– Negocjacje ze związkiem to nie to samo, co rozmowy z klubem. Musiały potrwać dłużej – mówi Vital Heynen po przedłużeniu umowy z PZPS. – czy to nie jest normalne, że chce się być docenionym i odpowiedni wynagrodzonym za to, co się osiągnęło? – pyta. Bez względu na to, czy odbędzie się Liga Narodów czy też nie, 1 czerwca ma rozpocząć się pierwsze zgrupowanie reprezentacji Polski siatkarzy.
Satysfakcjonuje pana wysokość podwyżki?
Vital Heynen: – Tak, nie czuję żeby doszło wobec mnie do jakichkolwiek nadużyć. Obydwie strony – i ja, i PZPS musieliśmy w związku z obecną sytuacją, dokonać pewnych zmian w naszych postulatach w porównaniu do wyjściowego planu. Jackowi Sękowi i Jackowi Kasprzykowi obiecałem pudełko czekoladek jak już się spotkamy.
Negocjacje trwały za długo?
– Według mnie tak, bo zajęło nam to około miesiąca. Biorę jednak pod uwagę, że po drodze była chociażby Wielkanoc, a w obecnej sytuacji, gdy nie można się spotykać twarzą w twarz, komunikacja jest utrudniona i nie wiadomo co przyniosą kolejne miesiące czy lata. Poza tym negocjacje z klubem, a z federacją to nie to samo. W Perugii z prezesem Gino Sircim w maksymalnie dwie minuty ustaliliśmy kwestie finansowe w kontekście przyszłego sezonu. Tylko, że prezes klubu to z reguły jedyna osoba odpowiadająca za cały budżet jednej drużyny. Prezes związku musi wziąć pod uwagę zdanie współpracowników, a budżet dzieli także na kadry kobiet, juniorskie czy siatkówki plażowej. Ma znacznie bardziej utrudnione zadanie, by szybko podjąć decyzję. W czwartek doszliśmy do porozumienia, w piątek podpisałem umowę. Nie wiedziałem kiedy PZPS poda to do oficjalnej informacji, bo zbliżał się weekend, więc od razu napisałem do moich zawodników, żeby wiedzieli że przedłużyłem umowę. Komunikat do mediów poszedł jednak równie szybko, bo zanim skończyłem wysyłać wiadomości, zadzwonił już pierwszy dziennikarz z prośbą o komentarz.
Głównym tematem negocjacji była podwyżka czy też inne kwestie jak chociażby łączenie kadrowego etatu z pracą w Sir Safety Conad Perugia?
– Większość negocjacji w głównej mierze opiera się na finansach i tak też było w moim przypadku, ale poruszaliśmy kwestie sportowe i organizacyjne. Wątek mojej pracy w Perugii również zawarty jest w kontrakcie z PZPS. Zresztą we Włoszech nie przedłużyłem jeszcze kontraktu. Dogadaliśmy się z Gino Sircim. Powiedziałem mu: „Jeśli widzisz mnie dalej w zespole, to zostanę”, więc najprawdopodobniej tak będzie. Rok temu gdy przychodziłem do Perugii mieliśmy wszystko ustalone na przełomie maja i czerwca, a umowę podpisałem dopiero w sierpniu. Teraz też nie powinno być za wiele papierkowej roboty, a ja ufam Gino. Powiedziałem mu też, że dopóki nie podpiszę przedłużenia umowy z PZPS, to nie sfinalizujemy przedłużenia kontraktu w Perugii.
Już pan rozmawiał z każdym kadrowiczem odnośnie przyjazdu na zgrupowanie?
– W lutym stworzyłem listę składającą się z 25 czy 26 nazwisk i z każdym z tych zawodników rozmawiałem, przedstawiając plan na sezon z Ligą Narodów. Z tym, że od tamtej pory niewiele się działo w sporcie. Po tym jak kilka dni temu przedłużyłem umowę, nie rozmawiałem z zawodnikami. Zabiorę się za to w poniedziałek. Wie pani ile czasu zajmuje mi, żeby ich wszystkich obdzwonić? Dwa lub trzy dni. To nie są półminutowe rozmowy typu: „Cześć, masz się stawić na zgrupowaniu tego i tego dnia. Do zobaczenia!”. To nie mój styl. Z każdym rozmawiam co najmniej 20-30 minut, do każdej takiej konwersacji muszę się odpowiednio przygotować robiąc notatki przed i po jej zakończeniu. Regularnie kontaktuję się tylko z Michałem Kubiakiem jako kapitanem drużyny, co uważam za naturalne. W trakcie negocjacji przedłużenia umowy z PZPS, co tydzień dostawał do mnie aktualizację na temat postępu rozmów. Może potwierdzić, że mówiłem mu że co prawda postępy nie są szybkie, ale też nie ma powodów do obaw. Jeśli pozostali zawodnicy chcieli coś wiedzieć, Michał mógł im to dalej przekazywać.
1 czerwca to data rozpoczęcia zgrupowania niezależnie od tego czy Liga Narodów zostanie rozegrana czy nie?
– Tak i to jak na razie jedyna ustalona kwestia. Chcę żeby zawodnicy przyjechali, spotkali się, by nie stracić tej wypracowanej w ostatnich sezonach atmosfery. W innym wypadku, gdybyśmy się spotkali dopiero za rok, mielibyśmy za sobą 20-miesięczną rozłąkę, co nie byłoby dobre. Chcę odświeżyć współpracę i mam nadzieję, że uda nam się wspólnie spędzić kilka tygodni, choć wątpię by możliwe było rozegranie tegorocznego sezonu kadrowego. Wciąż nie mamy oficjalnego potwierdzenia o odwołaniu Ligi Narodów, choć od dłuższego czasu słyszę takie pogłoski. Dlatego na razie wszelkie nasze plany kadrowe możemy opierać na hipotezach i gdybaniu.
Cały wywiad Edyty Kowalczyk w Przeglądzie Sportowym
źródło: Przegląd Sportowy