Tylko w pierwszym secie zawodnicy Jakuba Bednaruka byli w stanie nawiązać wyrównaną walkę z jastrzębianami. Po nim ich jakość gry znacznie się pogorszyła i byli oni tylko tłem dla swoich rywali. Zaczęli popełniać proste błędy, które powodowały, że od samego początku musieli gonić swoich przeciwników. Gracze Luke’a Reynoldsa kontrolowali jednak pozostałe trzy partie i zasłużenie zgarnęli komplet punktów. Przed będzinianami jeszcze sporo do poprawy, ale mają oni tego świadomość. Wiedzą także, że potrafią grać dobrze. Ze Strefą Siatkówki o zakończonym pojedynku, kłopotach drużyny, celach, a także panującej pandemii rozmawiał Rafał Sobański.
Pierwszy set pokazał, że potraficie nawiązać wyrównaną walkę z każdym zespołem. Potem było już tylko gorzej. Jaka była tego przyczyna?
Rafał Sobański: – Pierwszy set pokazał to, co potrafimy grać i na co codziennie pracujemy na treningach. Udowadnia on nam, że przy odpowiedniej koncentracji i zaangażowaniu potrafimy grać na wysokim poziomie i nawiązać walkę z jastrzębianami. Nie ma co ukrywać, że nasi rywale są topowym zespołem, a my musimy łapać doświadczenie przeciwko grze z takimi drużynami. To właśnie gra z takimi ekipami pokazuje nam, gdzie jeszcze mamy rezerwy i możemy się poprawić. Trzy kolejne sety były dla nas bardzo ciężkie, bo zagrywką odrzucili nas od siatki. Jeśli taki zespół dostanie troszeczkę luzu, kiedy pozwolimy im odjechać i mają trochę luźniej, to zagrywką potrafią nas zdemolować i tak też było. Nam nie siedziało przyjęcie, a potem nie potrafiliśmy wybrnąć z tych sytuacji i wykonać niejednokrotnie prostych zagrań.
Były momenty, gdzie zbliżaliście się do swoich przeciwników i wtedy popełnialiście proste błędy, co niwelowało wasz cały wysiłek. Zgadza się pan, że za dużo było takich typowych ,,baboli”?
– Popełnialiśmy błędy, które wyprowadzają z równowagi. Gdyby to były pomyłki przy naszym ryzyku typu atak w aut, bo chciało się wykorzystać blok przeciwnika, czy próba kiwki przy ryzyku. My popełnialiśmy proste błędy, przy których jak to się mówi ręce opadają i to one nam podcinały skrzydła. Następnie błędy te się powielały i każdy z nas zamiast walczyć o każdą piłkę, to patrzył jeden na drugiego. Tak to nie powinno wyglądać.
Wasza ławka rezerwowych jest krótka, a dodatkowo dopadły was kłopoty zdrowotne. Kiedy jest szansa na to, aby cały kwadrat dla rezerwowych był pełny?
– Zarówno Artur (Ratajczak – przyp.red), jak i Kacper (Bobrowski – przyp.red) na pewno by nam się przydali, zarówno w kwestii sportowej, jak i mentalnej. Artur jest naszym kapitanem i umie w odpowiednim momencie ,,wrzasnąć”, ale też i uspokoić. Czekamy na niego. Wiemy, że już niedługo ma szansę wrócić. W przypadku Kacpra sprawa jest świeża.
A co z nowym przyjmującym, który ma się pojawić?
– Nie wiadomo, co dalej z nowym przyjmującym. My nie skupiamy się na tym, ale nas słuchy dochodzą, że są poszukiwania i jest blisko. Mamy nadzieję, że za chwilę znowu będziemy w komplecie i gdzieś będziemy szukać pomocy. Jeżeli tym na boisku nie będzie szło, to żeby ci z kwadratu dla rezerwowych pomogli. W spotkaniu przeciwko jastrzębianom wszedł Michał (Godlewski – przyp.red) i według mnie zaliczył dobrą zmianę. Musimy powoli dokładać cegiełki i mam nadzieję, że powtórzymy sytuację z poprzedniego sezonu, gdzie przyszedł na nas czas. Wiemy, że pracujemy dobrze i uważam, że jeżeli zdobędziemy ten pierwszy punkt, to zejdzie z nas taka presja i zaczniemy grać jeszcze lepiej.
Terminarz też wam nie sprzyja. Zaczęliście granie z drużynami z samego ,,czuba”. Teraz przed wami Trefl Gdańsk, czyli teoretycznie powinno być łatwiej, ale czy na pewno?
– Nie ma co ukrywać, że zarówno w tym sezonie, jak i poprzednim, terminarz nas nie rozpieszcza. Z drugiej strony nie ma się co dziwić. Gramy w lidze mistrzów świata i tutaj nie ma słabych zespołów. Dotychczasowe mecze pokazują, że każdy musi uważać na każdego. Jeszcze kilka lat temu były dwa, czy trzy zespoły, które odstawały od reszty, kilka które były w środku, a cztery poza zasięgiem, ale teraz to się tak wyrównało, że uważam, iż każdy może grać jak równy z równym i urywać punkty. Nazywają nas faworytem do spadku, a my musimy szukać w każdym spotkaniu swoich szans na punkty. Ja osobiście uważam, że jest to określenie niesłuszne i jeszcze udowodnimy to na boisku.
Czy koronawirus to będzie jeden z najtrudniejszych przeciwników w tych rozgrywkach?
– Władze PlusLigi nadzorują to wszystko, a my musimy się do tego stosować. Prawda jest taka, że dbamy o siebie, są restrykcje to chodzimy w maseczkach w miejscach publicznych, wchodząc i wychodząc na halę dezynfekujemy ręce. Przebywamy w swoim gronie plus nasze rodziny. Unikamy jak się tylko da kontaktów publicznych, ale prawda jest taka, że mieszkam w bloku, gdzie trzeba wjeżdżać windą i nie wiem, czy ktoś koło mnie nie ma koronawirusa i czy tym samym ja nie mogę go złapać. Mam nadzieję, że inne drużyny także podchodzą do tego profesjonalnie. Robimy, co możemy, a jak widać można dostać katar, kaszel, czy gorączki i wychodzi na to, że cała drużyna jest chora. Tego niestety nie przeskoczymy. Mamy takie czasy, musimy zacisnąć zęby i walczyć z tym. Mam nadzieję, że unikniemy drastycznych środków typu przerwanie rozgrywek, czy pauzy, bo jest to nam niepotrzebne.
źródło: inf. własna