– Poprzedni sezon był dla mnie prawdziwym koszmarem i chciałbym o nim jak najszybciej zapomnieć – przyznał atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle. – Zaczynam już powoli skakać, a dzięki zniesieniu niektórych obostrzeń, mogę wybrać się do lasu czy korzystać z innych aktywności fizycznych. Chciałbym również wrócić do gry z piłką, bo w poprzednim sezonie straciłem wiele czasu – dodał w rozmowie z telewizją Polsat.
Okres pandemii jest bardzo trudny dla każdego sportowca. Mam wrażenie, że dla ciebie ten sezon 2019/2020 jest kampanią wyjątkową. Obecnie masz drugą, tak długą przerwę od gry. Kibice doskonale wiedzą, co się stało w listopadzie ubiegłego roku. Czy mógłbyś wrócić do tego czasu i powiedzieć tym, którzy nie wiedzą, dlaczego miałeś siedem tygodni rozbratu z siatkówką?
Łukasz Kaczmarek: – Dopadły mnie powikłania po grypie. Trafiłem w środę do szpitala po meczu z Asseco Resovią Rzeszów. Na samym początku specjaliści powiedzieli mi, że to może być mój koniec z profesjonalnym uprawianiem sportu. Mogłem już nigdy nie zagrać w siatkówkę. Na całe szczęście okazało się, że w porę znalazłem się pod czujną opieką lekarzy. To oni później poinformowali mnie, że muszę na dwa miesiące pożegnać się z uprawianiem sportu. Po wyjściu ze szpitala mogłem przez ten czas jedynie siedzieć na kanapie w domu, czytać książkę i oglądać filmy. To było maksimum, co mogłem robić. Po tym czasie przeszedłem badania i okazało się, że wszystko się zagoiło. Cały organizm się zregenerował i mogłem wrócić w stu procentach do uprawiania sportu. Przez miesiąc ćwiczyłem tak, aby nie przekraczać tętna 140 uderzeń na minutę. W taki sposób chciałem sprawdzić, jak mój organizm reaguje. Wszystko było ok. Od początku lutego praktycznie przeszedłem drugi okres przygotowawczy. Trwał on do przełomu lutego i marca. Gdy wydawało się, że wszystko wróciło do normy, to na treningu przed meczem z rzeszowianami złamałem piątą kość śródstopia. Było to dla mnie coś okropnego. Wtedy sezon się dla mnie skończył, a dwa tygodnie później wybuchła w Polsce epidemia koronawirusa. Myślę, że ta zaraza jest dla mnie szczęściem w nieszczęściu, ponieważ sezon i tak był dla mnie stracony. Było mi z tym wszystkim trudno. Przez tydzień byłem „nie do życia”. Teraz przez koronawirusa wszyscy jesteśmy w domu. Gdyby nie epidemia, to tylko ja bym w nim siedział. Inni trenowaliby, a ja mógłbym ich tylko oglądać jak grają. Z pewnością byłoby mi wtedy bardzo przykro. Obecnie wszyscy jesteśmy w tym samym miejscu. Tydzień temu przeszedłem kontrolne badania, które wykazały, że ze stopą już wszystko w porządku. Mogłem więc w stu procentach wrócić do aktywności. Myślę jednak, że ten sezon był dla mnie prawdziwym koszmarem i chciałbym o nim jak najszybciej zapomnieć. Uważam, że wszystko co najgorsze, to spotkało mnie w ubiegłym sezonie. Mam nadzieję, że w następnym będzie już tylko lepiej.
W takich sytuacjach, które się zdarzają – mam na myśli kontuzję oraz powikłania pogrypowe – jest taki moment, kiedy słyszysz, że nie wiadomo, czy wrócisz do sportu, a jeśli tak – to nie wiadomo kiedy. Czy w takich chwilach jesteś jeszcze bardziej zacięty i mówisz, że udowodnisz wszystkim, że wrócisz jeszcze mocniejszy? Czy też tak było? Choćby w listopadzie poprzedniego roku.
– Zdecydowanie tak było. Kiedy trafiłem do szpitala, to otrzymałem setki wiadomości od kibiców, byłych zawodników czy trenerów. Było mi naprawdę bardzo miło z tego powodu. Oczywiście, wspierali mnie również koledzy z drużyny. Byli cały czas ze mną. Po czymś taki jest dużo łatwiej wrócić. Poza tym ja mam taki charakter, że zawsze wkładałem w grę całe serce. Zawsze byłem żywiołowy czy to na boisku, czy poza nim. Myślę, że teraz zrobię wszystko, żeby jak najlepiej przygotować się do przyszłych rozgrywek. Od trenera zajmującego się przygotowaniem fizycznym w Kędzierzynie-Koźlu otrzymujemy programy treningowe. Zaczynam już powoli skakać, a dzięki zniesieniu niektórych obostrzeń, mogę wybrać się do lasu czy korzystać z innych aktywności fizycznych. Z tego powodu bardzo się cieszę. Chciałbym również wrócić do gry z piłką, bo w poprzednim sezonie straciłem wiele czasu. Zagrałem zaledwie siedem spotkań. Mam nadzieję, że wszystko powoli zmierza w dobrym kierunku. Potrzebuję rywalizacji, a nie jest tajemnicą, jak ważna jest ona dla sportowców. Każdy dzień, trening wiąże się z konkurowaniem między sobą.
Więcej w serwisie polsatsport.pl
źródło: polsatsport.pl