ich nie wykorzystaliśmy – wspomniał asystent Marcelo Fronckowiaka.
Dla PGE Skry był to drugi mecz po długiej przerwie. Bełchatowianie przez ponad miesiąc nie mieli okazji do rywalizowania o ligowe punkty. – Już w pierwszej kolejce Cuprum Lubin pkazało dobrą siatkówkę, potem też grało dobrze, ale nie wygrywali tych spotkań. Na wideo to sobie powtarzaliśmy sobie, że grają bardzo dobrze i to pokazali. My natomiast zagraliśmy gorzej – skomentował porażkę libero bełchatowian Kacper Piechocki, który nie chce jednak tłumaczyć gry PGE Skry koronawirusem. – Nie możemy się tym tłumaczyć, bo poprzednie spotkanie z MKS-em Będzin zagraliśmy dobrze. Teraz nie pokazaliśmy naszej siatkówki, nie było radości z gry. Drużyna z Lubina wygrała zasłużenie, duży szacunek dla atakującego, bo Jimenez robił dobrą robotę na boisku – chwalił Ronalda Jimeneza Kacper Piechocki. Jego zespół nie będzie miał zbyt wiele czasu na analizę tego spotkania, bowiem już w środę zmierzy się z Vervą Warszawa.
źródło: opr. własne, PLS TV