Po dwóch zwycięstwach z rzędu siatkarze Cerradu Enea Czarni Radom musieli przełknąć gorycz porażki. Goście tylko w trzecim secie okazali się lepsi od rywali. – Jedyny plus tego meczu z naszej perspektywy to ten trzeci set. Nie byliśmy faworytem tego spotkania i nie mam pretensji do chłopaków za to przegraliśmy 1:3, mam pretensje za to, jak graliśmy. W dwóch pierwszych setach graliśmy bez wiary i powiedziałem to chłopakom na gorąco w szatni po meczu, że musimy szanować każdego przeciwnika, w tym taką drużynę jaką jest Jastrzębski Węgiel – powiedział Strefie Siatkówki szkoleniowiec radomian Robert Prygiel.
W dwóch pierwszych setach starcia w Jastrzębiu-Zdroju siatkarze z Radomia nie mieli do powiedzenia zbyt wiele. Odrobinę werwy znaleźli dopiero w trzeciej odsłonie, w której lepiej od rywali zagrali w końcówce.
– Jedyny plus tego meczu z naszej perspektywy to ten trzeci set. Nie byliśmy faworytem tego spotkania i nie mam pretensji do chłopaków za to przegraliśmy 1:3, mam pretensje za to, jak graliśmy. W dwóch pierwszych setach graliśmy bez wiary i powiedziałem to chłopakom na gorąco w szatni po meczu, że musimy szanować każdego przeciwnika, w tym taką drużynę jaką jest Jastrzębski Węgiel – z takim budżetem i takimi zawodnikami. Nie możemy jednak podchodzić do meczu tak, że czegoś się nie da, że ktoś jest po drugiej stronie siatki i jesteśmy z góry skazani na porażkę – podsumował gorzko Robert Prygiel.
Również w trzeciej odsłonie jego podopieczni dość długo przegrywali, ale byli w stanie odwrócić sytuację na swoją korzyść. – Dopiero w trzecim secie widziałem drużynę odważną, która potrafiła zaryzykować, cieszyć się swoją grą. To, że wygraliśmy to dodatkowy plusik, ale przede wszystkim zachowanie na boisku było zupełnie inne – dodał szkoleniowiec zespołu z Radomia.
Wydawało się, że i czwarty set będzie wyrównany. Do pewnego momentu trwała zacięta walka, ale proste błędy przyjezdnych całkowicie zmieniły obraz gry. – W czwartej partii graliśmy długo jak równy z równym i niestety, co też mnie boli, na prostych piłkach tracimy grunt. Mamy dwie kontry, które wywalamy w aut, mamy piłkę przechodzącą na zagrywce, której nie wykorzystujemy i gramy z tego freeball. To boli, bo zrobiliśmy kawał fajnej roboty, pomimo naszych problemów – kontuzji Mateusza Masłowskiego i Dawida Konarskiego, parę fajnych meczów wygraliśmy – wspomniał Robert Prygiel, który nadal nie ma do dyspozycji wszystkich swoich zawodników, choć Mateusz Masłowski znalazł się już w składzie meczowym. – Teraz momentami graliśmy dosłownie jakbyśmy się spotkali pierwszy raz od miesiąca. To boli, ale mam nadzieję, że w następnym meczu u siebie z GKS-em Katowice pokażemy się nie ze strony tych trzech setów z Jastrzębskim Węglem, tylko bardziej sprzed trzech tygodni – wyraził swoją nadzieję trener Czarnych Radom.
O ile Mateusz Masłowski jest już w składzie, to do treningów dopiero dołączy lider zespołu – Dawid Konarski. Najpierw atakujący zmagał się z kontuzją stawu skokowego, a następnie z zakażeniem koronawirusem. – Dawid już jest negatywny, już jest po wirusie. Kontuzja, którą przeszedł jednocześnie z zakażeniem, była naprawdę poważna. Myślę, że w tym tygodniu rozpocznie się proces i pomału będzie mógł wrócić do skakania. Na ile minął ból, na ile te więzadła są już w porządku? Myślę, że przekonamy się w drugiej połowie tygodnia, kiedy zrobi dwa lekkie treningi skocznościowe. Może za dwa, trzy tygodnie Dawid będzie gotowy do gry – zdradził Robert Prygiel. Jego zespół kolejny mecz ma zaplanowany na sobotę, kiedy we własnej hali podejmie GKS Katowice.
źródło: inf. własna