W piątek późnym wieczorem PGE GiEK Skra Bełchatów zapisała na swoim koncie piąte zwycięstwo w sezonie i piąte w serii. Podopieczni Krzysztofa Stelmacha, choć sezon otworzyli dość bolesną porażką, teraz nie pozostawiają rywalom złudzeń i kroczą od wygranej do wygranej.
Fantastyczny team spirit
Choć w bełchatowskiej drużynie nie brakuje problemów od początku sezonu, raczej jednego głównego, sytuacja dla niej jest więcej niż dobra. Z gry od początku rozgrywek wykluczony jest Alan Souza – największa gwiazda zespołu. Mówiło się, że ma wrócić pod koniec listopada, jednak jak na razie nie ma żadnych prognostyków i informacji, by miało to nastąpić. W ataku PGE GiEK Skra Bełchatów ma więc Arkadiusza Żakietę i Bartosza Krzyśka, który trenował z zespołem w okresie przygotowawczym i jak się okazało został z nim na dłużej.
Ten duet sprawdza się idealnie – w momentach, gdy coś zaczyna się w grze bełchatowian psuć, wchodzi drugi i efektem tego jest nie tylko poprawa gry, ale i pięć zwycięstw z rzędu. W tej drużynie w tym sezonie widać ogromnego ducha walki i co ważne zespołowości. Zawodnicy się wspierają, a szkoleniowiec spokojnie i rozważnie prowadzi ich w każdym meczu, często sięgając po siatkarzy z ławki rezerwowych.
Było to widać też w piątek, gdy nie w każdym momencie gra układała się po myśli gospodarzy. Steam Hamarpol Politechnika Częstochowa prowadził przez praktycznie całego seta, ale przegrał go, gdy PGE GiEK Skra przycisnęła gości w końcówce. Także druga partia nie otworzyła się dobrze dla bełchatowian, a set padł łupem przyjezdnych. To nie podłamało bełchatowskiej drużyny, która później zagrała swoje, dopisując kolejne zwycięstwo do swojego konta.
Tu i teraz
W ubiegłym sezonie ekipa z Częstochowy w hali Energia wygrała bardzo ważne starcie i dzięki temu awansowała do ćwierćfinału Pucharu Polski. Nikt tego jednak w Bełchatowie nie rozpamiętywał i wszyscy skupili się na piątkowym meczu i grze zespołu. Założenia taktyczne na to starcie były i jasne i bełchatowianom w dużej mierze udało się je wypełnić.
– Przede wszystkim przygotowywaliśmy się do tego meczu jak do każdego innego. Pracujemy nad sobą, co możemy poprawić w naszej grze, ponieważ gramy bardzo dobrą, zespołową siatkówkę. Świetnie spisujemy się w elemencie blok-obrona. Jeśli chodzi o zespół z Częstochowy wiedzieliśmy, że fundamentalne będzie zatrzymanie Patrika Indry, który gra kolejny świetny sezon. Znam bardzo dobrze zawodników z Częstochowy, ponieważ pracowałem z nimi w zeszłym sezonie. Wiem, że w meczach z dużą presją „nie położą się” i dadzą z siebie wszystko. W tym meczu to pokazali, będąc bardzo trudnym rywalem dla nas – podkreślił Paweł Młyński, statystyk PGE GiEK Skry Bełchatów.
Przebłysk optymizmu dla Norwida
Po okresie bardzo słabej gry i zwolnieniu krótko przed bełchatowskim meczem trenera Guillermo Falaski, siatkarze z Częstochowy postawili w piątek bardzo trudne warunki. Zagrali z dużą wolą walki i zaskoczyli swoich rywali.
– Myślę, że zaskoczyła nas trochę jakość zagrywki Politechniki, ponieważ byli bardzo agresywni. W poprzednich meczach nie było tak tego widać. Są bardzo dobrze przygotowani fizycznie. Trudno powiedzieć, dlaczego w poprzednich meczach tak to u nich wyglądało w polu serwisowym. My cieszymy się, że wytrwaliśmy – powiedział Młyński.
Gwiazdy rozegrania
W Bełchatowie w piątek spotkały się dwie doświadczone gwiazdy rozegrania – Grzegorz Łomacz po stronie PGE GiEK Skry Bełchatów i Luciano De Cecco po stronie Steam Hemarpol Politechnika Częstochowa. Ten indywidualny pojedynek zdecydowanie wygrał Polak, który już kolejny mecz zagrał na świetnym poziomie. Argentyńczyk popisał się kilkoma rozegraniami jak z żurnala siatkarskiego, ale finalnie musiał uznać wyższość Łomacza.
– W takim meczu każdy zespół musi ryzykować zagrywką, ponieważ był to pojedynek wielkich rozgrywających – Luciano De Cecco i Grzegorza Łomacza. Wiemy, że gdy jest przyjęcie perfect plus to ciężko ich zatrzymać, ciężko zatrzymać atakujących. Musieliśmy odciągnąć od siatki przeciwnika, co skutkowało dużą liczbą błędów na zagrywce. Natomiast słowa uznania dla całego zespołu, dla sztabu. Antoine zagrał kapitalne zawody. Natomiast wielkie słowa uznania dla Grzegorza Łomacza, pokazał jak zwykle wielką klasę i jak powinni grać rozgrywający w takich meczach. Swoją dystrybucją pokazał, że zespół jest najważniejszy, a nie jest to oczywiste dla wszystkich rozgrywających – chwalił kolegę z drużyny Paweł Młyński.
Zobacz również:
PlusLiga wyniki tabela terminarz









