Strona główna » Legendarny środkowy zaczynał od trenowania bez piłek i siatki

Legendarny środkowy zaczynał od trenowania bez piłek i siatki

sport.tvp.pl

fot. Klaudia Piwowarczyk

Robertlandy Simon aby wyjechać z Kuby, musiał się ożenić. Dziś to jeden z najbardziej rozpoznawalnych siatkarzy świata, ale jego historia nie wyglądała tak różowo, jak można sobie wyobrażać. Nie chciałem uciekać, bo byłem bardzo przywiązany do mamy. Straciłem ją dziewięć lat temu. Do tego mam brata, który zmaga się z niepełnosprawnością i całkowicie się nim opiekuję – powiedział w wywiadzie dla sport.tvp.pl kubański środkowy.

Kubańczycy nie mają łatwej drogi do rywalizacji z najlepszymi reprezentacjami świata. Mnóstwo kłopotów sprawiają kwestie polityczne i wizowe. Ostatnio pisaliśmy o problemach kubańskich siatkarek. W Wywiadzie dla sport.tvp.pl Robertlandy Simon potwierdził również, że podróże z Kuby dla męskiej kadry też są bardzo uciążliwe.

Chciał grać w koszykówkę, ale nie było miejsc

Legendarny środkowy w rozmowie z Sarą Kalisz przyznał, że nie chciał grać w siatkówkę, ale trenerzy siatkówki mocno przekonywali jego mamę, że powinien zacząć trenować tę dyscyplinę. Kiedy przyszli namawiać samego zawodnika, trafili w dobry moment, bo sekcji koszykarskiej, o której marzył, nie było już miejsca, więc zgodził się dołączyć do drużyny siatkarskiej.

Siatkarz przekonuje, że zacząć trenować siatkówkę jest trudniej niż inne sporty. – Problem z siatkówką polega na tym, że na początku jest bardzo trudna. Nie przypomina innych sportów, w których dostajesz piłkę i po prostu nią grasz, jak choćby w koszykówce.

Simon wspomina również, że na Kubie nie było łatwo trenować sport. W pierwszych latach brakowało nawet piłek i siatki do treningu. Trenowało się na zewnątrz często sam ruch, a kiedy ziemia była po deszczu zalana, nie można było trenować wcale. – Jak już wspomniałem, nie mieliśmy wtedy piłek, ale od czasu do czasu ktoś dawał nam dwie lub trzy do gry. Ćwiczyliśmy z nimi non stop. Dlatego też robiliśmy dużo treningu fizycznego – nie mieliśmy innej opcji. To wiele tłumaczy, kiedy patrzy się grę kubańskiej reprezentacji. Są niesamowicie sprawni i silni, ale technika zawsze kuleje.

Ślub z Włoszką drogą do opuszczenia Kuby

Żeby móc wyjechać z Kuby, Robertlandy Simon musiał ożenić się z Włoszką. Rozstał się z nią po niedługim czasie, ale siatkarz dopiął swego. Kubańczycy nie chcieli zwolnić go z kadry, ale klub z Piacenzy, który bardzo chciał podpisać z nim kontrakt, zrobił wiele, żeby mu pomóc. – Powiedzieli, że mnie chcą i będą mi płacić nawet, kiedy jeszcze będę na Kubie. Dawali mi 300 dolarów miesięcznie, co było dużą sumą pieniędzy. Gdy tylko opuściłem wyspę, zajęli się podpisaniem kontraktu, załatwieniem za mnie wszystkich spraw zgodnie z prawem. Zrobili dla mnie wszystko.

Kiedy zrezygnował z gry w reprezentacji, miał dwa lata przerwy, które poświęcił codziennemu życiu. Wszystkiemu winny zakaz kubańskie rządu, który nie pozwalał siatkarzowi nawet wchodzenia do jakiegokolwiek obiektu sportowego.

Siatkarz chciał też budować stabilny dom na Kubie, ale jako rozpoznawalna osoba musiał płacić za wszystko kilka razy więcej. Prosił więc przyjaciół, żeby kupowali mu materiały po normalnych cenach i w ten sposób mógł realizować swój plan.

Cztery przesiadki, spanie na lotnisku – tak się nie da rywalizować

Teraz zawodnik znów gra w reprezentacji Kuby, ale przyznaje, że wiąże się to z problemami. Przede wszystkim uciążliwe są podróże z Kuby do innych destynacji. Wszystko przez kwestie wizowe. Kubańczycy często nie mają możliwości bezpośrednich lotów, a muszą dotrzeć na miejsce z wieloma przesiadkami. Do tego dochodzą zmiany czasu, bo często gra się w Europie, a to oznacza sześć godzin różnicy między Kubą a Starym Kontynentem. Wciąż jednak Simon walczy dla Kuby. – Podoba mi się uczucie, które polscy kibice dzielą ze swoimi graczami. Na Kubie jest tak samo. Kiedy wychodzimy na ulicę, ludzie do nas podchodzą. Widzimy, że to, co robimy jest ważne dla Kubańczyków.

PlusLiga