Strefa Siatkówki – Mocny Serwis
Strona Główna > Aktualności > europejskie puchary > Vital Heynen: Teraz musimy z tego zrobić drużynę, która powalczy w Tokio

Vital Heynen: Teraz musimy z tego zrobić drużynę, która powalczy w Tokio

– Bardzo cieszę się sukcesem Nikoli Grbicia i moich reprezentantów w ZAKSIE. Mogę tylko powiedzieć zawodnikom na zgrupowaniu: „Widzicie, chłopaki? Mamy w grupie dużo talentu. Nie ciągle u tych samych zawodników, u wszystkich”. Teraz musimy z tego zrobić drużynę, która powalczy w Tokio – mówi po wygranej ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w finale Ligi Mistrzów trener reprezentacji Polski Vital Heynen, który teraz w 24-osobowej kadrze przygotowującej się do igrzysk w Tokio będzie miał pięciu zawodników najlepszej drużyny w Europie.

Jaka była pana reakcja po zwycięstwie ZAKSY w Lidze Mistrzów? Przed finałem mówił pan, że przede wszystkim cieszy się, że są w nim pana zawodnicy, a teraz są klubowymi mistrzami Europy.

Vital Heynen: Wyjaśnię, jak to wygląda z dwóch stron. Pierwsza sprawa to faktycznie gra pięciu zawodników mojej reprezentacji w ZAKSIE. Jest kilku z moich pierwszych chwil w kadrze. Oczywiście cieszę się, że wygrywają i zagrali na tak świetnym poziomie, to niesamowite. To moje pierwsze odczucia. Zawsze dobrze jest mieć kilku zawodników przyjeżdżających na kadrę w świetnej formie i humorze po takim zwycięstwie. Druga sprawa to fakt, jak historyczną sprawą jest to zwycięstwo dla całego kraju. I mam nadzieję, że tworzy się historyczny rok dla polskiej siatkówki, bo to bardzo ważna wygrana w kontekście przyszłości. 

Patrzył pan na to także ze swojej perspektywy: trenera, który pewnie też chciałby sięgnąć po Ligę Mistrzów w swojej karierze?

– Chyba nie. Już coś wygrałem w swoim życiu, a zdobycie złota mistrzostw świata było tak bardzo ponad moimi wszelkimi marzeniami, że po prostu cieszę się tym, że kolejny świetny trener wygrywa. W czasie całego sezonu Ligi Mistrzów pisałem do Nikoli Grbicia, także teraz i mu pogratulowałem, bo świetnie było obserwować to, jak ZAKSA sobie radzi. Znam to uczucie, kiedy wygrywasz coś tak wielkiego, że nie możesz sobie tego wyobrazić, ale nie miałem w głowie po meczu: „W sumie tych rozgrywek nadal nie wygrałem”. To świetna praca Nikoli dała to wielkie zwycięstwo, cieszę się także jego sukcesem. 

Polska jest dwukrotnym mistrzem świata i tym, którzy widzieli problem z postrzeganiem jej jako potęgi odpada kolejny argument: do tej pory nie było tu zwycięstwa klubowego w Europie od 43 lat, a teraz pojawiła się najlepsza drużyna kontynentu. Myśli pan, że dzięki temu to spojrzenie na polską siatkówkę może się trochę zmienić?

– Dla mnie to już jednak nic nowego. Było już wiele chwil, gdy polski zespół był w Final Four Ligi Mistrzów i to już dla każdego klubu na tym poziomie wielki sukces. Mamy już od jakiegoś czasu trzy ligi, które są ponad innymi: rosyjską, włoską i polską. Ostatnio PlusLiga radziła sobie coraz lepiej i sukces ZAKSY był czymś jeszcze większym niż tylko udowodnieniem, że faktycznie się poprawia. Polska na pewno jest krajem świetnej siatkówki i tego już nikomu nie trzeba udowadniać. 

Z drugiej strony przed finałem z Trento Włosi nazywali ZAKSĘ Dawidem, a Trentino Goliatem. I to po tym, jak polski zespół wyeliminował dwie wielkie potęgi z Ligi Mistrzów – Cucine Lube Civitanova i Zenit Kazań. 

– Nie czytam wszystkich tytułów przed takimi meczami, ale na pewno zgadzam się z tym, że postrzeganie tego sezonu powinno się opierać na tym, żeby spojrzeć na to, kogo ZAKSA pokonała. Przede wszystkim Lube. Grałem przeciwko nim i wiedziałem, jak silny to zespół. Możliwe, że od strony sportowej to ich największe osiągnięcie w tym sezonie i jego kluczowy moment. Od tego momentu mecze z Zenitem i Trentino postrzegałem jako wyrównane starcia, dawałem szanse 50:50. Sobotni finał był przede wszystkim kwestią tego, czy Trento przyciśnie ich zagrywką i wygra 3:0, albo ZAKSA zacznie sobie z nim radzić i zagra swoje. Dlatego o zwycięstwo pośrednio mogła zadecydować już chwila taka, jak 9:6 w pierwszym secie. Nie mieli najlepszego wejścia w mecz, a potem do niego wrócili i wiedziałem, że dzięki temu będą mieli spore szanse. Ale ci, którzy naprawdę zajmują się siatkówką i coś o niej wiedzą, nie mogli powiedzieć przed finałem, że Trentino było w nim wielkim faworytem, a zwycięstwo ZAKSY będzie sensacją. 

Powiedział pan już w jednym z wywiadów, że spośród indywidualności bardzo docenia pan, jak wypadł Olek Śliwka. Był moment, w którym zobaczył pan jego zagrania i powiedział „gra jak szalony”?

– Nie, ale dlatego, że chyba bardziej niż w szalony sposób, grał przede wszystkim inteligentnie. Były piłki, w których przyjęcie mogło martwić, ale gdy dostawał nawet trudne dogranie od rozgrywającego, kończył akcję w mądry sposób i dając punkt swojej drużynie. Zagrał niezwykły mecz, ale jeśli grasz tak ważny finał, to nie możesz mieć na boisku grającego w taki sposób tylko Olka Śliwki, a cały zespół. Oczywiście byli też zawodnicy, którzy grali nieco słabiej, albo ich dyspozycja bardzo zmieniała się na przestrzeni całego spotkania. Ale widziałem więcej graczy, i cieszę się, że to akurat moich graczy, którzy w tym spotkaniu byli świetni. Choćby Łukasz Kaczmarek, który już w drugim tak ważnym meczu po rewanżu ćwierćfinału przeciwko Lube, zakończył spotkanie asem serwisowym. 

Teraz myśli pan już pewnie o tym, że zaraz będzie miał wszystkich zawodników w Spale, wreszcie razem przygotowujących się do igrzysk, a wcześniej Ligi Narodów, prawda?

– Siatkarze ZAKSY będą potrzebowali tygodnia, może dziesięć dni, żeby przyjechać tu, zaadaptować się do zmiany na reprezentację i wejść w te przygotowania. Problem z kadrą to na razie to, że ze względu na okoliczności wolno zbieraliśmy się jako zespół. Nie mam nic przeciwko temu, że ZAKSA, czy zawodnicy, którzy niedawno dołączyli do grupy w Spale, potrzebują trochę czasu, a z ich sukcesów bardzo się cieszę. Ale jest za wcześnie, żebyśmy mówili, że już teraz ten zespół będzie przechodził przemianę i stawał się lepszy w kierunku igrzysk. Teraz w zasadzie dopiero zaczynamy rozmawiać o reprezentacji, zacznie się robić głośno, a my musimy sobie poradzić z faktem, że nie mamy aż tak wiele czasu. 

Grupa kilku-kilkunastu zawodników już od jakiegoś czasu przygotowuje się w Spale. To już realizacja czegoś, co im zaplanował pan na przygotowania, czy przede wszystkim podtrzymywanie formy i rytmu po sezonie?

– Każdy z nich ma własny wyznaczony plan i zadania, więc realizuje je od pojawienia się w Spale. Zaczyna się już także działanie pod to, jak mają wyglądać w zespole. Testujemy to, jak możemy grać i jak ma wyglądać reprezentacja. Myślimy o tym, ale w sobotę w Spale było 15 z 24 zawodników, więc dziewiątki wciąż brakowało. Dzień po dniu będzie ich więcej i skupimy się na wypracowywaniu tego, co chcielibyśmy widzieć przed Ligą Narodów i igrzyskami. Teraz nie chodzi tylko o konserwację, ale przede wszystkim pracę, która później pozwoli na osiągnięcie wyższego poziomu niż dotychczas. Teraz liczę, że będziemy mieli ciężkie treningi z dobrymi efektami, że unikną nas kontuzje, ale to wszystko pozostawi mi grupę zmęczonych, choć zadowolonych z efektów osób. 

Większość osób pewnie właśnie uświadomiła sobie, że w końcówce maja i przez cały czerwiec nadchodzi praktycznie miesiąc siatkówki bez przerwy. Jeśli polski kibic będzie chciał obejrzeć reprezentację Polski kobiet i mężczyzn we wszystkich meczach Ligi Narodów, to musi siedzieć przed telewizorem bez jednego dnia przerwy. A pan wie już wszystko przed tymi rozgrywkami? Było o nie wiele pytań wcześniej i nadal nie wydaje się, żeby wszystko było jasne.

– Od strony praktycznej Ligi Narodów wciąż pracujemy nad kilkoma szczegółami i nie wiemy, jak dokładnie wszystko przebiegnie na miejscu w Rimini, gdzie rozegrany zostanie turniej i zorganizowana będzie bańka. Wylatujemy do Włoch 23-24 maja i mamy nadzieję, że skoro mamy jeszcze te trzy tygodnie do rozpoczęcia turnieju, to dostaniemy odpowiedzi na wszystko, o co pytamy. Doszliśmy do wniosku, że bańka to nie taki zły pomysł. W końcu koronawirus wciąż rozprzestrzenia się pomiędzy poszczególnymi krajami i jeśli chcesz grać teraz w siatkówkę, to faktycznie potrzeba do tego bezpieczniejszego środowiska. Zobaczymy, jak to wyjdzie. Nie mamy zwykłych przygotowań do igrzysk, ale nikt ich nie ma, więc musimy sobie poradzić z tym, jak to wygląda i wyjść z tego tak silnym, jak tylko się da. Jednak, gdy spytacie mnie „Jak to się stało?”, pewnie nie do końca będę znał odpowiedź. 

Rozmawiał Jakub Balcerski – więcej w serwisie sport.pl

źródło: sport.pl

nadesłał:

Jeśli zauważyłeś błąd w tekście zgłoś go naszej redakcji:

Copyrights 2015-2024 Strefa Siatkówki All rights reserved