– Przed Montrealem każdy oczekiwał, że zdobędziemy medal. Nie wiem tylko, czy było wielu takich, którzy zakładali złoto. Teraz jest podobnie. Słyszy się głosy, że bez medalu nasz zespół nie ma po co wracać. Ale na przestrzeni ostatnich pięciu lat nasza drużyna jest najlepsza – mówi o reprezentacji Polski siatkarzy Mirosław Rybaczewski, zawodnik ze złotej drużyny Huberta Wagnera.
Czy Memoriał Wagnera powiedział nam coś o polskiej kadrze?
Mirosław Rybaczewski: – To był chyba raczej mocniejszy trening. Rywale nie byli z naszej półki, nie przedstawiają tak wysokiej jakości, jak zespoły, które zwykle bywały na tym turnieju. Warunki są jednak specyficzne, pandemia, igrzyska. Inne zespoły nie chcą się pokazywać. Uważałem, że lepszym terminem byłoby rozegranie turnieju po olimpiadzie, ale trener Heynen chyba zdecydował, że będzie grał teraz. To jednak bardzo pozytywne, że turniej w tym roku się odbył, w dodatku z kibicami. Mam nadzieję, że i w przyszłym poradzimy sobie z tą chorobą.
Czy polskiej kadrze przed startem igrzysk towarzyszą jeszcze jakieś znaki zapytania?
– Dla mnie na przestrzeni ostatnich pięciu lat to najlepszy zespół, jaki możemy sobie wymarzyć. Najsilniejszy w Europie i na świecie, to nie podlega dyskusji. Zespół jest bardzo wyrównany, trener Heynen miał chyba zagwozdkę przy wyborze składu. Ważne, by chłopcy zachowali zimną głowę. Grupę niby mamy łatwą, dziennikarze już dmuchają balonik, że rywalizacja czeka dopiero w ćwierćfinale. Ale tak nie jest. Pamiętamy, jak było w Londynie, gdy pokonała nas Australia. Wszyscy myśleli, że mamy pewny medal, a odpadliśmy w ćwierćfinale. Druga grupa jest bardzo silna.
Czy lepiej mieć słabszą grupę i w następnej fazie trudniejszy mecz, czy cięższy start i przyzwyczaić się do walki? Pamiętam, jak w 1976 r. w Montrealu Rosjanie mieli na początku słabszych rywali, wszystko powygrywali po 3-0, a z nami przegrali. My mieliśmy ciężki start, dużo meczów po 3-2, ale byliśmy na to przygotowani. Najważniejsze, by grać z otwartą głową i nie zakładać, że czeka słabszy przeciwnik. Teraz takich już nie ma. Mieliśmy problemy z Włochami i z Iranem, a Japonia to gospodarz. Trzeba uważać. W ćwierćfinale na pewno wpadniemy na silny zespół.
Wspomniał pan, że wybór składu był trudny. Trener wpuścił jednak do kadry trochę świeżej krwi, zwłaszcza w osobach Kamila Semeniuka i Łukasza Kaczmarka. Co pan myśli o tych wyborach?
– Semeniuk był najlepszym zawodnikiem ligi. Nie udały mu się tylko mecze finałowe z Jastrzębskim Węglem. Jemu to powołanie się należało. Pozostali? ZAKSA Kędzierzyn-Koźle wygrała w tym roku Ligę Mistrzów, Śliwka grał wspaniale. Było kilku zawodników, którzy też mogli być w kadrze: Bednorz, Fornal, Huber, Wojtaszek. Ciężko ocenić wybór Heynena, to on będzie z tego rozliczany.
źródło: interia.pl