W ramach zaległego meczu 5. kolejki PlusLigi GKS Katowice podejmował Cuprum Lubin. Premierowa odsłona po zaciętej końcówce padła łupem przyjezdnych. W drugim secie Cuprum utrzymało wysoką dyspozycję i również kolejną partię rozstrzygnęło na swoją korzyść. W trzeciej partii GKS nie zamierzał odpuszczać, przejął inicjatywę i w swoim stylu doprowadził do tie-breaka. W nim kropkę nad i postawili jednak przyjezdni.
Po błędzie rozegrania Jana Firleja goście prowadzili 3:1. Katowiczanie szybko odrobili starty za sprawą bloku Jana Nowakowskiego, a po asie serwisowym Adriana Buchowskiego prowadzący zmienił się (5:4). To właśnie element zagrywki odgrywał kluczową rolę w pierwszej fazie seta, a gdy trafił Firlej zrobiło się 9:7. Dodatkowo w ataku pomylił się Przemysław Smoliński i różnica między zespołami wzrosła. W pewnym momencie wynosiła nawet cztery oczka, ale po stronie zawodników Cuprum zaczął świetnie funkcjonować blok i po zatrzymaniu Jakuba Jarosza w jednym ustawieniu doprowadzili do remisu. Nie cieszyli się z niego długo, gdyż nie poradzili sobie z przyjęciem serwisu Nowakowskiego, co od razu wykorzystał Kamil Kwasowski (17:15). Sytuacja na boisku była dynamiczna, a punkty zdobywane seriami. Raz przewagę mieli lubinianie (19:18), by kilka akcji później już przegrywać (20:21). Wszystko rozstrzygnęło się w samej końcówce tej partii. W niej kontrę skończył Wojciech Ferens, a Smoliński zatrzymał Jarosza i to podopieczni Marcelo Fronckowiaka mieli dwa setbole. Premierową odsłonę spotkania zakończył autową zagrywką Kamil Drzazga (23:25).
Od drugiej partii na boisku pojawił się Wiktor Musiał za nie najlepiej dysponowanego Jakuba Jarosza. Gracze GieKSy po skończeniu krótkiej przez Jana Nowakowskiego mieli dwa punkty więcej, ale przyjezdni szybko doprowadzili do wyrównania. Po wykorzystaniu kontry przez Dawida Gunię objęli prowadzenie, które powiększył as serwisowy Nikołaja Penczewa (10:8). Nie najlepiej spisywał się Ronald Jimenez, ale nie miało to dużego przełożenia na wynik, gdyż po stronie Miedziowych świetnie funkcjonował blok. Gospodarze wyrównali po wykorzystaniu przechodzącej piłki przez Musiała (15:15), ale kiedy Penczew dwukrotnie skończył posłane do niego piłki trener Grzegorz Słaby poprosił o przerwę. Sytuacja jego drużyny nie była najlepsza, tym bardziej, że jeszcze spudłował Musiał z prawej flanki (17:20). Każda próba katowiczan zbliżenia się do swoich rywali była natychmiast odpierana i po efektownej czapie Przemysława Smolińskiego na Nowakowskim trzypunktowy dystans utrzymywał się. Środkowy Cuprum był bardzo widoczny w tym meczu i to on postawił „kropkę nad i” trafieniem ze środka (25:21).
Po stronie przyjezdnych świetnie funkcjonowali środkowi, więc od początku trzeciej partii Miguel Tavares Rodriques wykorzystywał ich w ofensywie. Dodatkowo Przemysław Smoliński znakomicie odczytywał zamiary atakujących rywali i po ustawieniu przez niego piątego bloku zrobiło się po 6. W secie tym wynik cały czas oscylował wokół remisu i żadna z drużyn nie potrafiła wypracować sobie choćby dwupunktowego prowadzenia. Miejscowi popełniali sporo błędów własnych, czym z pewnością sobie nie pomagali. Po asie serwisowym Wojciecha Ferensa było 15:13, ale tym samym odpowiedział Adrian Buchowski i po raz kolejny był remis. Blok nie zawodził lubinian także w tym secie. Najpierw zatrzymany został Miłosz Zniszczoł, potem Kamil Kwasowski, a następnie Wiktor Musiał i goście prowadzili 20:18. Gospodarze odpowiedzieli tym samym zatrzymując Ronalda Jimeneza (20:20). Decydujące dla losów tej partii okazały się dwa autowe uderzenia Ferensa. Po nich punkty zdobywane były naprzemiennie, a ostatni wywalczył Buchowski atakując blok-aut (25:23).
Po ostatniej akcji poprzedniego seta Ronald Jimenez zareagował zbyt agresywnie, za co został ukarany czerwoną kartką. Na boisko powrócił Jakub Jarosz, ale od razu w drugim ataku został zatrzymany. Dobrze tę część meczu zaczął Nikołaj Penczew i to jego zagrania pozwoliły lubinianom uzyskać dwa oczka przewagi, ale kilka akcji później siatkarze GKS-u doprowadzili do remisu. Żadna z drużyn nie potrafiła uciec swojemu rywalowi, choćby na kilka punktów. Nawet jak któremuś udawało się zdobyć dwa punkty pod rząd, to i tak nie miało to większego wpływu na wynik. Dopiero dobre ataki Jarosza z lewego skrzydła dawały przewagę 17:15 Ślązakom. W końcówce seta były reprezentant Polski nie poradził sobie z prostą piłką i wzorem poprzednich partii wszystko miało rozstrzygać się po 20 punktach zdobytych przez obie ekipy. As serwisowy Jarosza dawał odrobinę oddechu gospodarzom, a kolejny zadecydował o ich wygranej (23:20). W dalszej części Penczew nie zdołał umieścić piłki w pomarańczowym, zarówno w ataku, jak i zza linii dziewiątego metra i zwycięzcę tego pojedynku miał wyłonić tie-break.
Przegrana ta wyraźnie podcięła skrzydła Miedziowym. W ataku zaciął się Wojciech Ferens i piąta partia zaczęła się od wyniku 0:3. Powoli odrabiali straty ustawiając siedemnasty blok w tym pojedynku (4:5), ale na zmianę stron schodzili przegrywając trzema oczkami. Miejscowi utrzymywali dystans i dopiero kolejna czapa, tym razem na Jakubie Jaroszu oraz skończony kontratak przez Ronalda Jimeneza sytuację tę odmienił (9:9). Po przerwie trafił Adrian Buchowski, dzięki czemu zrobili przejście. Końcówka meczu należała jednak do siatkarzy Cuprum. Kolejny blok Przemysława Smolińskiego dał im prowadzenie 12:11, a fatalne nieporozumienie po stronie Gieksy jeszcze je zwiększyło 14:11. Miejscowi zmniejszyli różnicę, ale na wyrównanie zabrakło im czasu (13:15). Tym samym lubinianie odnieśli drugie zwycięstwo w lidze i opuścili ostatnie miejsce w tabeli PlusLigi.
MVP: Przemysław Smoliński
GKS Katowice – Cuprum Lubin 2:3
(23:25, 21:25, 25:23, 25:21, 13:15 )
Składy zespołów:
GKS: Nowakowski (8), Zniszczoł (6), Jarosz (9), Buchowski (20), Firlej (4), Kwasowski (23), Watten (libero) oraz Musiał (7), Drzazga
Cuprum: Gunia (11), Ferens (14), Smoliński (20), Jimenez (16), Rodrigues (2), Penczew (15), Makoś (libero) oraz Lorenc, Magnuszewski
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna