Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > I liga mężczyzn > Tomasz Błądziński: Świdnik potrzebował awansu jak tlenu

Tomasz Błądziński: Świdnik potrzebował awansu jak tlenu

fot. MKS Avia Świdnik

Na powrót do I ligi Avia Świdnik czekała 5 lat. Decyzją zarządu Polskiej Ligi Siatkówki S.A, świdnicki klub dołączył jako pierwszy do drużyn grających na zapleczu PlusLigi.  Na decyzję czekają jeszcze BAS Białystok i Olimpia Sulęcin. O długiej drodze żółto-niebieskich do awansu rozmawiamy z jednym z współtwórców  tego sukcesu, Tomaszem Błądzińskim.

Na sam początek chciałabym złożyć ci wielkie gratulacje z okazji awansu do I ligi. Jak przyjąłeś tę decyzję? Czy miałeś już okazję rozmawiać z kolegami z drużyny? 

Tomasz Błądziński: – Dziękuję. Osobiście jestem bardzo szczęśliwy z takiej nowiny, podobnie jak zresztą cała nasza drużyna. Decyzję o awansie przyjąłem spokojnie. Po takiej informacji można było odetchnąć z ulgą, bo przez sezon zasadniczy przeszliśmy bez większych problemów. Miałem już okazję porozmawiać z kolegami z drużyny. Pogratulowaliśmy sobie awansu, a na świętowanie przyjdzie czas.

Dla ciebie to już drugi awans do I ligi. Rok temu zrobiłeś to również, będąc zawodnikiem Politechniki. Chyba przynosisz szczęście zespołom, w których grasz.

– Trochę śmialiśmy się z Tomkiem Kusiorem, że jesteśmy takimi „talizmanami z Podkarpacia” i do której drużyny nie pójdziemy na Lubelszczyźnie, to „robimy” awans. Kilka razy tak żartowaliśmy sobie oczywiście, ale coś w tym jest. Być może dane nam będzie jeszcze gdzieś z Tomkiem razem zagrać i ponownie osiągnąć taki cel, jak awans do I ligi.

Na decyzję PLS musieliście czekać trzy miesiące. Czy oczekiwanie, w twoim przypadku, przebiegało spokojnie, czy każdego dnia niecierpliwie śledziłeś co dzieje się w polskiej siatkówce i czy są nowe wieści odnośnie awansów?

– Okres oczekiwania na decyzję z mojego punktu widzenia był dosyć nerwowy. Trochę to było takie przeciąganie liny ze strony związku i zwlekanie z decyzją. Jednak, jak czas pokazał, warto było czekać te trzy miesiące. Mamy upragniony awans, którego Świdnik potrzebował jak tlenu.

Czy byliście informowani przez klub na bieżąco o tym, jak przebiega proces składania niezbędnych dokumentów?

– Tak, kontakt między klubem, a zawodnikami był praktycznie cały czas. Klub był dostępny do naszej dyspozycji. Mówili nam na jakim etapie jest proces składania wniosków, dokumentacji, wiedzieliśmy na bieżąco co klub zrobił, jakie jest ich stanowisko i czekaliśmy tylko na decyzję PLS.

Czy, kiedy po turnieju ćwierćfinałowym ogłoszono zawieszenie dalszych rozgrywek, spodziewaliście się, że możecie już nie wrócić w tym sezonie na halę? Czy raczej myśleliście, że ta  pauza może potrwać kilka tygodni i zostanie podany nowy termin rozgrywek?

– Na początku, po zakończeniu fazy play-off, dostaliśmy decyzję o kwarantannie dwutygodniowej. Czekaliśmy już wtedy na turniej ćwierćfinałowy i dostaliśmy jasną informację od trenera, że niestety będzie wprowadzona ta dwutygodniowa przymusowa przerwa. Nie wiedzieliśmy co będzie dalej, nie spodziewaliśmy się tego. Z trenerem ustaliliśmy i takie było nasze stanowisko, że fizycznie damy sobie radę, ale przerwa od pracy z piłką, od taktyki meczowej i treningowej dłuższa niż kilka dni skutkowała bardzo długim okresem wracania do tzw. „czucia” piłki, czy boiska. Dlatego te dwa tygodnie kwarantanny byłyby bardzo ciężkie, jeśli później miałoby dojść do turniejów w dalszej części sezonu. Gdyby jednak rozgrywki byłyby kontynuowane, myślę, że dalibyśmy radę. Trener oraz sztab szkoleniowy na pewno wymyśliliby dla nas taki mikrocykl treningowy i  bylibyśmy gotowi stanąć do walki w turnieju.

Gdyby inaczej się potoczyła sytuacja z epidemią, być może ten awans świętowalibyście razem z kibicami. Brakuje ci tej atmosfery ze świdnickiej hali  i dopingu na który zawsze mogliście liczyć na meczach na własnym parkiecie? 

– Muszę szczerze przyznać, że kibice świdniccy, którzy nas tak dopingują na każdym meczu, są niesamowici. Można powiedzieć, że polscy kibice są najlepsi na świecie i w Świdniku czuć tę atmosferę. Kiedy my dajemy z siebie wszystko na boisku, chłopaki z klubu kibica dopingują też „na maksa”. Czujemy ich wsparcie w każdym meczu. Oni też w dużej mierze przyczynili się do naszego awansu. Wspólnie z kibicami cieszymy się tym sukcesem. Napisałem nawet w mediach społecznościowych, że gdyby PLS patrzył na doping kibiców, to już dawno Avia  dostałaby decyzję o awansie. Naprawdę kibice w Świdniku są mega pozytywni. W imieniu swoim i moich kolegów dziękuję im za wsparcie, które dawali nam przez cały sezon.

Kiedy rok temu rozmawiałam na zakończenie sezonu z Łukaszem Zugajem, twoim dawnym kolegą z drużyny pytałam go o to, dlaczego zdecydował się na rozwój swojej siatkarskiej kariery na Lubelszczyźnie. Najpierw grał w Avii, a kilka sezonów później trafił do Politechniki. W twoim przypadku jest odwrotnie, najpierw była Politechnika, a potem zostałeś zawodnikiem Avii. Wszystkie drogi prowadzą na Lubelszczyznę?

–  A nawet nie tyle kolegą, co ,,mentorem”! No tak, śmiechem żartem można powiedzieć, że  wszystkie siatkarskie drogi prowadzą na Lubelszczyznę. W moim przypadku było tak, że sezon rozgrywałem w Krośnie i po nim przyszła oferta z Lublina. Była to dla mnie bardzo ciekawa propozycja, a sportowo wręcz wymarzona, ponieważ cel był jeden – awans do I ligi, podobnie zresztą jak z Avią Świdnik w tym roku. Udało się. Koncepcja budowy zespołu, którą prezesi mi przedstawili, bardzo przypadła mi do gustu. Nawet nie zastanawiałem się długo nad decyzją, zdecydowałem się na Lublin. Spodobało mi się województwo lubelskie, a w tym okresie pojawiła się również propozycja ze Świdnika. Skorzystałem z niej z wielką przyjemnością.

Czy z perspektywy czasu jesteś zadowolony z podpisania umowy z Avią Świdnik?

– Tak, jestem bardzo szczęśliwy z tego ruchu transferowego. Jestem niezwykle wdzięczny trenerowi i zarządowi klubu za zaufanie do mojej osoby. Myślę, że wywiązałem się z tej umowy bardzo dobrze, można powiedzieć nawet, że wzorowo, bo cel, który nam przedstawiono, został osiągnięty. Razem z kolegami z drużyny osiągnęliśmy to, czego prezes od  nas oczekiwał, czyli awansowaliśmy do I ligi.

Przed przyjściem do Avii miałeś  krótką przygodę w słowackim klubie, pochodzącym z tak samo brzmiącej miejscowości… VK Slávia Svidník. Czy możesz opowiedzieć coś więcej na ten temat?

– Przygoda w tamtym czasie wydawała się zachęcająca, ale będąc na miejscu, zobaczyłem jak to wszystko wygląda. Nie byłem do końca zadowolony z poziomu sportowego klubu, w którym byłem. Ta moja przygoda ze Svidníkiem trwała około pięciu tygodni. Później rozmawiałem ze statystykiem klubowym Avii – Cezarym Kostaniakiem i zapytałem go, czy w Avii nie szukają przyjmującego, który może dać sporo jakości. Oczywiście, żartując też między sobą, bo się dobrze znamy. Cieszę się bardzo z tego, że klub wyciągnął do mnie rękę w tamtym okresie i mam nadzieję, że ich nie zawiodłem. A jeśli chodzi o Świdnik, to Czarek mi zawsze powtarzał, że Świdnik jest tylko jeden i to ten na Lubelszczyźnie. Także ostatecznie dobrze trafiłem.

Jak wspominasz swój pierwszy sezon w barwach żółto-niebieskich? Przez rundę zasadniczą przeszliście bez większych problemów, za to play-off kosztował was trochę więcej wysiłku…

– Tak, pierwszą i drugą rundę sezonu zasadniczego naszych rozgrywek przeszliśmy jak burza. Graliśmy z dużym spokojem. Myślę, że nie wszystkie kluby były personalnie tak zbliżone do nas. Klub postawił wszystko na jedną kartę, ściągając takich zawodników do siebie, żeby uzyskać ten wymarzony awans. Dlatego runda zasadnicza była dość specyficzna, ale przeszliśmy ją pomyślnie i jesteśmy z tego zadowoleni. Jeśli chodzi o play-offy, to mówi się, że rządzą się one swoimi prawami. Graliśmy z zespołem Karpat Krosno. Chłopaki rzutem na taśmę znaleźli się w czwórce i grając przeciwko nam nie mieli nic do stracenia. Wyszli bez żadnej presji wyniku i grali z fantazją, pokazali maksimum swoich umiejętności. Cieszymy się wbrew pozorom z tego, że mogliśmy mieć takie starcie przed turniejem półfinałowym. Szkoda, że on się nie odbył. Myślę, że pokazalibyśmy wtedy już maksimum swoich umiejętności.

Jakie były mocne strony Avii w tym sezonie? A nad jakim elementem  siatkarskiego rzemiosła drużyna powinna jeszcze popracować?

– Myślę, że najlepszym elementem Avii w tym sezonie był kolektyw, który tworzyliśmy z chłopakami. Była to mieszanka młodości z rutyną, z doświadczeniem. Bardzo dobrze się uzupełnialiśmy, niezależnie od tego, czy na boisku grali wyłącznie starsi koledzy, czy w jednym momencie była mieszanka młodości z doświadczeniem. Moim zdaniem drużyna była dobrze skomponowana i świetnie to wyglądało, bo byliśmy po prostu zespołem. Jeśli ktoś miał problem w danym elemencie, to drugi  kolega powiedział: „Słuchaj, głowa do góry. Ja tu pomogę, wezmę więcej…” i każdy brał ciężar na swoje barki. Nad czym drużyna powinna popracować? Tego nie wiem, ale myślę, że  w tym wszystkim  byłaby już głowa trenera i on na pewno wiedziałby nad czym mamy jeszcze pracować w dalszej fazie rozgrywek.

Już wspominaliśmy wcześniej, że za sukcesy współodpowiedzialni są kibice. Ty możesz liczyć na wsparcie nie tylko świdniczan, ale także swojej rodziny ze Strzyżowa, szczególnie mówię tutaj o  siostrzenicy Zuzi. Kto w domu jest największym fanem siatkówki?

– W domu wszyscy mnie wspierają, ale tak jak wspomniałaś, moja siostrzenica Zuzia to mój najwierniejszy kibic. Zawsze dopinguje mnie z całego serca. Tylko jest jeden warunek. Wujek musi dać jej koszulkę, żeby ludzie widzieli komu kibicuje. Zuzia to moje oczko w głowie i cieszę się bardzo, że lubi przyjeżdżać na moje mecze i mi kibicować.

Kiedy poczułeś, że chcesz się zająć siatkówką profesjonalnie? Czy ktoś z rodziny poza tobą grał w siatkówkę, czy raczej zaraziłeś się tą pasją w inny sposób? 

Nie, nikt z rodziny nie grał w siatkówkę. Od najmłodszych lat byłem takim dosyć wyrośniętym dzieckiem i zawsze mnie ciągnęło do siatkówki. W szkole sportowej, próbowałem wszystkiego, każdej dyscypliny sportowej, aż w końcu siatkówka stała się tą najbliższą memu sercu i cieszę się, że akurat ją wybrałem. Początkowo chodziłem na SKS-y, a później rozwinąłem swoja pasję w moim macierzystym klubie Wisłoku, gdzie byłem kilka lat. Następnie kontynuowałem naukę siatkarskiego rzemiosła w AKS Rzeszów pod okiem Jerzego Wietechy.

Kto jest twoim siatkarskim idolem?

– Kiedy zaczynałem moją siatkarską karierę podobała mi się gra Michała Winiarskiego. Miał on, moim zdaniem, „dwie twarze”. Raz był spokojny, a raz był wulkanem energii. Teraz bardzo doceniam również  Michała Kubiaka, bardzo podoba mi się jego charakter, wola walki i poziom sportowy, który prezentuje. Bardzo lubię oglądać grę naszego kapitana w reprezentacji.

Zawód sportowca polega na nieustannej pracy nad własnym ciałem. Jak w warunkach kwarantanny udało ci się utrzymać regularne treningi? Mieliście jakieś wytyczne od trenera, czy raczej sami dobieraliście sobie ćwiczenia?

– Tak, trener dał nam wytyczne, żebyśmy przede wszystkim nie zasiedli na kanapach przed  telewizorem i utrzymywali aktywność fizyczną. Każdy trenował na miarę swoich możliwości. Ja osobiście starałem się wykonywać jakieś treningi w domu.

Dwukrotny awans do I  ligi to nie jedyne osiągnięcie w twojej siatkarskiej karierze. Grając w AKS V LO Rzeszów udało ci się w 2016 roku wywalczyć mistrzostwo Polski juniorów w piłce siatkowej. Jaki sukces w swojej siatkarskiej karierze uważasz za najcenniejszy?

– Myślę, że ten najcenniejszy to dopiero przede mną. Natomiast złoto mistrzostw Polski juniorów to było bardzo miłe zwieńczenie trzech lat nauki w V liceum. Bardzo się z tego cieszyłem, również z moimi kolegami z klasy i z drużyny, z którymi tam miałem przyjemność grać. Był to na pewno taki „motor napędowy” do dalszej nauki i rozwijania swoich umiejętności w siatkówce. Najcenniejszy sukces myślę, że dopiero przede mną, a jeśli już był, to nie chcę zdradzać, bo sam jeszcze o tym nie wiem. Na sukces trzeba ciężko pracować.

Koniec sezonu to czas dla drużyn na kompletowanie nowych składów na przyszły sezon. Czy wiesz już gdzie zagrasz w przyszłym sezonie?

– Na razie nie chcę zdradzać swojej przyszłości klubowej. Potrzymamy jeszcze trochę czytelników w niepewności.

źródło: inf. własna

nadesłał:

Więcej artykułów z kategorii :
Aktualności, I liga mężczyzn

Tagi przypisane do artykułu:
, ,

Więcej artykułów z dnia :
2020-06-13

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved