Długi i emocjonujący mecz oglądali kibice zgromadzeni w poniedziałkowy wieczór w hali w Szopienicach. Tutejszy GKS, mimo iż przegrywał 0:2 ze Stalą Nysa, potrafił się pozbierać i ostatecznie odnieść drugie zwycięstwo w sezonie. Sympatyków katowiczan taki obrót sprawy nie powinien dziwić, gdyż w zeszłym sezonie ich drużyna przyzwyczaiła, że losy meczów rozstrzygane były zazwyczaj dopiero w tie-breaku. Jednak w sytuacji, gdy cały czas gospodarze musieli gonić wynik, by odwrócić losy meczu, osiągnięty rezultat przyjęli z dużą radością. Podkreślał to trener GieKSy Grzegorz Słaby, który zadebiutował w Katowicach w roli pierwszego szkoleniowca.
Jego drużyna w pierwszych dwóch setach dotrzymywała kroku przyjezdnym, a o jej porażce zadecydowały pojedyncze akcje, przegrane głównie w końcówkach. Powyższe sprawiło, że dość niespodziewanie na tablicy wyników zrobiło się 0:2. – Stal Nysa jest zespołem ogromnie doświadczonym i to nie jest typowy beniaminek. Po drugiej stronie siatki występowali byli reprezentanci kraju oraz ludzie, którzy do tego aspirują, jak Bartłomiej Lemański, czy Marcin Komenda. Ponadto na boisku był też Michał Ruciak, który rozegrał ponad 500 meczów w tej lidze, więc należy uznać, że nasz przeciwnik przez pierwsze dwa sety po prostu dobrze grał w siatkówkę. My nie mogliśmy się w żaden sposób zaczepić na kontrataku, bo bardzo dużo piłek wybijali nam po bloku w aut, co nas bardzo mocno frustrowało – podsumował Grzegorz Słaby.
Gra jego podopiecznych zaskoczyła od trzeciej partii, w czym duża zasługa zmian jakie wprowadził. Jakub Szymański oraz Emanuel Kohut wnieśli sporo ożywienia i podnieśli walory ofensywne katowiczan: – W meczu przeciwko Stali nasz kwadrat dla rezerwowych bardzo mocno pomógł drużynie w odniesieniu zwycięstwa, z czego się bardzo cieszę. Każdy, kto wchodził na boisko, wnosił dla nas nową jakość i to pokazuje, że ten zespół ma czternastu siatkarzy i cały sztab ludzi, który na ten wynik pracował – dodał.
Mistrzowie tie-breaków to termin, który idealnie pasował do siatkarzy GieKSy w minionym sezonie PlusLigi. Kiedy tylko w poniedziałkowy wieczór zrobiło się 2:2, większość kibiców żółto-czarnych uśmiechnęła się na to wspomnienie. Wszak ich zawodnicy już niejednokrotnie udowadniali, że potrafią zmienić swoją grę ze słabej na dobrą, jak i odwrotnie, czego efektem były zawsze długie pojedynki. – Po spotkaniu ze Stalą musimy się cieszyć z tie-breaka, bo po dwóch pierwszych setach bralibyśmy go w ciemno. Nas denerwuje przede wszystkim to, gdy my prowadzimy grę i mamy przewagę, a nie potrafimy kończyć meczów z większą zdobyczą punktową. Po tym meczu jestem niezmiernie zadowolony z tego, że mamy te dwa punkty po takim ciężkim pojedynku – stwierdził Słaby.
Katowiczanie zaliczyli bardzo dobry start i po dwóch kolejkach są jedną z czterech drużyn niepokonanych w PlusLidze. Dodatkowo taki mecz, gdzie odwrócili jego losy może być dobrym bodźcem na kolejne. – Początek sezonu jest dla nas bardzo udany. W meczu przeciwko suwałczanom potrafiliśmy wykorzystać to, że po ich stronie brakowało jakichś zawodników. Ponadto graliśmy dobrze. Po tym spotkaniu ze Stalą mam nadzieję, że ten zespół zostanie bardzo mocno wzmocniony mentalnie i każdy dostanie jeszcze większej motywacji do pracy. Mecze te pokazały, że będziemy korzystać i mamy ludzi, którzy mogą zmieniać z ławki ich losy – powiedział trener GKS-u.
Jego podopieczni nie będą mieli zbyt dużo czasu na relaks i regenerację, gdyż już w piątek przyjeżdża do nich Asseco Resovia Rzeszów, która podrażniona wysoką porażką w Jastrzębiu Zdroju zapewne będzie chciała udowodnić, że falstart w rozgrywkach był tylko przypadkiem. – Tak jest ta liga ukształtowana, że tak naprawdę zespoły, które zagrają z całym czubem potem przyjeżdżają do nas, więc każdy będzie chciał się odkuć. My jesteśmy na to przygotowani, a na pewno ten wymiar psychiczny, że my w meczu z Asseco Resovią nic nie musimy tylko możemy, a na pewno będziemy bardzo chcieli, to jest nasz handicap. Trzeba też pamiętać z kim rzeszowianie grali, czyli ze ścisłą czołówką ligi. Prawda jest taka, że mają ogromny potencjał i jak sami twierdzą będą mieli jeszcze mecze lepsze i gorsze, ale żeby zagrali gorszy mecz to my musimy przyczynić się do tego – dodał.
Dla Słabego obecny sezon jest pierwszym w roli głównego szkoleniowca GKS-u. Po perypetiach jakie miały miejsce w przerwie między rozgrywkami włodarze klubu postanowiły postawić na ,,swojego” i do tej pory nie powinny swojej decyzji żałować, gdyż drużyna prezentuje się bardzo dobrze. – W Katowicach jestem już od drugiej ligi, przez pierwszą, a potem byłem asystentem Piotra Gruszki, czy Dariusza Daszkiewicza. To jest miasto w którym się urodziłem i nie mógłbym sobie wymarzyć lepszego początku, bo jestem dumny, że mogę nosić ten herb. Po to się trzyma osoby w sztabie, które są miejscowe, bo wiadomo iż w trudniejszych momentach są one w stanie zrobić trochę więcej dla klubu – zakończył.
źródło: inf. własna