– Lubię siatkówkę plażową ze względu na styl życia, jaki oferuje. Zawsze jestem na powietrzu, nawet, gdy nie ma słońca – mówi Margareta Kozuch, złota medalistka cyklu turniejów World Tour z zeszłęgo sezonu. – Są wzloty i upadki, ale ona daje mi ogromne możliwości rozwoju, zaangażowania, poznania samej siebie w różnych sytuacjach i aspektach – dodaje reprezentantka Niemiec.
W styczniu 2019 roku pojawiła się wiadomość, że nową niemiecką parą w siatkówce plażowej będą Laura Ludwig i Margareta Kozuch. Możesz opisać pracę z Laurą, która doprowadziła do zdobycia złotego medalu World Tour w Rzymie?
Margareta Kozuch: – Po telefonie od Laury i podjęciu decyzji o rozpoczęciu tej przygody, najpierw znalazłyśmy się w Hamburgu, potem na Teneryfie, aby intensywnie przygotować się do sezonu. Pracowałyśmy nad podstawowymi aspektami gry, musiałyśmy się zgrać, nie tylko jako siatkarki, ale też jako ludzie. Znamy się od 14 roku życia, więc nie było problemu ze wzajemnym dograniem, ale musiałyśmy włożyć wiele wysiłku, by zagrało to też w profesjonalnej siatkówce plażowej. W Wiedniu widziałyśmy już pierwsze efekty, zagrałyśmy w półfinale przeciwko Agathcie i Dudzie. Nie mogłyśmy jednak utrzymać równego poziomu przez cały czas. Byłyśmy technicznie przygotowane, ale brakowało stabilności. W Rzymie udało się ją osiągnąć w najważniejszych meczach – w półfinale i finale zagrałyśmy nasze sto procent.
Jak to się stało, że postanowiłaś zrezygnować z siatkówki halowej na rzecz plażowej?
– To dziwne uczucie, bo nie mam wrażenia, by się coś zmieniło. Pożegnałam halową siatkówkę będąc niemal na szczycie, bo właśnie wygrałam Ligę Mistrzów z Pomi Casalmaggiore. Prawda jest jednak taka, że ostatnie pięć miesięcy grałam narzekając na ból barku, nie byłam pewna przyszłości, tego, czy będę w stanie dotrwać do końca kolejnego sezonu. Miałam pomysł zagrać krótki sezon w Azji, żeby sprawdzić ten bark. Potem pojawiła się propozycja gry w siatkówkę plażową i trochę podążając za sercem i intuicją postanowiłam spróbować. Oczywiście taki wybór nie jest ostateczny, nie wiem, co przyniesie przyszłość. Na razie skupiam się na teraźniejszości i siatkówce plażowej. Są wzloty i upadki, ale ona daje mi ogromne możliwości rozwoju, zaangażowania, poznania samej siebie w różnych sytuacjach i aspektach.
Co lubisz w siatkówce plażowej?
– Lubię siatkówkę plażową ze względu na styl życia, jaki oferuje. Zawsze jestem na powietrzu, nawet, gdy nie ma słońca. Zdarzyło mi się grać nawet na śniegu. Gra przy pełnym słońcu i 40 stopniach jest bardzo męcząca. Lubię też mieć kontakt z naturą, po treningu możemy odpocząć i obserwować, jak trenują inne drużyny.
Jakie są różnice w przygotowaniu technicznym i fizycznym w porównaniu do siatkówki plażowej?
– Na poziomie organizacyjnym mamy wielką swobodę w podejmowaniu wszelkich decyzji dotyczących naszego zespołu. Mamy wprawdzie więcej obowiązków, ale to właśnie jest piękne. Jeśli chodzi o aspekt gry, to różni się ona bardzo od siatkówki halowej. Gramy bez zmian, pracujemy w zupełnie inny sposób, jesteśmy tylko we dwie, każda ma odmienną rolę na boisku. W porównaniu do hali inna jest technika odbicia, zmienia się sposób poruszania, skoku, ataku. Musimy wziąć pod uwagę wiatr i wszystkie te aspekty, których nie ma w siatkówce halowej.
Jak ważne jest podejście mentalne?
– Muszę przyznać, że w siatkówce plażowej odgrywa ogromną rolę. Siła psychiczna jest bardzo ważna, pracujemy z psychologiem, który pomaga nam świadomie podejść do tego, co dzieje się na boisku i poza nim. Pomaga nam w analizie podejścia do sytuacji, presji, pojawiających się wątpliwości i radości.
W 2016 roku znacznie przyczyniłaś się do historycznej wygranej Pomi Casalmaggiore w Lidze Mistrzyń. W finale pokonałyście Vakifbank Stambuł, a ty otrzymałaś nagrodę dla najlepszej atakującej. Co możesz nam opowiedzieć o tym finale?
– Ten sezon był dla mnie magiczny, wciąż mam gęsią skórkę, gdy o tym mówię. Poznałam wspaniałych ludzi i utrzymuję z nimi do dziś bliskie relacje. Zespół miał duży potencjał, ale w Lidze Mistrzyń z pewnością nie byłyśmy faworytkami. Stworzyłyśmy pewną więź, którą trudno jest wyjaśnić słowami, obejmowała ona wszystkich, od zespołu po sztab, kibiców i całe Casalmaggiore. Wokół nas panowała magiczna atmosfera, która doprowadziła zespół do finału Ligi Mistrzyń. Pamiętam tę ekscytację przy pierwszej piłce, gdy tylko mecz się rozpoczął, wiedziałam już, że wygramy. To zwycięstwo podarowałyśmy sobie. Chciałabym, żeby każdy mógł przeżyć coś takiego bez względu na dziedzinę, w której się znajduje i spełnia.
Jakie było twoje najlepsze doświadczenie siatkarskie w karierze?
– Oczywiście w ciągu tych dwudziestu lat miałam różne doświadczenia. Może zacznę od pierwszego treningu, na który nie chciałam iść, ale uczestniczyłam w nim, by towarzyszyć koleżance. Pojawiłam się na siłowni i dokładnie w tym momencie zrozumiałam, że chcę to robić. W tym momencie rozpoczęła się aktywnie moja kariera. Z czasem pojawiały się różne przeszkody, różne sytuacje, było wiele klubów, drużyna narodowa, ale każda chwila miała fundamentalne znaczenie dla tego, kim jestem i jakie zdobywam doświadczenie. Nauczyłam się poznawać siebie, dawać jak najlepszy przykład i inspirować się tym, co wokół mnie i innymi ludźmi.
źródło: inf. własna, volleyball.it