Strona główna » Warta Zawiercie w trudnych okolicznościach wyrwała finał. Mateusz Bieniek: Ktoś z góry nad nami czuwał

Warta Zawiercie w trudnych okolicznościach wyrwała finał. Mateusz Bieniek: Ktoś z góry nad nami czuwał

inf. własna, sport.tvp.pl

fot. PressFocus

Aluron CMC Warta Zawiercie po heroicznej walce awansowała do wielkiego finału PlusLigi. Na warszawskim Torwarze po tie-breaku pokonała PGE Projekt Warszawa, który w tym spotkaniu miał swoje szanse na zwycięstwo. Rywalizacja zamknęła się w trzech meczach. Mateusz Bieniek w pomeczowej rozmowie z Sarą Kalisz z redakcji TVP Sport, przyznał że nie pamięta tak trudnej drogi do finału. – No nie tak emocjonujących spotkań chyba jeszcze nigdy w karierze nie przeżyłem. Trzy spotkania tak naprawdę na żyletki – powiedział środkowy zawiercian.

Warta Zawiercie uciekła spod topora

Oba półfinały PlusLigi w tym sezonie przyniosły bardzo dużo emocji. Do wyłonienia finalistów w obu parach potrzebne były trzy potyczki. W starciu między Wartą Zawiercie a Projektem Warszawa wszystkie mecze toczyły się na pełnym dystansie. W sobotę po kapitalnej walce w 5. secie, zawiercianie wygrali go 16:14. Tym samym po raz drugi z rzędu zameldowali się w finale rozgrywek. – No nie tak emocjonujących spotkań chyba jeszcze nigdy w karierze nie przeżyłem. Trzy spotkania tak naprawdę na żyletki, niesamowity poziom. Jestem ogromnie dumny i szczęśliwy, że to nam się udało awansować do finału. Mogło to pójść w drugą stronę – przyznał kapitan zawiercian, Mateusz Bieniek.

Kyle Ensing udźwignął presję

Warta Zawiercie znalazła się w tym pojedynku w trudnej sytuacji. Drobnego urazu nabawił się Karol Butryn, musiał on opuścić parkiet. Zmiana została w protokole oznaczona jako wymuszona, co oznaczyło, że polski atakujący nie będzie mógł wrócić już w tym meczu na boisko. Przez limit obcokrajowców od czwartego seta musieli więc zagrać zmiennicy – Kyle Ensing i Patryk Łaba. Okazuje się, że idealnie sprawdzili się w tej roli i udźwignęli ciężar tego spotkania.

Myślę sobie, że chyba ktoś z góry nad nami czuwał, bo paradoksalnie Kail wiedział, że nie ma już zmiany. Mógł sobie grać na luzie, ale udźwignął to spotkanie i to naprawdę na wysokim poziomie. Patryk Łaba już nas przyzwyczaił do tego, w poprzednim spotkaniu też zrobił kapitalną robotę. I fajnie. To pokazuje że mamy naprawdę świetny zespół i każdy z zawodników może wejść i naprawdę pomóc – wspomniał zadowolony środkowy Warty Zawiercie.

LUK Lublin – trudnym przeciwnikiem?

W drugim zaciętym półfinale zwyciężyła BOGDANKA LUK Lublin, która niespodziewanie wyeliminowała z walki o kolejne mistrzostwo Polski – JSW Jastrzębski Węgiel. Mateusz Bieniek docenił sukces lublinian, tym bardziej, że to wciąż młoda drużyna z dużymi aspiracjami na sukcesy. – Dla nich to jest ogromna rzecz bo są stosunkowo dość młodym klubem. Ja nie mówię że my jesteśmy weteranami, bo Warta Zawiercie też jest młodym klubem. I to jest fajne, że takie dwa zespoły spotykają się w finale. Ta PlusLiga się robi coraz mocniejsza, coraz więcej jest zespołów na wysokim poziomie – zaznaczył doświadczony siatkarz.

Gracz Warty Zawiercie przyznał również, że nie pamięta lepszego sezonu PlusLigi. W każdym meczu trzeba było grać na 100% swoich możliwości. Oba półfinały stały na bardzo wysokim poziomie, a tylko detale zadecydowały, kto zmierzy się o złoto mistrzostw Polski. – To najlepszy sezon PlusLigi w którym brałem udział. Zdecydowanie, na pewno najmocniejszy. Kiedyś pamiętam czasy, na przykład w 2017, czy w 2018 jak się wychodziło na jakiegoś słabszego przeciwnika na 70% to wystarczało. Na dzień dzisiejszy jak się wychodzi na 70% to się traci punkty lub przegrywa – podsumował cały trudny sezon Mateusz Bieniek.

PlusLiga