Chociaż Polacy półfinał mistrzostw Europy zaczęli od porażki w premierowej odsłonię, to kolejne partie wyglądały już o wiele lepiej w ich wykonaniu. Biało-czerwoni wygrali je i zameldowali się w finale turnieju. – Podobna sytuacja miała miejsce w meczu z Serbią. Jeśli moja drużyna ma robić w pierwszym secie 12 błędów, przegrać go, a później wygrać 3:1, to może tak być zawsze – mówił zadowolony trener polskiej kadry, Nikola Grbić.
Podobnie jak w ćwierćfinale, tak i w półfinale Polacy przegrali premierową odsłonę. Znów popełnili sporo błędów w polu zagrywki. – Zrobiliśmy 8 błędów w polu serwisowym, a nie zrobiliśmy punktu. To nie były mądre błędy. Jeśli chcę, by siatkarze byli agresywni, to nie mogę oczekiwać, że nie będzie błędów. Nie można serwować cały czas 120 km/h i nie mylić się. Chcę jednak widzieć pomysł w zagrywce, a nie, żeby zawodnicy szli na maksa, nie celując w nikogo na boisku – tłumaczył Nikola Grbić.
STABILIZACJA
Od drugiego seta gra Polaków wyglądała już inaczej. Zagrali mądrzej, również w polu serwisowym. – Poza zmniejszeniem liczby błędów zaczęliśmy też zagrywać mądrzej. Podobna sytuacja miała miejsce w meczu z Serbią. Jeśli moja drużyna ma robić w pierwszym secie 12 błędów, przegrać go, a później wygrać 3:1, to może tak być zawsze – przyznał uśmiechnięty trener biało-czerwonych.
Wygrana 3:1 nad Słowenią sprawiła, że Polacy przerwali niechlubną serię porażek z tą drużyną w mistrzostwach Europy. – Kiedy prowadzisz przeciwko Słowenii, to ci gracze, którzy z nimi przegrali, zaczynają się denerwować. Śliwka i Zatorski wzięli dwie piłki, które szły w aut. To znaki, że nie są wyluzowani, że nie mogą się doczekać tego zwycięstwa. Dlatego ważne było zbudowanie przewagi – wspominał Nikola Grbić.
Sporą zasługę w zbudowaniu wspomnianej przewagi miał Wilfredo Leon. To jego seria w polu serwisowym pozwoliła biało-czerwonym odskoczyć. – Widziałem wywiad Leona, który mówi, że jest zmęczony brązowymi medalami na mistrzostwach Europy. I w sobotę zobaczyłem go na porannym treningu. To był najlepszy porannych trening Leona od czasu, kiedy go znam czyli od 2 lat. W czwartym secie dzięki niemu skończyliśmy seta trochę spokojniej – zdradził szkoleniowiec polskiej kadry.
Leon był liderem Polaków. Zdobył 25 punktów i może nie brylował w przyjęciu, ale grał na tyle stabilnie w tym elemencie, że nie potrzebował zmiany. – Wiemy, że Leon ma problem z przyjęciem, więc jeśli zdołają go ściągnąć z boiska tak, jak Serbowie, to poradzimy sobie w taki sposób, jaki zwykle stosujemy – tłumaczył Grbić i zdradził, co powiedział swojemu przyjmującemu po zwycięstwie. – Powiedziałem, witaj w domu! To Leon, którego znam z Perugii, może nie z ostatniego
KŁOPOTY W RAJU
Nadal jednak reprezentacja Polski ma swoje kłopoty. Do gry nie jest zdolny Bartosz Kurek. – Poczuł ból w tym samym miejscu, co wcześniej. Nie wiemy, co się dzieje. Naszym zdaniem zrobiliśmy wszystko, co powinniśmy. Wiemy, że nie zagra w finale – mówił Nikola Grbić. Na razie jednak selekcjoner biało-czerwonych nie zamierza wydawać osądów kiedy Kurek wróci do gry i czy będzie gotowy na turniej kwalifikacyjny do igrzysk olimpijskich. Po powrocie do Polski kapitan polskiej kadry przejdzie badania, żeby zdiagnozować, co powoduje ból.
Tym samym Polacy zostali bez zmiany na pozycji atakującego. Wcześniej trener Grbić testował na tej pozycji Aleksandra Śliwkę. – To jedna z opcji, ale pamiętajmy, że Olek to jeden z najlepszych przyjmujących na pozycji nr. 4 na świecie, o ile najlepszym. Nie chciałbym więc go tracić. Obyśmy nie musieli korzystać z wyjść awaryjnych – podsumował Grbić. W półfinale z dobrej strony ponownie pokazał się także Łukasz Kaczmarek, więc może i w finale zmiana na pozycji atakującego nie będzie potrzebna. W walce o złoto biało-czerwoni zmierzą się z Włochami. Początek w sobotę o 21.
Korespondencja z Rzymu
źródło: inf. własna
