– Pod względem organizacyjnym jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do pracy. Mój zamysł jest taki, żeby w początkowej fazie przygotowań nasza praca była nieco spokojniejsza i na mniejszych obciążeniach. W pierwszym tygodniu pracy skupimy się na tym, żeby zbadać dokładnie kondycję zawodników po dłuższej przerwie od siatkówki w związku z sytuacją z koronawirusem – powiedział w wywiadzie dla oficjalnego portalu PlusLigi Alberto Giuliani, szkoleniowiec Asseco Resovii Rzeszów.
– Trzeba mieć na uwadze, że zdecydowana większość naszych zawodników miała całkowitą przerwę od siatkówki i normalnych treningów. Po takiej kilkumiesięcznej przerwie ciężko jest od razu wrócić na wysokie obroty i trzeba dozować obciążenia tak żeby stopniowo odbudować formę. To jest zupełnie nowa sytuacja dla nas wszystkich – dodał włoski trener.
Czy ma pan do dyspozycji wszystkich zawodników od początku przygotowań?
Alberto Giuliani: – Tak, z małym wyjątkiem dotyczącym Fabiana Drzyzgi, który będzie do dyspozycji reprezentacji na mecze towarzyskie, ale Fabian jest już w tej lepszej sytuacji, że ma za sobą okres treningowy z kadrą.
Jest pan zadowolony ze składu, jaki udało się zbudować w Rzeszowie?
– Uważam, że klub wykonał dobrą pracę jeśli chodzi o zestawienie personalne zespołu. Nie znam jeszcze dokładnie poziomu PlusLigi i siły innych drużyn. Moim zdaniem mamy jednak wyrównany zespół, która będzie w stanie grać siatkówkę na wysokim poziomie.
Jeśli chodzi o graczy na pewno najlepiej zna pan możliwości Klemena Cebulja, z którym pracuje pan w reprezentacji Słowenii.
– Wolę rozmawiać o drużynie jako całości, a nie o indywidualnych zawodnikach. Jako trener uważam, że nie można nikogo wyróżniać, nawet jeśli mamy w zespole takich graczy jak Fabian Drzyzga czy Klemen Cebulj. Zresztą mamy w drużynie wielu dobrych zawodników. Chodzi o to, żebyśmy na boisku pokazali jakość jako zespół i grali drużynowo, a nie indywidualnie.
W drużynie nie brakuje obcokrajowców, ale nie wszyscy z nich będą mogli występować jednocześnie na boisku. To nie stanowi dla pana problemu, że trzeba będzie liczyć się z limitem?
– Zależy mi na tym, żeby stworzyć tożsamość naszej drużyny. Dla mnie nie jest ważne ilu mamy obcokrajowców a ilu Polaków. Asseco Resovia ma być zespołem, który w każdym meczu będzie walczył o zwycięstwo niezależnie od klasy rywala.
Czy zespół ma postawiony konkretny cel do zrealizowania?
– Moim celem jest wygrać jak najwięcej meczów i zawsze grać o zwycięstwo. Nie wiem i chyba nie do końca chcę wiedzieć jakie cele stawiają przed nami włodarze klubu. Ja skupiam się na tym, żeby nasza drużyna była waleczna i jak najwięcej wygrywała.
Kadra zespołu jest szeroka; na chwilę obecną liczy nawet 5 środkowych. Czy to jest już skład na cały sezon, czy będą jeszcze jakieś roszady, czy wypożyczenia jednego ze środkowych?
– Na razie wstrzymujemy się z decyzjami, ponieważ chciałbym sprawdzić kondycję każdego z graczy. Potem zadecydujemy co jest najlepsze dla drużyny.
Czy cykl przygotowań do sezonu jest już dokładnie znany? Asseco Resovia weźmie również udział w lidze letniej…
– Wykorzystamy ten okres aby dać pograć wszystkim zawodnikom. Małym problemem w przygotowaniach może być osiągnięcie równowagi w poziomie gry i formie poszczególnych graczy. Będą tacy, którzy już mają za sobą cykl treningowy na zgrupowaniu reprezentacji. Z kolei na drugim biegunie będą ci, którzy mieli praktycznie kilkumiesięczną przerwę od treningów siatkarskich. Najważniejsze w przygotowaniach będzie to żeby w jakiś sposób wyrównać poziom kondycyjny zawodników tak aby drużyna mogła trenować na dobrym poziomie. W późniejszym etapie będziemy pracować nad detalami i ustawieniami zespołu.
Jakiego rodzaju treningi planuje pan w pierwszych tygodniach przygotowań?
– Na razie bazujemy na przygotowaniach indywidualnych. Pracujemy na siłowni i na hali, przy czym w pierwszym tygodniu mamy zaplanowane tylko dwa treningi techniczne. Z każdym kolejnym tygodniem nasza praca na hali będzie coraz bardziej intensywna.
Wspomniał pan, że nie zna dokładnie poziomu i potencjału poszczególnych drużyn PlusLigi. W poprzednich sezonach miał pan jednak okazję śledzić pojedyncze mecze polskiej ligi, chociażby pod kątem gry reprezentantów Słowenii…
– Uważam, że poziom PlusLigi jest wysoki. Na pewno jest kilka bardzo mocnych klubów, które mają duże ambicje. Liczę na to, że my też będziemy jednym z wiodących zespołów w tych rozgrywkach.
Dla wszystkich zespołów to będzie nowe doświadczenie, żeby tak szybko zaczynać przygotowania i rozgrywki, po tak długiej przerwie z uwagi na obostrzenia epidemiologiczne…
– To jest rzeczywiście nowa sytuacja dla nas wszystkich i każdy z nas w sztabie myślał o tym, co należy zmienić żeby dostosować się do tych nietypowych okoliczności. Kluczowe jest to, żeby jak najszybciej dostrzec i zrozumieć reakcję każdego z graczy na obciążenia treningowe. Czekamy też oczywiście na potwierdzenie warunków organizacyjnych rozgrywania meczów, w tym zwłaszcza na kwestię dotyczącą obecności kibiców na hali. Jest wciąż sporo niewiadomych. Najważniejsze jest to, żebyśmy potrafili odpowiednio zareagować i przystosować się do wszelkich wymogów.
Czy może pan wyjawić okoliczności, w jakich został pan trenerem Asseco Resovii? Od jakiego czasu pozostawał pan w kontakcie z klubem i jaka była pana motywacja żeby związać się z zespołem z Rzeszowa?
– Nie była to żadna nadzwyczajna historia z długimi negocjacjami w tle. Wręcz przeciwnie, bardzo szybko znaleźliśmy z prezesem Piotrem Maciągiem wspólny język i w błyskawicznym tempie, dosłownie w 3-4 dni, dogadaliśmy szczegóły współpracy. Byłem bardzo zmotywowany do tego, żeby podjąć pracę w Rzeszowie. Z kolei prezesowi Maciągowi zależało na tym, żeby mnie tutaj ścignąć, więc szybko się dogadaliśmy. To z mojej strony wyszła propozycja podpisania rocznego kontraktu, ponieważ chciałem, żeby prezes klubu poznał mój styl pracy i żebyśmy wspólnie zadecydowali, czy nasza współpraca potrwa dłużej.
Spośród polskich zawodników w przeszłości miał pan okazję pracować w Cucine Lube z Bartoszek Kurkiem i to w trudnym dla niego momencie, kiedy dowiedział się, że weźmie udziału w MŚ w 2014 roku organizowanych w Polsce.
– Z okresu współpracy z Bartkiem najbardziej zapamiętałem popularne polskie przekleństwo zaczynające się na literę „k” (śmiech). A tak na poważnie, Bartek to znakomity zawodnik, który w zeszłym sezonie powrócił do ligi włoskiej i spisywał się w niej bardzo dobrze. Moim zdaniem kondycja mentalna zawodnika idzie w parze z formą fizyczną. Jeśli zawodnik jest w coraz lepszej formie fizycznej, to od strony psychologicznej jego pewność siebie też wzrasta.
Czego spodziewa się pan po współpracy z polskimi zawodnikami?
– Tego samego czego będę się spodziewał i wymagał od całej drużyny, czyli ciężkiej pracy i odpowiedniej postawy. Z każdym dniem pracy będziemy dążyć do tego, żeby wypracować właściwą mentalność w zespole. Od każdego zawodnika oczekuję dużego zaangażowania, współpracy i gotowości do pomocy koledze z zespołu. Co do Polaków, to liczę dodatkowo na to, że będą pomocni pozostałym kolegom z zespołu, żeby przystosowali się do miejscowych warunków i poznali lepiej polską mentalność.
Jaka jest pana filozofia siatkówki; na co pan najbardziej zwraca uwagę?
– Bardzo lubię i cenię sobie dobrą grę w obronie. Moim zdaniem drużyna, która gra walecznie w obronie, ma duże serce do gry. Dla mnie istotne jest, żeby zespół na boisku dał z siebie całą energię i serce.
Czy zależy panu, aby jak najszybciej wykrystalizowała się podstawowa szóstka zespołu? Do włoskich trenerów przylgnęła łatka, że lubią stawiać na wyjściowy skład i dość zachowawczo podchodzą do zmian.
– Moje podejście jest takie, żeby wydobyć z zespołu całą esencję, czyli maksimum możliwości. Nie zakładam z góry jaka będzie wyjściowa szóstka. Przy decyzjach personalnych będę kierował się formą zawodników i dobrem zespołu, tak, aby grać o zwycięstwa.
Każda drużyna potrzebuje lidera, czy to pod względem największej skuteczności, czy pod względem mentalnym. Czy widzi pan w Asseco Resovii kandydata na takiego przywódcę drużyny?
– Mam nadzieję, że nasz zespół będzie miał kilku takich liderów, nie tylko jednego. Oczywiście jeśli spojrzymy na dotychczasowe osiągnięcia i doświadczenie reprezentacyjne naszych zawodników, to takimi liderami drużyny pod każdym względem mogą być Fabian Drzyzga i Klemen Cebulj, ale tak jak już wcześniej wspomniałem, dla mnie najbardziej liczy się cały zespół i mam nadzieję, że wszyscy zawodnicy pokażą się z dobrej strony i będą wspólnie pracowali na zwycięstwa drużyny.
Jak się pan zapatruje na rywalizację zawodników o miejsce w podstawowym składzie? Z jednej strony, to może podwyższyć poziom treningów, a z drugiej, co w sytuacji gdy komuś trudno będzie zaakceptować rolę tylko rezerwowego?
– Na treningach bardzo dużo uwagi poświęcam na wzajemną rywalizację zawodników i stawiam im kolejne wyzwania. Dla mnie istotne jest to, żeby na treningach stworzyć w miarę możliwości warunki zbliżone do meczowych i przygotowywać zawodników na sytuacje stresowe, które pojawiają się w trakcie meczów. Gracze różnie na to reagują, ale to pomaga mi podejmować decyzje personalne co do składu. Dlatego dopóki nie zobaczę zachowania i postawy zawodników na treningach, to nie chcę mówić o wyjściowej szóstce na mecze.
Z pańskiego doświadczenia – ile czasu ten zespół, z oczywistych względów mocno przebudowany w porównaniu do poprzedniego sezonu, potrzebuje aby zgrać się ze sobą i dostosować się do preferowanego przez pana systemu gry?
– Trudno to wymierzyć czasowo przede wszystkim dlatego, że mamy do czynienia z nową historią i innymi okolicznościami niż zwykle. Owszem, zespół jest nowy i przebudowany, ale z drugiej strony, poza Fabianem Drzyzgą praktycznie od początku przygotowań będziemy mieli do dyspozycji praktycznie wszystkich zawodników, a to jest nietypowa sytuacja. Zwykle było tak, że drużyny posiadające w swoich składach reprezentantów poszczególnych krajów na początku przygotowań do sezonu ligowego dysponowały śladową liczbą graczy. Pamiętam taki sezon w Lube, że na pierwszym treningu miałem do dyspozycji zaledwie trzech, czy czterech zawodników. My teraz mamy ten komfort, że możemy od razu wspólnie trenować, przy czym trzeba mieć na uwadze, że zawodnicy są w różnej dyspozycji fizycznej i potrzebują czasu, żeby odbudować się po dłuższej przerwie od normalnych treningów i gry w siatkówkę. Życzyłbym sobie i po cichu liczę na to, że zdążymy przygotować dobrą formę już na początek PlusLigi. Nie obiecuję, że tak będzie, ale mam wrażenie, że ta cała sytuacja z koronawirusem akurat w tym wypadku może pomóc klubom w przygotowaniach do sezonu.
Wspomniał pan, że nie chce rozmawiać o przeszłości i problemach Asseco Resovii w ostatnich latach tylko o przyszłości i pana pracy z tym zespołem. Zdaje pan sobie jednak sprawę z presji oczekiwań, jaka ciąży na zawodnikach i trenerach tej drużyny przed każdym sezonem?
– Na pewno zainteresowanie klubem i postawą drużyny jest istotne, ale z mojej perspektywy wiele to nie zmienia. Ja zawsze dążę do tego, żeby mój zespół grał jak najlepiej i wygrywał jak najwięcej spotkań. Poza tym rola trenera jest jednak w pewnym sensie ograniczona. Możemy jak najwięcej wypracować na treningach i zrobić wszystko, żeby zawodnicy byli jak najlepiej przygotowani do walki, ale na końcu to oni wychodzą na boisko i mają swoją pracę do wykonania. To na jakim poziomie gra drużyna zależy w głównej mierze od tego, jaki poziom gry prezentują zawodnicy. Wierzę w to, że nasz zespół, niezależnie od siły i potencjału innych drużyn PlusLigi, jest w stanie grać na wysokim poziomie i bić się z każdym o zwycięstwo.
Miał pan zapewne okazję, żeby wymienić opinie na temat poziomu PlusLigi i potencjału poszczególnych zespołów ze swoimi rodakami pracującymi obecnie lub wcześniej w Polsce, przede wszystkim z Andreą Anastasim?
– Rzeczywiście, wielu włoskich trenerów miało już okazję pracować w Polsce i myślę, że były to pozytywne doświadczenia zarówno dla moich rodaków, jak i dla polskiej siatkówki. Cieszy to, że możemy wspólnie wymieniać się opiniami.
Czy pracując za granicą traktuje pan wyjątkowo rywalizację z zespołem prowadzonym przez swojego rodaka?
– Oczywiście, są to w pewnym sensie dodatkowe emocje, ale znów powtórzę, że to nie trener występuje na boisku i odgrywa na nim główną rolę. Trener jest od tego, żeby jak najlepiej przygotować zawodników do meczu zarówno pod względem fizycznym, mentalnym, jak i taktycznym, tak aby wybrać optymalny system gry. Decydujące znaczenie ma jednak walka zawodników. To oni rywalizują ze sobą na boisku. Oczywiście miło będzie spotkać się przy okazji meczów z Warszawą z Andreą Anastasim, ale nie widzę w tym żadnych podtekstów.
Ma pan na swoim koncie duże osiągnięcia czy to w lidze włoskiej, czy ostatnio z reprezentacją Słowenii. Z drugiej strony, wszyscy oczekują, że z takimi rekomendacjami zdziała pan wiele pozytywnego z Asseco Resovią…
– Takie jest już życie trenera, że wraz z osiągnięciami rośnie też presja i wszyscy oczekują, że już samym nazwiskiem wiele się zdziała. Ja jednak stawiam przede wszystkim na drużynę i wierzę, że wykorzystując swoje doświadczenie w pracy trenerskiej pomogę zawodnikom w tym, aby grali na dobrym poziomie. Istotą pracy trenera jest to, żeby pomóc swoim graczom żeby wydobyli z siebie to co najlepsze i grali na najwyższym możliwym poziomie. Pracuję w tym zawodzie już od wielu lat, więc wierzę, że to moje doświadczenie przyniesie efekty i pomoże zawodnikom Asseco Resovii.
Praca w Polsce, to też dodatkowe wyzwanie dla Pana i interesujący kierunek w trenerskiej karierze?
– Oczywiście. Wielu trenerów chwali sobie pracę w Polsce i chciałoby tutaj pracować. Mam nadzieję, że moja odpowiedź na to pytanie będzie podobna za jakieś 2-3 miesiące (śmiech).
źródło: plusliga.pl