Dominik Jaglarski po dwóch sezonach przerwy powrócił w szeregi BBTS-u Bielsko-Biała. – Kiedyś 1. liga była niszowa. Patrzyło się na nią z przymrużeniem oka. Z roku na rok wygląda to coraz bardziej profesjonalnie. Mecze są transmitowane przez telewizję. Dochodzi większy prestiż. Uważam, że to był dobry ruch, że z PlusLigi przeszedłem do 1. ligi – powiedział libero bielskiej drużyny.
Katarzyna Porębska: Kilkanaście dni temu wzięliście udział w PreZero Grand Prix Polskiej Ligi Siatkówki w Krakowie. Naprawdę niewiele zabrakło, abyście awansowali do turnieju finałowego.
Dominik Jaglarski: Rzeczywiście niewiele zabrakło, ale taka jest siatkówka. Sądzę, że każdy zespół, który przyjechał do Krakowa chciał awansować do turnieju finałowego w Gdańsku. Nam nie pozostało nic innego, jak się z tym pogodzić. Chyba najbardziej żałujemy tego przegranego tie-breaka z Asseco Resovią i szkoda meczu z GKS-em Katowice. Nie graliśmy tego, na co nas naprawdę stać. Jednak chyba jak wszyscy uczymy się tej nowej dyscypliny gry na piasku w czteroosobowych składach.
W mojej ocenie poziom rywalizacji był naprawdę wysoki, a wasz zespół pokazał się z świetnej strony.
– Bardzo mnie to cieszy jeśli osoba, która ma obycie z siatkówką, stała z boku, obserwowała naszą grę i doszła do takich wniosków. Mogę jedynie podziękować za te miłe słowa.
Mam wrażenie, że swoją postawą na boisku zaskoczyliście zarówno drużyny plusligowe, a także kibiców. Sądzę iż spodziewano się, że zespół 1. ligi będzie odstawał poziomem od innych i będziecie przysłowiowymi chłopcami do bicia. A było wręcz odwrotnie, bo udział w turnieju zaczęliście z wysokiego „c”.
– Można powiedzieć, że na początku zaczęliśmy uchodzić za czarnego konia turnieju (śmiech). Czy zaczęliśmy z wysokiego „c”? Powiem tak, po prostu mecz przeciwko ZAKSIE dobrze się dla nas ułożył. Grało się nam po prostu dobrze.
To, co zaprezentowaliście w Krakowie wydaje mi, że zaowocuje podczas dalszej części przygotowań do sezonu 2020/21 TAURON 1. Ligi. Mam rację?
– Na pewno! Zgadzam się w stu procentach z tym, co pani powiedziała. Gra na plaży daje bardzo dużo w czasie przygotowań do sezonu halowego. Mam na myśli samo obycie z piłką. Jeśli ktoś w przerwie między sezonami pochodzi na plażę, to widać po zawodniku, że kompletnie inaczej prezentuje się na samym początku przygotowań. Powiem tak, piłka po prostu się słucha. Mimo że w teorii to inny model, ale niezależnie od modelu to w dalszym ciągu piłka.
Część trenerów jest podzielona co do tego, czy zawodnicy w przerwie pomiędzy sezonami powinni grać w siatkówkę plażową. Istnieje ryzyko, że nadwyrężą mięśnie i w okresie gry na hali mogą doznać kontuzji. Chyba wszystko ma swoje plusy i minusy?
– Dokładnie tak. Osobiście uważam, że jakąś aktywność sportową pomiędzy sezonami należy zachować. Wyjście na plażówkę raz, czy dwa ze znajomymi nie uważam za nic złego. Powinno się z takiej możliwości po prostu korzystać. Myślę, że zawodowe granie w plażówkę dla zawodnika halowego nie jest wskazane ze względu na wzmożoną intensywność. Natomiast gra na piasku od czasu do czasu to dobra forma aktywności, możliwość poruszania i złapania mobilności. Wiedząc, że czeka mnie sezon gry na hali nie ukrywam, że czasami gram na piasku, ale nie jeżdżę już po żadnych turniejach siatkówki plażowej typu Plaża Open, czy Plaża Gotyk.
Po dwóch latach przerwy wraca pan do Bielska-Biała. Ciągnie pana w tę część Polski?
– Nie mogę powiedzieć, bo rzeczywiście ciągnie mnie do Bielska-Białej. To fajne miasto. Przyznaję, że jak po dłuższej przerwie znowu przyjechałem do Bielska-Białej to przy wjeździe do miasta serce szybciej mi zabiło. Jest to przede wszystkim bardzo dobry ośrodek treningowy. Mamy do dyspozycji świetną halę. Udało się zbudować bardzo dobry skład, perspektywiczny i z szansami na awans. Nie mówię wprost, że awansujemy, bo siatkówka bywa nieobliczalna. To jest sport, a w nim nie można być niczego pewnym. W poprzednich latach dobrze się czułem w Bielsku-Białej. Mam nadzieję, że w nadchodzącym sezonie również dobrze będę się tam czuł. Jak na razie skład mentalnie od szatni wygląda dobrze. Charaktery są dobrze dobrane. Póki, co wszystko jest na plus.
Zamienił pan PlusLigę na 1. ligę. Te rozgrywki z roku na rok są coraz silniejsze i chyba stają się coraz popularniejsze wśród zawodników? Ta liga przestała być chyba pomijana i dyskryminowana przez siatkarzy?
– Dokładnie tak. Kiedyś 1. liga była niszowa. Patrzyło się na nią z przymrużeniem oka. Z roku na rok wygląda to coraz bardziej profesjonalnie. Mecze są transmitowane przez telewizję. Zaczyna to być zupełnie inaczej finansowane. Dochodzi większy prestiż. Uważam, że to był dobry ruch, że z PlusLigi przeszedłem do 1. ligi. Zobaczymy, jak wszystko będzie układało się już w czasie rozgrywania sezonu.
źródło: tauron1liga.pl