Reprezentacja Polski doczekała się wreszcie pierwszego meczu w mistrzostwach świata. Biało-czerwoni trochę nerwowo zaczęli turniej, pomogło im trochę szczęście w końcówce premierowej partii, ale potem poszło już z górki. Dokładnie jak można było przewidzieć, pokonali Rumunów 3:0.
Trybuny dalekie od pełnych
Filipiny to nie jest najbogatszy kraj i wygląda na to, że nie do końca dostosowano ceny biletów do zarobków miejscowych kibiców. Ci uwielbiają bowiem siatkówkę, ale nie byli w stanie szczelnie wypełnić hali. Bilety co prawda zaczynają się od 500 filipińskich peso (około 32 złote), ale najdroższe sięgają nawet 13800 (875 zł). Z resztą, mecz Polska – Rumunia miał najniższą frekwencję z całego pierwszego dnia turnieju w Smart Araneta Coliseum. Więcej widzów, ponad 2 tysiące było na pierwszym spotkaniu – Kanada – Libia. Rekord padł w starciu Japonii z Turcją (7518), a na meczu biało-czerwonych było zaledwie 1785 osób.
Nie oznacza to, że nie byli żywiołowi. Już w trakcie przedstawiania pełnych składów można było usłyszeć, że ulubieńcami są Tomasz Fornal i Bartosz Kurek, głośno było również przy Kamilu Semeniuku i Jakubie Kochanowskim. W hali nie brakowało również Polaków, którzy w mniejszych grupach byli rozproszeni po całej hali.
Nerwowy początek
Zarówno siatkarze, jak i sam trener Nikola Grbić przed początkiem turnieju powtarzali, że nie mogą się już doczekać pierwszego meczu. A premierowy set spotkania z Rumunią był dokładnie taki, jakiego oczekiwał trener. – Wiem, że chłopaki będą grać na swoim najlepszym poziomie, kiedy będzie to potrzebne. Spodziewałem się, że tak ten pierwszy set będzie wyglądał. To pierwsza partia turnieju – powiedział po meczu selekcjoner biało-czerwonych.
Nerwowy początek nie przeszkodził jednak w tym, żeby w kolejnych dwóch setach Polacy zdominowali całkowicie wydarzenia na boisku. Ja osobiście takiego przebiegu tego pierwszego spotkania się spodziewałam. Trudniejsze przetarcie, a potem pełna kontrola. Szczęście czasem sprzyja lepszym i tak też było w pierwszej odsłonie pojedynku z Rumunią, kiedy Jakub Kochanowski szczęśliwym asem zakończył partię na korzyść Polaków. – Skrót miał być, ale nie aż tak wyśmienity, żeby wszyscy tam się zderzali głowami. Plan na tą zagrywkę był taki jak był, a że wyszło jeszcze lepiej niż założyłem, no to trudno, szczęście jest przy lepszym – mówił z uśmiechem środkowy.
Teraz już na spokojnie
W polskiej ekipie nie było widać nerwowych ruchów, widać było, że i oni sami dokładnie tego się spodziewali. Na razie co prawda jeszcze nie do końca wiedzą, czego spodziewać się po kolejnym rywalu – Katarze, ale o swoją grę powinni być spokojni. – Mam nadzieję, że w poniedziałek to będzie jedyny Katar, z którymi będziemy musieli się zmierzyć – podsumował w swoim stylu Norbert Huber. Początek meczu Polska – Katar w poniedziałek o 15:30.
Zobacz również:
Reprezentacja Włoch gotowa do obrony tytułu. Tak mówią o Polakach