Grot Budowlani Łódź po zaciętej walce pokonali Energę MKS Kalisz 3:1. Statuetka MVP po raz drugi w sezonie powędrowała w ręce tureckiej atakującej Melis Durul. Turczynka znacznie przyczyniła się do wygranej zespołu, a w rozmowie ze Strefą Siatkówki opowiedziała o swoich wrażeniach po meczu, oraz o tym dlaczego polski to trudny język.
Po tym meczu czujesz, że – „szkoda, bo mogłyśmy skończyć go szybciej”, czy jesteś zadowolona, bo nie pozwoliłyście im przejąć kontroli nad meczem?
Melis Durul: – Myślę, że dla nas takie wygrane są zawsze ważne. Nie zależnie od stylu w jakim gramy. Czy to będzie 3:0, czy 3:1 udało się zdobyć cenne trzy punkty. One grały bardzo dobrze i w sumie są bardzo dobrym zespołem, więc cieszę się że udało nam się skończyć ten mecz z trzema punktami. Dzięki pracy całego zespołu zrobiliśmy dzisiaj znakomitą robotę.
Na szczęście takie wygrane mogą procentować w przyszłości i pomagać wam w budowaniu pewności siebie.
– Oczywiście że tak. Wygrałyśmy kilka spotkań z rzędu do meczu z Chemikiem. Dzień po dniu i mecz po meczu przyzwyczajamy się do siebie i pracy razem. To zawsze super rzecz wygrać ten ważniejszy mecz, więc tak jak mówisz, ta wygrana doda nam pewności siebie. Musimy jednak pracować nad naszymi słabościami i poprawiać się z meczu na mecz.
Zagrałaś znakomicie. Czujesz, że znalazłaś już ten właściwy rytm współpracy z Eweliną Polak, waszą rozgrywającą?
– Tak myślę. Naprawdę dużo czasu spędziłyśmy na treningach starając się dopasować właściwy „timing”. Zrobiłyśmy dzisiaj świetną robotę, a przecież jest jeszcze Martyna (Łazowska – przyp.aut) i cieszę się, że mam możliwość pracy z dwoma tak utalentowanymi rozgrywającymi. Jestem bardzo zadowolona i ze swojego ataku i ze względu na nie.
Zwłaszcza końcówka czwartego seta była trudna, a tobie jednak ręce nie zadrżały ani przez chwilę. Jakoś nauczyłaś się panować nad nerwami, czy po prostu o tym nie myślisz w takiej chwili?
– Możesz to nazwać chyba doświadczeniem. Nie wiem w sumie, bo jestem atakującą i zawsze muszę podejmować ryzyko i starać się pomóc drużynie. W tych momentach zupełnie nie patrzę na wynik tylko naprawdę skupiam się na każdej piłce po kolei. Powtarzam to dziewczynom – musimy grać akcja po akcji, ale nie możemy co chwila spoglądać na wynik punktowy. To będzie nas stresowało. A ja tak jak mówię. Robię to co muszę robić i czego się ode mnie spodziewa.
Jak się czujesz fizycznie? Czeka was trudny czas, bo do napiętego terminarza dochodzą jeszcze mecze Pucharu CEV.
– Faktycznie. Nadchodzi bardzo intensywny czas i będziemy mieć coraz mniej wolnego. Musimy być na to gotowe, więc pracujemy coraz ciężej na treningach. Sądzę, że dobrze sobie w tym okresie poradzimy.
Patrząc na was na parkiecie widać, że coraz lepiej funkcjonujecie jako zespół. Któraś z dziewczyn konkretnie jest za to odpowiedzialna?
– Od samego początku rozmawiałyśmy pomiędzy sobą, że chcemy być drużyną. Każda rozumie, że siatkówka to drużynowy sport i musimy tak grać. Też myślę, że jesteśmy dobrą drużyną. Każda z nas daje z siebie wszystko i dogadujemy się ze sobą coraz lepiej. Czuję się bardzo szczęśliwa będąc w tej grupie.
Lubisz jednorożce?
– Nigdy o tym nie myślałam (śmiech). Nie mam nic przeciwko nim, ale nie mogę powiedzieć że kocham jednorożce. Dlaczego pytasz?
Nie wiem czy wiesz, ale Łódź bywa nazywana miastem jednorożców.
– Aaaaa! Nie wiedziałam o tym. Dobrze wiedzieć. Powiedzmy, że w sumie to lubię jednorożce.
Polska i Polacy czymś cię zaskoczyli?
– To mój pierwszy rok poza Turcją, więc spodziewałam się większych trudności jako zagraniczna siatkarka. Zwłaszcza, że nie znałam miasta i nie wiedziałam o języku absolutnie nic. Na początku sezonu miałam straszne problemy ze zrozumieniem czegokolwiek po polsku. Wasz język jest dla mnie strasznie trudny. Brzmi dla mnie trochę jak chiński. Na szczęście koleżanki z drużyny pomagają mi się trochę uczyć waszego języka. Mój polski nie jest dobry, ale chociaż rozumiem takie podstawowe słowa i mogę ich użyć. Mam na myśli takie podstawy jak dzień dobry, czy dziękuje.
Jak się czujesz w Łodzi?
– Jeśli chodzi o miasto, to bardzo lubię Łódź. Zwłaszcza, że pochodzę z gigantycznego Istambułu pełnego korków i chaosu, a w porównaniu z nim, to Łódź jest malutka i bardzo spokojna. Tutaj łatwiej mi się uspokoić, więc cieszę się z bycia częścią drużyny.
źródło: inf. własna