– U mnie to wyszło troszeczkę spontanicznie, ponieważ nie sądziłem nigdy, że będę grał w lidze estońskiej. Nic na temat tej ligi nie wiedziałem. Mój menadżer zaproponował mi tę opcję, powiedział, że będzie tam bardzo dobry trener i że widzą mnie w swojej drużynie. Stwierdziłem, że dlaczego by nie spróbować. To dobry kierunek, żeby nabrać doświadczenia, żeby zobaczyć, z czym ta profesjonalna siatkówka się je – powiedział nowy rozgrywający MCKiS-u Jaworzno, Damian Czetowicz. Opowiedział on także o siatkarskim życiu w Estonii, o przenosinach do MCKiS-u oraz o celach jaworznickiej drużyny na przyszły sezon.
W przyszłym sezonie będzie pan bronił barw MCKiS-u Jaworzno. Skąd ta decyzja?
Damian Czetowicz:- Po sezonie spędzonym w lidze estońskiej stwierdziłem, że dobrze byłoby wrócić do Polski. Dostałem też propozycję, która bardzo mi się spodobała i z niej skorzystałem. Nasza pierwsza liga to mocne rozgrywki na tyle, że można w nich w młodym wieku nabrać doświadczenia i ogrania.
Jak ocenia pan sezon spędzony w Estonii?
– Jak najbardziej na plus. Podobał mi się bardzo pod względem mentalnym i sportowym. Poznałem po prostu coś innego, inną szkołę, inną myśl trenerską. Odpocząłem też troszeczkę od naszego kraju. Zobaczyłem też jak wygląda estońska siatkówka, o której nie miałem w ogóle pojęcia zanim tam pojechałem. Pod względem sportowym też jestem bardzo zadowolony, ponieważ szkoleniowcem był tam Alessandro Piroli, który wcześniej pracował jako drugi trener w Nowosybirsku. Posiada on bardzo dobry warsztat i ogromną wiedzę trenerską. Bardzo dużo mnie nauczył.
W fazie zasadniczej Baltic League zajęliście 3. miejsce, mieliście dużą szansę na zdobycie medalu. Duży jest żal, że nie mieliście okazji do walki w fazie play-off?
– Każdy z nas był bardzo rozczarowany, ponieważ wiedzieliśmy, że mieliśmy szansę nawet awansować do finału. Pretendentem do tytułu była Saaremaa VK, która miała naprawdę bardzo mocny skład. Pokazaliśmy jednak niejeden raz, że jesteśmy w stanie nawiązać walkę z nimi, raz pokonaliśmy ich 3:1. Bardzo żałuję, że te mecze w fazie play-off się nie odbyły, ponieważ sądzę, że moglibyśmy pokusić się o złoty medal.
Był też pan angażowany przez klub do promocji siatkówki w szkołach.
– Tak, to było dla mnie troszeczkę coś nowego, nigdy wcześniej się z tym nie spotkałem. Zwłaszcza, że musiałem prowadzić to w języku angielskim, ponieważ nie miałem tłumacza. Dzieci sobie jednak świetnie dawały radę i wszystko rozumiały. Uczestniczyliśmy w tym z chłopakami, z reguły to ci najmłodsi z drużyny musieli jeździć, żeby prowadzić zajęcia. Dla mnie to bardzo fajna sprawa, takie zaszczepianie bodźca młodszym kolegom, którzy kiedyś może będą chcieli grać w siatkówkę.
Czyli Estonia to dobry kierunek dla młodych siatkarzy, żeby nabrać ogrania?
– Myślę, że jak najbardziej. U mnie to wyszło troszeczkę spontanicznie, ponieważ nie sądziłem nigdy, że będę grał w lidze estońskiej. Nic na temat tej ligi nie wiedziałem. Mój menadżer zaproponował mi tę opcję, powiedział, że będzie tam bardzo dobry trener i że widzą mnie w swojej drużynie. Stwierdziłem, że dlaczego by nie spróbować. To dobry kierunek, żeby nabrać doświadczenia, żeby zobaczyć, z czym ta profesjonalna siatkówka się je. To nie jest najwyższy europejski poziom siatkarski, ale wystarczająco dobry dla młodego, chcącego się rozwijać zawodnika, więc myślę że to dobry kierunek, żeby się ograć i poznać troszeczkę inną kulturę siatkówki.
O miejsce w składzie z drużyny z Jaworzna czeka pana walka z Oskarem Wojtaszkiewiczem, który jest dłużej w zespole. Jak się zapatruje pan za taką rywalizację?
– Myślę, że bardziej nazwałbym to współpracą, ponieważ rywalizacja sportowa jest na każdej pozycji. Będziemy kolegami z drużyny, ale każdy z nas będzie chciał wypaść jak najlepiej na treningach czy sparingach, aby grać. Mimo wszystko najważniejsze żebyśmy pomagali sobie nawzajem i szli wspólnie do jednego celu.
Większość zawodników w przyszłym sezonie w MCKiS-ie to młodzi gracze. Będzie to waszą siłą?
– Myślę, że to może być naszą siłą, ponieważ młodzież lubi grać na fantazji i gdzieś tam podejmować ryzyko. To będzie nasz atut, ale nie da się ukryć że w lidze znajdą się zespoły np. Visła, BBTS czy Politechnika Lublin, na które granie na samej fantazji czy ryzyku niestety nie wystarczy. (śmiech)
Jakie stawia pan sobie cele przed sobą, a także, co chcielibyście osiągnąć jako drużyna?
– Co do drużyny to nie chcę się wypowiadać za szybko w imieniu całego zespołu, ale ja osobiście chciałbym z MCKiS-em zakwalifikować się do fazy play-off i zająć w niej jak najwyższe miejsce. A moim osobistym celem jest, aby jak najlepiej się pokazać i czerpać przyjemność z gry w siatkówkę.
źródło: inf. własna