4. kolejka PlusLigi została odrobinę rażona koronawirusem, ale pomimo tego nie brakowało emocji. Wreszcie ze zwycięstwa mogli cieszyć się siatkarze z Olsztyna, pokonując 3:0 Cuprum Lubin. W trzech setach zakończyło się także spotkanie w Zawierciu, gdzie swoją dobrą formę potwierdzili gracze Igora Kolakovicia. Hit tej rundy pomiędzy ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle i Jastrzębskim Węglem nie zawiódł, a komplet punktów został na Opolszczyźnie. Oprócz tego pierwsze oczko do ligowej tabeli zapisali na swoim koncie gracze MKS-u Będzin, natomiast do podziału punktów doszło również w Nysie, gdzie Stal po zaciętym tie-breaku musiała uznać wyższość Cerrad Enea Czarni Radom.
Swoją serię porażek przełamali wreszcie gracze z Olsztyna i zapisali na swoim koncie pierwsze zwycięstwo w tym sezonie. Indykpol AZS Olsztyn w Lubinie pokonał podopiecznych Marcelo Fronckowiaka 3:0 i przez zdecydowaną większość meczu kontrolowali wydarzenia na boisku, choć w premierowej odsłonie przegrywali już kilkoma punktami. W swoich szeregach akademicy mieli jednak Damiana Schulza, a do tego na swoim poziomie zagrał także Wojciech Żaliński. Gospodarze z Lubina mieli natomiast problem z utrzymaniem rytmu swojej gry, zrywy miał co prawda lider, Ronald Jimenez, ale to było za mało, aby myśleć o przechyleniu szali wygranej na swoją korzyść chociażby w jednym secie. Schulz zapisał na swoim koncie 18 punktów, atakując ze skutecznością 59% i został wyróżniony statuetką MVP. – To pierwszy mecz, w którym w stu procentach zagraliśmy tak, jak trenujemy. Cieszymy się z tych trzech punktów – podkreślił atakujący. Tym samym akademicy są na 8. miejscu w tabeli PlusLigi, a Cuprum Lubin jedynie stosunkiem małych punktów wyprzedza ostatni MKS Będzin.
We wtorek po dwóch stronach siatki spotkali się także siatkarze z Zawiercia oraz Katowic. GKS ostatnio upodobał sobie tie-breaki, ale tym razem ich rywale nie dali sobie wydrzeć ani jednego seta. Rozpędzony Aluron CMC Warta Zawiercie między innymi za sprawą świetnej skuteczności swoich skrzydłowych wygrał przed własną publicznością 3:0. W końcówce trzeciej partii ekipa prowadzona przez Grzegorza Słabego zerwała się jeszcze do walki, ale na niewiele się to zdało, zawiercianie byli w stanie dokończyć dzieła. Ponownie już z bardzo dobrej strony pokazał się Mateusz Malinowski, a kolejne dobre spotkania rozegrał również Piotr Orczyk. Równo pomiędzy swoich skrzydłowych rozdzielał natomiast Maximiliano Cavanna i to on odebrał statuetkę MVP za ten mecz. Nic w tym dziwnego, cały zespół z Zawiercia zagrał bowiem z 61% skutecznością w ofensywie, a do tego na 5 pomyłek w polu serwisowym, zrobił również 5 asów. W szeregach GKS-u zabrakło podstawowego rozgrywającego – Jana Firleja, jego miejsce zajął Jakub Nowosielski. – Zmieniło nieco ustawienie całego zespołu, po prostu inaczej się gra z innym rozgrywającym w szóstce. Czuć było, że nie wszyscy czują się pewnie na boisku i to było widać z boku. Klub z Zawiercia wygrał zasłużenie w trzech setach – podsumował środkowy katowiczan Jan Nowakowski. Wygrana dała ekipie Igora Kolakovicia awans na pozycję wicelidera tabeli, GKS jest 5.
Hitem 4. kolejki był mecz w Kędzierzynie-Koźlu, gdzie miejscowa ZAKSA podejmowała Jastrzębski Węgiel. Mecz stał na całkiem niezłym poziomie, choć momentami obniżały go błędy własne. Premierowa odsłona dość długo była wyrównana, ale końcówka należała do ekipy z Opolszczyzny, a kiedy wydawało się, że podobnie będzie w drugim secie, w polu zagrywki pojawił się Jurij Gladyr i odwrócił losy tej części meczu. Podrażniony zespół Nikoli Grbicia w kolejnych odsłonach nie popełniał już tego błędu i zgarnął komplet punktów. W końcówkach kędzierzynianom uciekało co prawda kilka punktów z rzędu, ale byli w stanie skończyć te ostatnie akcje. Liderem ZAKSY był Kamil Semeniuk, który już od kilku spotkań prezentuje wysoką, równą formę. Przyjmujący kończył kluczowe kontry i to do niego powędrowała statuetka MVP. – MVP w takim meczu smakuje dobrze, ale jeśliby się dało, to pokroiłbym go na części i każdemu dał kawałek. Myślę, że to nie tylko moja gra, ale gra całego zespołu przyczyniła się do tego, że wygraliśmy całe spotkanie. Moim zdaniem stanęły naprzeciwko siebie najlepiej grające na ten moment zespoły w PlusLidze – ocenił Semeniuk. W szeregach Jastrzębskiego Węgla ewidentnie zabrakło skuteczności na prawym skrzydle, a kilka nieporozumień i niewykorzystanych szans sprawiło, że jastrzębianie musieli po raz pierwszy w tym sezonie przełknąć gorycz porażki. To oznacza, że spadli na 4. miejsce w ligowej klasyfikacji, ZAKSA natomiast jest samodzielnym liderem zestawienia.
Po całkiem niezłym poziomie spotkania w Kędzierzynie-Koźlu, kibice mogli obejrzeć pojedynek trochę niższych lotów w Sosnowcu. Tam MKS Będzin zmierzył się z Treflem Gdańsk. Znów mecz całkiem dobrze rozpoczęli podopieczni Jakuba Bednaruka, wygrywając premierową odsłonę. Kolejne dwie padły już jednak dość pewnym łupem gości z Gdańska i w trzecim secie wydawało się, że gracze Michała Winiarskiego będą w stanie zamknąć cały pojedynek. Dał o sobie znać Rafał Faryna, strasząc rywali swoimi serwisami. To podbudowało MKS, który wygrał czwartą część meczu. W tie-breaku gospodarze nie byli już jednak w stanie nadążyć za Treflem, w którego szeregach cały czas skuteczny był Bartłomiej Lipiński i to właśnie on zakończył całe spotkanie, a następnie zdobył tytuł MVP. Chociaż to MKS był gospodarzem, to w polu zagrywki popełnił aż 22 błędy, gorzej od rywali spisał się także w ofensywie. W Treflu oprócz Lipińskiego, który mógł pochwalić się 69% skutecznością oraz 64% efektywnością swojego ataku, solidnie zagrał także Mariusz Wlazły i jak na razie gdańszczanie są jedną z niepokonanych w tym sezonie drużyn. – My zagraliśmy dobre spotkanie jako zespół i najbardziej cieszy mnie to, że wygrywamy, a także to iż potrafimy się podnieść po takich trudnych momentach jakie mieliśmy w pierwszym i czwartym secie, co zaprocentowało zdobyciem tych dwóch punktów – podsumował Lipiński. MKS Będzin ma więc na swoim koncie tylko 1 punkt i przez stosunek małych punktów jest gorszy od Cuprum Lubin i zajmuje ostatnie miejsce w tabeli. Trefl natomiast zamyka aktualnie podium klasyfikacji PlusLigi.
Na zakończenie tej rundy PlusLigi zmierzyli się graczy z Nysy oraz radomianie. Premierowa partia padła łupem gospodarzy, którzy wydawało się pójdą za ciosem w kolejnej odsłonie. Tę po walce wygrali jednak przyjezdni, by potem przegrać trzeci set. Zmotywowani radomianie wręcz rozbili ekipę Krzysztofa Stelmacha 25:12. Najbardziej zacięty był jednak tie-break. W nim prowadzenie przechodziło raz na jedną, raz na drugą stronę i dopiero po długiej grze na przewagi, blok Michała Kędzierskiego zakończył spotkanie na korzyść Czarnych. Bardzo dobre zawody rozegrał Wiktor Josifow, bułgarski środkowy radził sobie w ataku, do tego miał 4 bloki i 2 asy serwisowe. Statuetka powędrowała jednak w ręce Brendena Sandera. W szeregach Stali Nysa wyróżniał się natomiast Michał Filip, który spotkanie skończył z dorobkiem 27 oczek. Beniaminek aktualnie zajmuje 12. miejsce w tabeli, a radomianie są na 7. pozycji.
Zobacz również:
Wyniki i tabela PlusLigi
źródło: inf. własna