W miniony weekend siatkarze PlusLigi odrabiali zaległości. W trzech rozegranych spotkaniach porażki poniosły zespoły walczące między sobą o ósmą lokatę na koniec fazy zasadniczej. Olsztynianie przegrali u siebie 0:3 z PGE Skrą Bełchatów, a Cuprum Lubin uległ na wyjeździe Asseco Resovii Rzeszów 1:3. Sytuacji nie wykorzystał GKS Katowice, który musiał we własnej hali uznać wyższość Grupy Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, która triumfowała 3:1.
Weekend rozpoczęło starcie Indykpolu AZS Olsztyn z PGE Skrą Bełchatów. Gospodarze nie poddali się łatwo i walczyli z wyżej notowanymi bełchatowianami jak równy z równym. Nie wykorzystali jednak szansy na zwycięstwo ani w końcówce pierwszego seta, kiedy zdołali zniwelować znaczne straty, ale ostatecznie przegrali 23:25, ani w drugiej partii, w której sami przez dłuższy czas prowadzili, by finalnie ulec 38:40. Dwie wyszarpane odsłony zmobilizowały przyjezdnych, którzy zdominowali rywali w ostatnim secie. Różnicę na ich korzyść zrobił Taylor Sander, który poza znakomitą skutecznością w ataku (64%), bardzo dobrze spisał się w polu serwisowym (4 asy). Amerykanin zdobył w tym spotkaniu w sumie 19 punktów i został nagrodzony statuetką MVP. Po stronie Akademików bardzo dobrze zaprezentował się Damian Schulz (19), zawiedli jednak głównie przyjmujący Robbert Andringa (6) oraz Wojciech Żaliński (1). – Ciężko było na boisku, było dużo szans, które mogliśmy wykorzystać. Powinniśmy być zadowoleni z tego, że zrealizowaliśmy nasz plan gry, który nam wskazał trener. Niestety liczba błędów własnych pogrąża nas w kolejnym meczu – podsumował środkowy Indykpolu AZS Mateusz Poręba.
Lubinianie również postawili trudne warunki Asseco Resovii Rzeszów, chociaż ostatecznie trzy punkty do tabeli dopisali rzeszowianie. Podopieczni trenera Marcelo Fronckowiaka co prawda zdołali rozstrzygnąć na swoją korzyść zaciętą końcówkę drugiej partii, jednak nie wykorzystali szansy na doprowadzenie do tie-breaka w czwartym secie, a z rytmu wybiła ich sporna sytuacja po zagraniu Wojciecha Ferensa. Obok Ronalda Jimeneza (22), był on drugim najskuteczniejszym zawodnikiem Cuprum (16). Gospodarzy do zwycięstwa poprowadził duet Karol Butryn (25) – Klemen Čebulj (20). – Przeciwnik mocno się postawił mimo naszego dobrego startu. Gdzieś tam w drugim secie wkradło się jakieś rozkojarzenie i doszło to tej nerwowej końcówki, którą niestety przegraliśmy. Założeniem było wygrać za trzy punkty, co się udało zrealizować i to cieszy. Idziemy w tabeli w górę i są powody do zadowolenia – przyznał Butryn, który otrzymał nagrodę MVP.
Katowiczanie również postawili się Grupie Azoty ZAKSA Kędzierzyn-Koźle, jednak ich także było stać jedynie na wygranie jednej partii. W trzecim secie trener Nikola Grbić zdecydował się wprowadzić na boisko zmienników, co zachwiało grą ZAKSY. Gospodarze wykorzystali to i pewnie zwyciężyli 25:19, głównie dzięki znakomitej serii zagrywek Kamila Kwasowskiego. Ostatecznie nie zdołali jednak doprowadzić do tie-breaka, mimo dobrej postawy Kwasowskiego (14), a także znakomitej zmiany Wiktora Musiała (13), który zastąpił Jakuba Jarosza (3). Tym samym nie wykorzystali oni szansy na wyprzedzenie olsztynian w tabeli. – Kędzierzynianie zagrali swoje, my postawiliśmy się jak umieliśmy na ten moment. Staraliśmy się dać dużo energii od siebie, żeby trochę może na emocjach zatrzeć tę różnicę poziomów. Nie starczyło, wystarczyło tylko na jednego seta – przyznał po meczu Jan Nowakowski, środkowy GKS-u. Kędzierzynian do zwycięstwa poprowadzili Kamil Semeniuk (21), Aleksander Śliwka (16) oraz Bartłomiej Kluth (15), który stanął na wysokości zadania, zmieniając w drugiej partii Łukasza Kaczmarka (5) i został nagrodzony statuetką MVP.
Na odpowiedź, kto ostatecznie zajmie ostatnie miejsce w play-offach, wciąż musimy jeszcze trochę poczekać. Porażki Indykpolu AZS, GKS-u oraz Cuprum spowodowały, że zespoły te niezmiennie sąsiadują w tabeli i wszystko wskazuje na to, że decydujące będzie bezpośrednie starcie olsztynian z katowiczanami, które rozegrane zostanie 27 lutego. W grze o ósmą lokatę pozostają również suwalczanie, którzy w tym momencie mają o jedno rozegrane spotkanie mniej niż ich rywale.
Bardzo interesująco jest również w górnej części tabeli. Trzy punkty w starciu z lubinianami dało rzeszowianom możliwość walki o trzecie miejsce – aktualnie tracą oni do Trefla cztery punkty przy takiej samej liczbie meczów. W grze o ostatnią lokatę na podium są również Verva Warszawa Orlen Paliwa oraz PGE Skra Bełchatów, które mają zaledwie o jedno “oczko” mniej od Resovii, ale mają także jedno rozegrane spotkanie mniej. Sporo może się wyjaśnić już po najbliższej kolejce, w której bełchatowianie pojadą do Rzeszowa, natomiast warszawianie zmierzą się z Aluronem CMC Warta Zawiercie.
źródło: inf. własna