– To najważniejszy siatkarz polskiej ligi w całej jej historii. Tyle wygrywał, tyle zdobywał punktów. Nikt chyba nie może go pobić. Wciąż chciałbym widzieć go często przy klubach, czy reprezentacji. Najlepiej co weekend – mówi na łamach sport.pl o Mariuszu Wlazłym jego były kolega ze Skry Bełchatów i trener w reprezentacji Polski, Stephane Antiga.
To najlepszy zawodnik, z jakim grałeś po tej samej stronie boiska?
– Niech pomyślę. (dłuższa chwila ciszy) Nie no, to na pewno najlepszy zawodnik, z jakim grałem. Jak sobie o tym myślę, to przypomina mi się, że nie tylko skakał wysoko, ale piekielnie szybko. Nie był jedynie znakomitym siatkarzem, ale ogółem sportowcem. Miał świetne warunki fizyczne, które potrafił znakomicie wykorzystać. Ta szybkość w powietrzu i siła ataku, uderzenia piłki, była niezwykła. Zwłaszcza dlatego, że on wcale nie trafiał jej idealnie. Gdy serwował, czy atakował, pamiętam serie piłek, które w zasadzie tylko ocierały się o jego dłoń, a i tak nabierały niesamowitej prędkości.
Coś jeszcze go wyróżniało?
– Regeneracja. Po ważnym meczu mijały dwa dni i nie tyle wracał na boisko, ile był w swojej najlepszej dyspozycji. Mówiąc szczerze, zazdrościłem mu tego. Bo zawsze miałem problem z tym, żeby w trudnych momentach szybko się pozbierać. U Mariusza to się działo niezwykle szybko.
Ma być koordynatorem psychologicznym w Treflu Gdańsk, w którym kończy karierę jako zawodnik. Z jednej strony wiadomo, że studiuje psychologię, a jako zawodnik mocno się tym interesował. Z drugiej chyba nie wszyscy widzieliby go w takiej roli, czy w ogóle w sztabie szkoleniowym po zakończeniu kariery.
– To prawda, ja też tak nie myślałem. Kiedy powiedział mi o swoim zainteresowaniu psychologią, stwierdziłem: „Wow, jak długo potrafi o tym mówić”. O siatkówce nigdy nie można było z nim pogadać w taki sposób. Dostrzegłem też, że psychologia przyniosła mu sporo cierpliwości, tak jakby dzięki niej ją odkrył. Na boisku zebrał tak dużo doświadczeń: u siebie, trenerów, czy rywali, że zdecydowanie ma się, czym dzielić.
Robi to, co lubi, podąża własną ścieżką. To świetne i nie takie proste do osiągnięcia. Przecież zostawia to, co robił przez całe życie, a i tak potrafił odnaleźć się w innej dziedzinie. Cieszę się, że to mu się udało. Przy okazji może być nadal bardzo użyteczny dla świata siatkówki, także w tej roli.
*Więcej w serwisie sport.pl
*Rozmawiał Jakub Balcerski
źródło: sport.pl