Cuprum Stilon Gorzów przed startem kolejnych rozgrywek PlusLigi może odetchnąć z ulgą. Dziurę w budżecie udało się załatać. W rozmowie Roberta Gorbata z prezesem Tomaszem Tylcem poruszono m.in. wciąż elektryzujący wątek fuzji. Nie zabrakło także ciężkich pytań o zadłużenie klubu.
Dwa skłócone środowiska
Wokół Cuprum Stilon Gorzów w ostatnich miesiącach narosło wiele znaków zapytania. Gorzowski klub w minionych rozgrywkach PlusLigi debiutował pod nowym szyldem, jako fuzja dwóch spółek: Towarzystwa Sportowego Cuprum Lubin i Siatkarskiego Gorzowa. W związku z tym na portalu gazetalubuska.pl pojawiła się obszerna rozmowa z prezesem Cuprum Stilon Gorzów, Tomaszem Tycelem. W rozmowie z Robertem Gorbatem włodarz klubu opowiedział o kulisach fuzji oraz obecnej sytuacji finansowej, która budzi duże wątpliwości. Jak się okazało, klub jest w rękach paru właścicieli.
– Trzech. Pierwszy to wspomniane Towarzystwo Sportowe Cuprum Lubin, skupiające około 20 osób. Jestem członkiem jego zarządu. Dwaj pozostali właściciele to prywatne osoby z Gorzowa – powiedział Tycel, który enigmatycznie wybrną z pytania o dokładne personalia pozostałych włodarzy.
– Odpowiem tak: obecny skład właścicielski gwarantuje pozostanie klubu w Gorzowie. Nie ma mowy o jego wyprowadzeniu do innego miasta, bo na to musieliby się zgodzić wszyscy udziałowcy. Zostało to prawnie i formalnie zabezpieczone. Uprzedzając ewentualne następne pytanie: rada nadzorcza spółki składa się z czterech osób, pochodzących z Lubina i Gorzowa.
W ostatnim roku lubińskie i gorzowskie środowiska sportowe wzajemnie obrzucają się błotem. Od większości zarzutów prezes Cuprum Stilon Gorzów odcina się, ucinając wszelkie decyzje.
– Powtórzę raz jeszcze: nie znam gorzowskiego środowiska, nigdy nie byłem z nim związany. Traktowałem cały projekt wyłącznie biznesowo. Wierzyłem, że każde miasto, które będzie u siebie miało Plus Ligę, czyli sportowy produkt wysokiej jakości, będzie z tego faktu zadowolone. Gorzów wyraził zainteresowanie, a mnie taka deklaracja wystarczyła. Tym bardziej, że zawsze kojarzyłem to miasto z wielkimi siatkarskimi tradycjami. Pierwszy sezon gry tutaj pokazał, że dobrze wybraliśmy lokalizację. Czwarta frekwencja widzów w Plus Lidze jest tego dobitnym dowodem.
Zadłużenie dalej jest
Kwestią sporną, budzącą wiele kontrowersji było także zadłużenie, z którym niewątpliwie klub się zmaga. Plany pokrzyżowało również wycofanie się głównego sponsora KGHM. Mimo, że umowa obowiązywała, to sponsor zdecydował się zakończyć współpracę. Sytuację komplikuje fakt, że przychody klubu nie zawsze są równe, co podkreślał Tomasz Tycel.
– Problem polegał na tym, że przychody nie trafiają do klubu w regularnych odstępach czasu. Są takie okresy, kiedy dłużej czekamy na większe płatności. Nie dysponujemy górką, która leży i czeka na piętnasty dzień każdego miesiąca. Właśnie wtedy, na przełomie roku mieliśmy taką sytuację, że musieliśmy poczekać na wpływy z różnych źródeł. Ostatecznie uregulowaliśmy wszystkie zobowiązania do końca lipca. Cały sztab szkoleniowy i zawodnicy otrzymali należne im wypłaty co do złotówki. Dlatego mogliśmy spokojnie wystąpić o licencję na grę w Plus Lidze w kolejnym sezonie i otrzymaliśmy ją. Pełną, normalną, nie warunkową.
Z rozmowy wiadomo też, że część zadłużenia pokryli sami właściciele, a kwota ta nie była wyższa niż milion złotych. Dziennikarzowi nie udało się jednak uzyskać odpowiedzi na pytanie czy była to pożyczka czy darowizna. – Nie chciałbym określać konkretnej formy. Jeśli klub jest w potrzebie to robimy wszystko, by utrzymać finansową równowagę. Dementuję tym samym informację, że pożyczyliśmy pieniądze z zewnętrznych źródeł. Do takiej sytuacji absolutnie nie doszło – odpowiedział wymijająco prezes.
Zobacz również:
Pełny emocji wpis reprezentanta Polski. – „Moje bingo na ten rok nie obejmowało tego wszystkiego”