Siatkarze PGE Skry Bełchatów przed własną publicznością musieli uznać wyższość Alruonu CMC Warta Zawiercie. Choć pojedynek był zacięty, to ostatecznie 3:1 triumfowali zawiercianie. – Ten mecz był na styku, praktycznie od początku do końca. Nie było momentu, w którym albo my, albo zespół z Zawiercia się poddał. Myślę, że fajnie się oglądało to widowisko, choć z pewnością lepiej oglądało się to kibicom z Zawiercia – mówił po porażce środkowy PGE Skry Karol Kłos.
Komplet punktów pojechał do Zawiercia. Podopieczni Igora Kolakovicia byli w stanie rozstrzygnąć na swoją korzyść trzy z czterech rozegranych w Bełchatowie setów. Każdy z nich był bardzo zacięty.
– Brakowało takich dwóch dobrych akcji w naszym wykonaniu. Ten mecz był na styku, praktycznie od początku do końca. Nie było momentu, w którym albo my, albo zespół z Zawiercia się poddał. Myślę, że fajnie się oglądało to widowisko, choć z pewnością lepiej oglądało się to kibicom z Zawiercia – podsumował Karol Kłos. Środkowy na boisku pojawił się dopiero w ostatniej partii. – Nie ma czasu, żeby to rozpamiętywać, jest jeszcze wiele meczów i wiele punktów do zdobycia. Oczywiście porażka bez zdobycia ani jednego punktu przed własną publicznością boli. Trzeba to przegadać, trochę potrenować – przyznał doświadczony środkowy.
Na boisku po stronie PGE Skry cały czas brakuje Taylora Sandera, który dochodzi do pełni formy fizycznej. – Cały czas czekamy też na nasze brakujące ogniowo, myślę, że nie jest to żadna tajemnica, że czekamy na Taylora Sandera, żeby nam pomógł, żeby pomógł nam też w treningach, myślę, że wszystko będzie na dobrej drodze. Czasem w życiu trzeba trochę cierpliwości – zapowiedział Karol Kłos.
Jego zespół kolejny mecz rozegra z Grupą Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która pewnie wygrała swoje dotychczasowe spotkania PlusLigi 3:0. – ZAKSA już powoli się rozpędza, wygrała pewnie dwa mecze i mam nadzieję, że że u nas się zatrzyma. Mile ich ugościmy, chociaż trzeba przyznać, że nie mamy łatwego terminarza, przed nami trudne spotkania. Tego grania naprawdę będzie dużo, więc trzeba patrzeć w przyszłość – zakończył Karol Kłos.
źródło: opr. własne, polsatsport.pl