Siatkarze – gdy zapytać ich o reformę PlusLigi i jej skutki – mówią o kabarecie i nieprzemyślanej decyzji. Ale tylko w nieoficjalnych rozmowach, bo boją się kar finansowych – twierdzi portal sport.pl. Mają też żal, że prezesi nie uwzględnili ich zdania. Ci zaś tłumaczą, że reforma nie jest idealna, ale to kompromis zarówno dla ekip z czołówki siatkarskiej elity, jak i tych z dołu stawki. – Tylko czekać aż coś się komuś stanie i dopiero wtedy będzie drapanie się po głowie, dlaczego stało się tak, a nie inaczej – przestrzegają gracze.
– Niektórzy na nas bardziej psioczą, niektórzy mniej. Taki już urok tej funkcji. Jesteśmy jak politycy – mówi Sport.pl prezes jednego z klubów PlusLigi. Pod adresem szefów drużyn z ekstraklasy padło ostatnio niemało cierpkich słów, gdy ogłoszono ich decyzję w sprawie systemu rozgrywek w przyszłym sezonie. Rywalizację skrócono, ale – ku raczej powszechnemu niezadowoleniu kibiców, siatkarzy i trenerów – kosztem krótszych play-off (w ćwierćfinale i półfinale będą mecz i rewanż oraz – w razie potrzeby – „złoty set”, rywalizacja o medale toczyć się będzie do dwóch wygranych spotkań). Zachowano zaś tradycyjną postać fazy zasadniczej. Fani, zawodnicy i szkoleniowcy mają swoje racje, a działacze swoje i nie sposób znaleźć rozwiązanie, które satysfakcjonowałoby wszystkich. Ale warto spojrzeć na sprawę z obu perspektyw.
Szefowie klubów postawili na wariant, w którym rywalizacja zakończy się tydzień później niż chciał selekcjoner reprezentacji. Ale skutki reformy dotkną nie tylko kadrowiczów. Mocno odczują je wcześniej też siatkarze z topowych drużyn, których czeka łączenie rywalizacji na krajowym podwórku z występami w europejskich pucharach. Grania będzie dużo, ale w krótszym niż zwykle czasie. Kalendarz czołowych ekip będzie więc bardzo szczelnie zapełniony, czego doświadczyli już w tym sezonie, kiedy w PlusLidze wrócono po kilku latach przerwy do 16-zespołowej stawki. – Jeśli miałbym się wypowiedzieć szczerze, co o tym sądzę, to nie wiem, czy wystarczyłoby mi pieniędzy na karę, jaką bym dostał od ligi. Tak więc nic już więcej nie powiem na ten temat – zaznacza atakujący ZAKSY Kędzierzyn-Koźle Łukasz Kaczmarek.
Inni siatkarze też nie chcą zabierać głosu z tego samego powodu. Kiedy jednak mają okazję wypowiedzieć się nieoficjalnie, to padają takie określenia jak „kabaret” czy „nieprzemyślana decyzja”. Zwracają uwagę, że grania będzie bardzo dużo i to z krótkimi przerwami, co ich zdaniem wpłynie negatywnie na poziom. Za duży minus uważają też fakt, że skrócono najciekawszą i najbardziej emocjonującą część sezonu, czyli play off. – Będzie za to cała faza zasadnicza, gdzie pod koniec zdarzają się mecze o pietruszkę. A w play off decydować może „złoty set”… – narzeka jeden z doświadczonych graczy.
I zarówno on, jak i wielu innych siatkarzy wyrzuca działaczom, że nie zainteresowali się przed podjęciem decyzji ich opinią. Niektórzy w kontrze w mediach społecznościowych pytali wtedy, czy zawodnicy zgłaszali swoje obawy. – Wszyscy tak naprawdę wiedzą, jakie jest zdanie zawodników. Nie jest to żadna tajemnica. Było to już mówione nie tylko w obecnym sezonie czy poprzednim. Nie można się tłumaczyć, że ktoś jest nieświadomy tego, jakie zdanie mają zawodnicy. Jest to oczywiste. Trochę mnie to boli, nie ma co ukrywać – przyznaje rozgrywający ZAKSY Marcin Janusz.
I dodaje, że intensywne tempo rozgrywania meczów nie pozostanie bez wpływu na formę i zdrowie. – Ten problem dotyczy reprezentantów i klubów występujących w Lidze Mistrzów. Zawiercie dość mocno się przekonało w tym sezonie, jak to wygląda – wskazuje. A kadrowicz z innego klubu dokłada pesymistyczny scenariusz. – Chcemy zdobywać medale na arenie międzynarodowej i być dobrze przygotowani, a trochę jest tak, że gramy na oparach. Tylko czekać aż coś poważnego się komuś stanie i dopiero wtedy będzie drapanie się po głowie, dlaczego stało się tak, a nie inaczej – przestrzega.
cały tekst Agnieszki Niedziałek w serwisie sport.pl
źródło: sport.pl