– Myślę, że odrobiliśmy lekcję i dużo lepiej przygotowaliśmy się do spotkania z Norwidem – powiedział Anton Brehme po wyczerpującym starciu Jastrzębskiego Węgla z Steam Hemarpol Norwidem Częstochowa. Gospodarze zrewanżowali się za porażkę w pierwszej rundzie fazy zasadniczej PlusLigi. Tym samym jastrzębianie umocnili się na pozycji lidera ligowej tabeli. Brehme podzielił się z siatka.org swoimi odczuciami dotyczącymi spotkania oraz powrotu do gry Benjamin Toniuttiego.
„to już za nami”
Karolina Wólczyńska (Strefa Siatkówki): Przegrane pierwsze sety i złe otwarcia spotkań należą już do przeszłości?
Anton Brehme: – Tak, dotychczas niestety sporo meczów zaczynaliśmy od przegrania pierwszej partii. W zasadzie nie wiem, co było tego przyczyną. Do połowy seta wszystko układało się po naszej myśli, by potem nie móc skończyć akcji, jak należy. Rywale zawsze rozstrzygali końcówki na swoją korzyść. Najważniejszą rzeczą jest jednak, by w kolejnych trzech setach umieć to zrobić i dowieźć zwycięstwo. Na szczęście tak jest.
Starcie z częstochowianami było dość nerwowe. Mógłbyś wyjaśnić, jak to wyglądało z twojej perspektywy?
– Według mnie wszyscy byliśmy trochę zdenerwowani po ostatnim meczu, który przegraliśmy. Rywale zbliżyli się do nas w tabeli. Zależy nam więc na tym, by już nie gubić punktów i umacniać się na pozycji lidera. Jestem zadowolony ze zwycięstwa z topowym rywalem oraz z mojej dobrej postawy na boisku. Sądzę, że było wiele ciekawych wymian, ale i dużo fartownych akcji po obu stronach. Mimo to spotkanie stało na dobrym poziomie i mogło się podobać.
Wyczekiwany powrót
Benjamin Toniutti wrócił do gry. Cieszysz się z tego? Co to dla ciebie oznacza?
– Oczywiście, że mnie cieszy jego powrót. Ja i Ben mamy taki bardzo dobry kontakt na boisku. Zresztą poza nim również. W naszym zespole wszyscy się lubimy i to przekłada się na wyniki. Dobrze dla Bena, że wrócił i może w swoim tempie wracać do formy. Wkrótce będzie w stanie grać na przestrzeni całego spotkania.
W pierwszej rundzie dość niespodziewanie ulegliście Norwidowi. Wykorzystaliście okazję, by zrewanżować się za tamten pięciosetowy pojedynek…
– To zwycięstwo bardzo nas buduje. Według mnie tamto starcie było najtrudniejszym, jaki rozegraliśmy do tej pory. Myślę, że odrobiliśmy lekcję i dużo lepiej przygotowaliśmy się teraz.
Przygotowanie i konsekwencja
W porównaniu do tamtego meczu nastąpiła jeszcze dość istotna zmiana. Quinn Isaacson odniósł kontuzję i jego miejsce zajął Łukasz Żygadło. Miało to dla was większe znaczenie?
– Wiem, że do składu doszedł nowy gracz. Z Łukaszem nie znam się osobiście. Wiem, że w przeszłości występował w reprezentacji Polski, jednak najważniejsze jest to, co dzieje się teraz. Mieliśmy przygotowaną taktykę na ten mecz i konsekwentnie ją realizowaliśmy.
Temu meczowi towarzyszyła wyjątkowa aura. Czułeś to na boisku?
– Tak, panowała bardzo dobra atmosfera i przyjemnie się grało. Właśnie podczas takich długich wymian słychać było ten doping najbardziej. Gdy wygrywaliśmy akcje, tłum szalał. Za to też uwielbiam naszą halę, bo ma idealne rozmiary do siatkówki i czuć wibracje od strony trybun. Bardzo się cieszę, że kibice dopisali i praktycznie wypełnili halę do ostatniego miejsca.
Napięty harmonogram
Macie dość napięty terminarz w styczniu, bo czekają was w sumie jeszcze cztery spotkania. Jak widzisz tę rywalizację?
– Tak jak mówisz, przed nami teraz wyczerpujący etap. W czwartek gramy w Bułgarii z Lewskim Sofia w Lidze Mistrzów. Następnie pojedziemy do Olsztyna, by zmierzyć się z miejscową ekipą. Po tych meczach na własnym terenie podejmiemy Cuprum Stilon Gorzów i na koniec kolejne starcie Ligi Mistrzów z drużyną z Lüneburga. Wiem, że jesteśmy na to dobrze przygotowani. Jak na to, że nie mamy zbyt wiele czasu na treningi, trener radzi sobie naprawdę dobrze. Oczywiście przydałaby się krótka przerwa na regenerację i trening, ale wszystko w swoim czasie.
źródło: inf. własna