– Pierwsze miejsce jest dla mnie niezwykle ważne i chciałbym moją reprezentacyjną karierę zakończyć zwycięstwem w turnieju olimpijskim. Jeśli nie będzie mi to dane, to będę musiał pogodzić się z tym, żyć dalej i zacząć się spełniać w czymś innym niż siatkówka – mówi w wywiadzie dla „PS” Michał Kubiak.
Zastanawiał się pan nad tym, co robiłby teraz na igrzyskach w Tokio, gdyby nie pandemia i ich przełożenie?
Michał Kubiak: – Mielibyśmy za sobą udział w ceremonii otwarcia i pewnie byśmy się przygotowywali do tego, aby z kimś wygrać… Nieważne z kim w końcu zagramy w Tokio na początku, bo w najwyższej formie mamy być nie na pierwszy mecz, lecz na ćwierćfinał, półfinał i ostateczną walkę o złoto.
Bartosz Kurek mówił o tym, że jeśli igrzyska się odbędą, będą nie tylko wielkim świętem sportu, ale i symbolem powrotu do normalności.
– I mam nadzieję, że tak będzie, a igrzyska dojdą do skutku. Na razie nie dochodzą mnie słuchy o tym, że rywalizacja w Tokio miałaby się nie odbyć. Możemy tylko czekać i trenować, bo i tak jesteśmy uzależnieni od osób decyzyjnych. Nawet jeśli zaczniemy gdybać, czy coś się zmieni, gdyby któryś z nas doznał kontuzji w najbliższym sezonie ligowym, to jako drużyna możemy na tym roku przerwy tylko zyskać.
Jednak trudno podczas dwóch dwutygodniowych zgrupowań i czterech sparingów wypracować coś, co będzie miało przełożenie na rywalizację w igrzyskach.
– Najważniejsze było spędzenie wspólnie czasu. Nikt się na nic nie obrażał, każdy dostawał szansę gry. I to się liczy, a nie to, czy będziemy grać podwójną krótką z tyłu.
Obecny sezon został okrojony z ważnych imprez, a zatem sami musieliście motywować się do treningów. Nawet podczas meczów towarzyskich w Zielonej Górze wcielaliście się w rolę kibiców, tworząc spontaniczny doping.
– Kluczowe założenie jest takie, żebyśmy dotrwali do końca serii sparingów bez kontuzji. To nasz priorytet, a wyniki stanowią drugorzędną sprawę, choć… jak już wychodzimy na boisko, to chcemy wygrywać zawsze. Do tej pory plan zrealizowaliśmy. Każdy z nas zna swoje możliwości, mamy mniejsze lub większe kłopoty, lecz po takiej przerwie w grze trudno ich uniknąć. Na pewno nie jest łatwo, by po kilku miesiącach bez siatkarskich treningów oddawać po kilkaset skoków dziennie, ale jesteśmy profesjonalistami i wiemy, co mamy robić.
Rozmawiała Edyta Kowalczyk – więcej w Przeglądzie Sportowym
źródło: Przegląd Sportowy