– Współpraca ze sztabem szkoleniowym oraz nowymi zawodnikami przebiega bardzo dobrze. W zespole panuje pozytywna chemia, potrzebujemy czasu na zgranie – powiedział nowy zawodnik Indykpolu AZS Olsztyn Kamil Droszyński.
Jak przebiegał wasz poranny trening, co zrealizowaliście w jego trakcie?
Kamil Droszyński: – Z rana mieliśmy trening siłowy na siłowni oraz trening funkcjonalny, trenowaliśmy trochę w hali, ale był to trening dla rozgrywających. Po południu będzie to typowy trening w hali, przed samym treningiem trener nakreśli nam na jakie elementy należy zwrócić uwagę i my z tego się wywiązujemy.
Za rok w hali Urania dojdzie do remontu, jakie masz zdanie o tym obiekcie?
– W hali Urania grałem jedynie epizodycznie, grałem w tej hali z moimi byłymi drużynami. W tej dużej hali bardzo dobrze się trenuje, dobrze przyjmuje się zagrywkę. Po tym remoncie, który będzie miał miejsce za rok, hala powinna przyciągnąć jeszcze więcej kibiców.
Jakie są twoje opinie po pierwszych sparingowych meczach AZS-u?
– Do tej pory rozegraliśmy cztery mecze, trzy z nich wygraliśmy, a jeden przegraliśmy. Pierwszy mecz nie potoczył się po naszej myśli, przegraliśmy go. W dwumeczu ze Ślepskiem wychodziło nam wszystko, zarówno w Olsztynie jak i Iławie. Każde zwycięstwo buduje drużynę. Zrobiliśmy postęp w porównaniu do turnieju w Suwałkach, widać było dużo świeżości w naszym wykonaniu.
W drużynie nie ma nerwowych ruchów widać pewność siebie, a ty jesteś przygotowywany do pełnienia ważnej roli w drużynie, jesteś kreowany na lidera tej ekipy.
– Trener daje nam dużo swobody, daje komfort, aby zawodnik sam zdecydował, co ma zrobić na boisku. Trener akceptuje nasze decyzje, każdy z nas podejmuje ryzyko, czy to w polu zagrywki, czy w różnych zagraniach. Taka gra przynosi dobre efekty, czego świadectwem są dwa zwycięstwa ze Ślepskiem.
Wcześniej grałeś z Wojciechem Żalińskim oraz z Dmytro Teromienko, czy łatwiej było ci się z nimi zrozumieć na boisku niż z innymi zawodnikami?
– Ze wszystkimi zawodnikami potrzeba czasu, aby się zgrać. Wiadomo, że z Wojtkiem i Dimą graliśmy w jednej drużynie dwa lata temu, uważam iż z nimi jestem bardziej „dotarty” jeżeli chodzi o zrozumienie. Każdy z tych zawodników ma na celu odnoszenie zwycięstw, każdy z nich jest doświadczony i zamierza odnosić zwycięstwa. Z pozostałymi siatkarzami na pewno się zrozumiemy, mamy jeszcze dwa tygodnie do rozpoczęcia ligi. Siatkówka sprawia mi bardzo dużo przyjemności, jest to jednocześnie moja pasja, mamy dobrą grupę, w której panuje chemia.
Jak poradziłeś sobie w okresie koronawirusa bez siatkówki?
– Czekałem na dalszy rozwój wydarzeń w okresie pandemii, nie poradziłem sobie z tym, starałem się trenować w warunkach domowych. Potem była siatkówka plażowa, cieszę się, że powróciliśmy do normalnego toku trenowania i liczę na pozytywny rozwój wydarzeń.
Jak oceniasz sztab szkoleniowy AZS-u?
– W pierwszym okresie przygotowań wiele czasu spędziliśmy na siłowni, siatkówka jest wówczas na dalszym planie. Z biegiem czasu te proporcje się zmieniły, na plan pierwszy wysunęła się siatkówka, stawiamy na technikę, zgranie. Trener daje nam dużo swobody, jest duże porozumienie między nami a sztabem, dzięki temu jest chemia.
Jak zaczęła się twoja przygoda z siatkówką?
– Zaczynałem od piłki nożnej, od pozycji bramkarza. Do gry w siatkówkę przekonała mnie moja siostra. Następnie przeniosłem się do Bydgoszczy, potem uczyłem się w SMS-ie, grałem w kilku klubach i obecnie będę występował w Olsztynie.
Masz kilka medali na swoim koncie w kategoriach juniorskich, czy nie żałujesz swoich dotychczasowych decyzji?
– Swoich decyzji na pewno nie żałuję, nigdy nie wiadomo, jak to wszystko by się potoczyło. Parę decyzji przemyślałbym jeszcze raz, ale podjąłbym takie same, liczę, że wszystko będzie toczyło się w dobrym kierunku.
Kiedy zaczęła się twoja fascynacja siatkówką?
– Całe zainteresowanie zaczęło się w szkole podstawowej. Następnie jeździłem na mecze Delecty Bydgoszcz, gdy ta ekipa rywalizowała z najlepszymi drużynami, robiłem zdjęcia siatkarzom jak np. Mariuszowi Wlazłemu. Po paru latach dzieliłem z nim szatnię i grałem z nim w jednej drużynie. Takie sytuacje pokazują, że warto wierzyć w swoje pasje, warto jest marzyć i oglądać najlepszych. Od takich rzeczy wszystko się zaczyna. Jeżeli chodzi o idoli sportowych to byli nimi: Mariusz Wlazły oraz Michał Winiarski. Cała drużyna Skry Bełchatów zrobiła na mnie ogromne wrażenie, warto było ich oglądać, było to dla mnie ogromne przeżycie jako dla kilkunastoletniego chłopaka.
Od którego z rozgrywających najwięcej się nauczyłeś?
– W każdej drużynie, w której grałem miałem u swojego boku doświadczonego rozgrywającego. W Lindemals Aalst grałem razem Frankiem Depestele, który jest legendą belgijskiej siatkówki, z kolei w Radomiu grałem razem Dejanem Vinciciem, rozgrywającym reprezentacji Słowenii. Ostatnie dwa sezony spędziłem w Skrze Bełchatów i grałem razem z Grzegorzem Łomaczem. Każdy z tych zawodników wiele wniósł do mojej gry, nauczyli mnie podejmować wybory w trudnych sytuacjach. Dużo nauczyłem się od strony technicznej, ciężko mi wybrać jednego z tych trzech zawodników, który pomógł mi najwięcej. Wszyscy rozgrywający robili to bezinteresownie, pomagali mi, pomimo że byłem młody.
Czy dwa lata spędzone w Skrze to nie był przez ciebie zmarnowany czas?
– To był czas na naukę, bardzo dużo się nauczyłem. W pierwszym sezonie trener Roberto Piazza bardzo dużo zmienił w mojej grze, zmienił moją mentalność, potem tą naukę kontynuowałem u boku trenera Gogola. Ten czas ukształtował mnie jako zawodnika, swoją naukę oraz obserwację gry z boku mogę wykorzystać na boisku w Olsztynie.
Jaki model wyboru składu ci odpowiada, czy wykrystalizowana szóstka, czy rywalizacja do samego końca i w ostatniej chwili dowiadujecie się kto zagra na boisku?
– Rywalizacja w zespole jest cały czas, Przemysław Stępień to dobry zawodnik. Trener na pewno nie wybrał jeszcze nikogo, nasza rywalizacja zawsze zaczyna się od poniedziałku na treningu. Nie można odpuszczać treningów, przez cały czas trzeba być skupionym i skoncentrowanym. Decyzje podejmowane przez trenera w piątek, czy w sobotę są jego wyborami. Cieszę się, że mogę przez cały czas występować na boisku, liczę, że każdemu z nas trener da szansę gry.
Czy dłużył ci się okres przygotowawczy?
– Wszystko przebiegło w sposób naturalny. Dobrze spędziliśmy czas w okresie przygotowawczym, szybko zorientowaliśmy się, że dobiegł do końca. Jeżeli coś robi się z pasją, z przyjemnością to czas szybko leci. Obecnie jesteśmy kompletną drużyną, pracujemy nad drobnymi detalami, które zamierzamy poprawić.
źródło: indykpolazs.pl