Mecz pomiędzy Strabag VC Bilikova Pezinok a Hit UCM Trnava dobitnie pokazał, że niezależnie od tego ile techniki będzie dostępne podczas spotkań siatkarskich, to na końcu i tak jest człowiek, który musi to kontrolować. Sobotni pojedynek zakończył się w drugim secie, kiedy to zespół z Trnavy odmówił dalszej gry z uwagi na grę nieuprawnionej zawodniczki jako libero.
Być może cała sytuacja nie wyszłaby na jaw, gdyby nie fakt, że zespół z Pezinoka sam wystawił się w drugim secie na świecznik. W protokole meczowym zapisano, że libero w tym meczu będą Skarleta Jančová i Viktória Kováčová, odpowiednio z numerami 11 i 8. Tymczasem przez cały mecz na boisku jako libero grała zawodniczka z numerem 1.
W drugiej partii trener Strabagu postanowił dokonać zmiany i wpuścić na parkiet zawodniczkę z numerem 8 i wtedy okazało się, że takiej zmiany nie można dokonać, bo ten numer jest wpisany jako libero i program do obsługi protokołu nie dopuści do takiej operacji. Formalnie wszystko jest jasne, zespół popełnił błąd i zapewne skończy się walkowerem na korzyść Trnavy, ale pozostaje pytanie, jak do tego doszło, skoro taki błąd powinien zostać wyłapany przynajmniej na kilku wcześniejszych etapach?
Po pierwsze, protokolant po wprowadzeniu składów zespołów powinien wydrukować taką listę i przekazać sędziom, którzy podczas oficjalnej rozgrzewki numer po numerze sprawdzają zgodność listy z zawodniczkami na boisku. Taka operacja nie została wykonana przed meczem w Pezinoku, bo jak czytamy w uwagach pomeczowych, drukarka uległa awarii. Zapewne można było sprawdzić składy po prostu odczytując je bezpośrednio z monitora, ale tego nie uczyniono.
Po drugie, przed rozpoczęciem każdego seta sędzia sprawdza ustawienie na boisku i pozwala wejść libero na boisko, a protokolant odnotowuje wejście odpowiedniej libero i zejście zawodniczki z pola. Już w tym momencie protokolant tego meczu musiał wiedzieć o błędzie, ponieważ mając w protokole dwie libero, musi zaznaczyć, która wchodzi na boisko. Program wyświetlił protokolantowi okienko z dwoma dostępnymi zawodniczkami: 11 i 8, a na boisko weszła 1.
Wynika z tego, że protokolant po prostu zaznaczył w programie, że na boisko weszła libero z nr 8, licząc że mecz tak po prostu upłynie i nikt nie wyłapie błędu. W końcu libero wchodzi i schodzi tak często, że mało kto zwraca baczną uwagę na każde zastąpienie i nikt później nie dojdzie, co się wydarzyło, jeżeli nie porówna zapisu wideo z protokołem. Tymczasem jednak zawodniczka z nr 8 siedziała na ławce i wcale nie miała na sobie stroju libero. I nagle pojawiła się w strefie zmian, kiedy w programie była na boisku i mleko się w tym momencie wylało.
Po trzecie, nawet jeżeli protokolant nie zrobił błędu umyślnie i przez gapiostwo wpuścił 8 jako libero, to przez półtora seta ta ósemka mu się wyświetlała na ekranie, kiedy po boisku biegała jedynka. Było naprawdę sporo czasu na wyłapanie błędu. Gdyby nawet zdecydowano się wyprostować ten błąd, to zapewne zespół z Pezinoka przegrałby pierwszego seta 0:25 i przegrywałby w drugim maksymalnie 0:8 (biorąc pod uwagę, że wygrywał w momencie przerwania meczu 21:8). Wciąż Strabag mógłby wygrać ten mecz, tym bardziej, że przewaga na boisku była kolosalna.
Po czwarte, gdyby sytuacja miała miejsce w Polsce, to obaj sędziowie prowadzący mecz mają do dyspozycji tablety, na których przez cały mecz wyświetla się aktualne ustawienie. Nie mamy jednak informacji, czy w lidze słowackiej używa się tabletów podczas meczów. Jeżeli tak, to ciężar przewin sędziów jest jeszcze większy.
Po piąte, kapitanowie i trenerzy przed meczem podpisują listy startowe wprowadzone przez protokolanta. Tutaj jednak wracamy do opisanej awarii drukarki. Czy można było potwierdzić składy, pokazując je na ekranie monitora? Pewnie tak, nie wiemy jednak, czy to zrobiono. Być może trenerzy rzucili na nie okiem i je potwierdzili. Często szkoleniowcom zdarza się podpisywać składy, nawet ich nie czytając – zakładają z góry, że nie ma w nich błędów.
Rastislav Filípek, trener Trnavy po meczu wyjaśniał: – Jeśli gramy ekstraklasę, a nie mecz o czapkę gruszek i dochodzi do takich sytuacji, jakie miały miejsce, to ktoś powinien wkroczyć i zdecydować. Niestety tak się nie stało. Tak więc dzisiejszy mecz jak dotąd nie ma zwycięzcy. Szkoleniowiec UCM sugeruje również, że kiedy już wykryto błąd, zawodniczki zamieniły się koszulkami. – Kategorycznie odmawiam udziału w takim przedstawieniu – zakończył trener.
Będziemy śledzić dalsze losy tego meczu. Zapewne za błąd zapłaci zespół. Za błąd, którego należało uniknąć, i którego wyłapanie wydaje się dziecinnie proste. Okazuje się, że czasem technika sprawia problemy i usypia czujność, a finalnie dowodzi nią omylny człowiek.
źródło: inf. własna