Brązowy medal w Lidze Narodów spowodował, że Polki umocniły się na siódmej lokacie w rankingu FIVB. Jest to niezwykle istotne w kontekście walki o awans na igrzyska olimpijskie w Paryżu, gdyby powinęła im się noga w turnieju kwalifikacyjnym.
Ponad pół wieku czekały na medal
O ile przyzwyczailiśmy się do rywalizacji naszych siatkarzy na igrzyskach olimpijskich, o tyle polskie siatkarki nie są stałymi bywalczyniami tych zawodów. Biało-czerwoni w XXI wieku startowali na wszystkich najważniejszych turniejach czterolecia, choć barierą nie do przejścia jest dla nich ćwierćfinał. Natomiast siatkarki po raz ostatni wystąpiły w Pekinie w 2008 roku. Wówczas kadrę prowadził Marco Bonitta, ale pod jego wodzą nie awansowały nawet do ćwierćfinału.
Już sam awans na igrzyska był jednak sukcesem, bo wcześniej biało-czerwone w tych zawodach brały udział tylko dwukrotnie – w 1964 roku w Tokio oraz w 1968 roku w Meksyku. W obu tych turniejach stanęły na najniższym stopniu podium. Brąz wywalczony w Meksyku był ich ostatnim krążkiem zdobytym w rywalizacji światowej do… 2023 roku i zakończonego w minioną niedzielę turnieju finałowego Ligi Narodów w Arlington.
Od początku tego sezonu reprezentacyjnego podopieczne Stefano Lavariniego radziły sobie świetnie. Przez fazę interkontynentalną Ligi Narodów przeszły jak burza. Słabszy dzień przytrafił im się tylko w meczu z Holenderkami, z którymi przegrały 0:3, a drugą porażkę poniosły z Amerykankami, ulegając im po zaciętym tie-breaku. I tak jednak zajęły pierwsze miejsce na koniec fazy zasadniczej, ale prawdziwy sprawdzian przyszedł dla nich w Arlington, gdzie odbywała się rozgrywka finałowa. W ćwierćfinale po zaciętym meczu pokonały Niemki i awansowały do strefy medalowej. W półfinale nie sprostały Chinkom, którym nie ugrały nawet seta, ale to niepowodzenie ich nie załamało. W starciu o brąz dały z siebie wszystko. Mimo że Amerykanki walczyły do końca, kilkukrotnie wychodziły z opresji, a w tie-breaku miały nawet piłki meczowe, to ostatnie słowo należało do biało-czerwonych, które w ten sposób sięgnęły po historyczny medal w Lidze Narodów.
Ważny jest nie tylko krążek, ale również awans w światowym rankingu. Rok temu po Lidze Narodów Polki były dopiero trzynastą drużyną w zestawieniu, ale awans do ćwierćfinału mistrzostw świata i dobra gra w ostatniej edycji Ligi Narodów pozwoliły im awansować na siódme miejsce w rankingu. A on jest niezwykle ważny w kontekście gry na igrzyskach olimpijskich w Paryżu. Wszystko dlatego, że zmianie uległy zasady awansu na zmagania we Francji.
Olimpijskie marzenia coraz bliżej
Pierwszą szansę wywalczenia przepustek do Paryża podopieczne Stefano Lavariniego będą miały we wrześniu, kiedy to odbędą się trzy turnieje kwalifikacyjne. Polki rozegrają swój w Łodzi, a wśród rywalek będą miały Amerykanki, Włoszki, Niemki, Tajki, Koreanki, Kolumbijki oraz Słowenki. Awans na igrzyska wywalczą tylko po dwie najlepsze drużyny z każdego z trzech turniejów. Do nich dołączą gospodynie zmagań, czyli Francuzki, a stawkę uczestników igrzysk uzupełnią najwyżej sklasyfikowane zespoły w rankingu FIVB bez olimpijskiej kwalifikacji, choć pierwszeństwo będą miały te kontynenty, które nie będą miały jeszcze swojego przedstawiciela w Paryżu.
Oczywiście, najlepiej będzie jak Polki już w Łodzi zajmą jedno z dwóch czołowych miejsc, ale wszystko wskazuje na to, że w olimpijskich kwalifikacjach nie będą grały z nożem na gardle. Nawet jak noga im powinie się w Łodzi, to wielce prawdopodobne jest, że do Paryża pojadą z kwalifikacją rankingową. Muszą tylko osiągnąć dobry wynik w mistrzostwach Europy i w przyszłorocznej Lidze Narodów nie stracić zbyt dużo punktów, unikając porażek zwłaszcza z niżej notowanymi przeciwnikami. Droga do Paryża stoi więc otworem przed biało-czerwonymi, a czy po 16 latach ponownie zobaczymy nasze panie na igrzyskach? Odpowiedź na to pytanie być może poznamy już we wrześniu.
Zobacz również:
Terminarz turnieju kwalifikacyjnego do igrzysk olimpijskich w Paryżu
źródło: inf. własna