– Nie jestem zadowolony ze stylu zaprezentowanego przez nas w dwóch ostatnich setach, ale cieszę się, że zagraliśmy. Liga musi trwać, a my musimy grać – powiedział po porażce z PGE Skrą Mateusz Mika, przyjmujący Trefla Gdańsk.
Bez udziału publiczności i w okrojonym składzie Trefl Gdańsk podjął w środę we własnej hali PGE Skrę Bełchatów. W pierwszych dwóch setach gospodarze postawili się rywalom, ale w dwóch kolejnych to podopieczni Michała Gogola dyktowali już warunki gry.
– Nie jestem zadowolony ze stylu zaprezentowanego przez nas w dwóch ostatnich setach, ale cieszę się, że zagraliśmy. Liga musi trwać, a my musimy grać – podkreślił Mateusz Mika.
Nie ukrywa on, że koronawirus paraliżuje rozgrywki PlusLigi. Pojawiające się jego przypadki w zespołach spowodowały, że kalendarz zmienia się bardzo często, a zespołom trudno jest odnaleźć rytm meczowy. – I tak już było nam ciężko w sytuacji, w której mieliśmy odwołany mecz z VERVĄ i na kolejny musieliśmy długo czekać. Zawsze narzekało się, że terminarze są za bardzo spięte, a teraz można ponarzekać, że są za bardzo rozluźnione. Liczę, że wszystkie drużyny, które są na kwarantannie, wyjdą z niej jak najszybciej i zaczniemy grać jak najwięcej spotkań. Na pewno w tym sezonie będzie ciężko, przynajmniej w pierwszej jego części, dopóki każdy nie przechoruje koronawirusa – dodał doświadczony przyjmujący gdańskiej drużyny.
Ze względu na koronawirusa Trefl w starciu z bełchatowianami zaprezentował się w eksperymentalnym składzie. Na ławce trenerskiej zabrakło Michała Winiarskiego, a na boisku nie pojawiło się kilku zawodników z podstawowej szóstki między innymi Mariusz Wlazły, Pablo Crer czy Moritz Reichert. Szansę gry dostali zmiennicy, którzy szczególnie w dwóch pierwszych setach pokazali się z dobrej strony. – Zawodnicy, którzy nie pokazują się na boisku, naprawdę grają dobrze. Mecze wewnętrzne na treningach są bardzo wyrównane, nie są one do jednej bramki. Wszyscy dobrze pracujemy, co pokazaliśmy w pierwszych dwóch setach. Później czegoś nam zabrakło. Nie wiem czy energii czy siły – zakończył Mateusz Mika.
źródło: opr. własne, PLS TV