– Ciężko jest porównywać 10 lat pracy z mężczyznami i kilka miesięcy pracy z kobietami. Uważam, że odpowiednikiem tego czy ktoś jest dobrym trenerem jest to, że potrafi funkcjonować zarówno z mężczyznami, jak i kobietami. Wiadomo, że jest to trochę inna praca, ale ciągle jest to siatkówka – powiedział w rozmowie ze Strefą Siatkówki trener ITA TOOLS Stali Mielec, Mateusz Grabda.
Beniaminek dziewiątą siłą TAURON Ligi
Zakończyliście sezon dwoma zwycięstwami z Volley’em Wrocław. Mimo że te mecze nie miały już większego znaczenia, to chyba zawsze lepiej jest zakończyć rozgrywki wygranymi niż porażkami?
Mateusz Grabda: Dla mnie najważniejsze jest to, aby wygrywać. Wiadomo, że z porażek czerpie się bardzo duży bagaż doświadczeń, ale nic tak nie buduje i nie dodaje pewności siebie jak zwycięstwa. Uważam, że ten dwumecz z Volley’em Wrocław był dla nas pewnego rodzaju nagrodą, bo zrobiliśmy coś ponad cel, czyli utrzymanie. Może te mecze nic więcej nam nie dały, ale na koniec sezonu warto było wygrać chociażby dla kibiców, którzy nas wspierali. Nawet na ostatni mecz przyjechali bardzo dużą grupą. Cenię to, że dziewczyny podeszły do tego dwumeczu bardzo poważnie. Może te spotkania nie stały na perfekcyjnym poziomie, ale cieszymy się, że je wygraliśmy i zajęliśmy dziewiąte miejsce na koniec sezonu.
No właśnie, przede wszystkim zespół utrzymał się w elicie. To chyba największy sukces, patrząc przez pryzmat tego, w jakim momencie zaczynał pan z nim pracę?
– Przychodząc do tego klubu, zderzałem się z opiniami, że Stal spadnie do I ligi. Postawiłem więc sobie za punkt honoru, aby utrzymać tę drużynę w TAURON Lidze. Poznałem historię Stali. Dowiedziałem się, ile kosztowało ją, aby awansować do elity. Dlatego chciałem zrobić wszysko, aby pomóc tym dziewczynom. Na pewno nie było to łatwe, bo dopiero poznawałem żeńską siatkówkę. Wejście w kobiece środowisko było dla mnie trudne, bo nie znałem w nim prawie nikogo. Cieszę się, że dziewczyny mi zaufały.
Kluczowe zaufanie
A trudno było im panu zaufać, kiedy pan dopiero wchodził w żeńską siatkówkę?
– Na pewno było trudno, bo do Stali przyszedł całkowity „no name”, który wcześniej prowadził męskie reprezentacje młodzieżowe i kluby w I lidze mężczyzn, ale jednak w środowisku żeńskim był całkowicie obcy. Uważam, że obroniłem się tym, że dobrze pracowaliśmy i że byłem uczciwy oraz szczery w stosunku do tych dziewczyn. Nic tak nie buduje jak zwycięstwa, a my po pewnym czasie zaczęliśmy zbierać punkty, a nawet wygrywać z wyżej notowanymi rywalami. To utwierdziło dziewczyny w przekonaniu, że warto mi zaufać, pomimo tego, że mój styl prowadzenia zespołu był typowo męski. Cieszę się, że osiągaliśmy nie tylko dobre wyniki sportowe, ale też, że grupa nabrała charakteru i serca do walki. Dla mnie ważna jest nie tylko siatkówka, ale także sfera pozasportowa, czyli związana z tym, aby zespół dobrze funkcjonował i szedł w jednym kierunku. To się stało, a dzięki temu cel został spełniony.
A w której siatkówce lepiej pan się czuje?
– Ciężko jest porównywać 10 lat pracy z mężczyznami i kilka miesięcy pracy z kobietami. Uważam, że odpowiednikiem tego czy ktoś jest dobrym trenerem jest to, że potrafi funkcjonować zarówno z mężczyznami, jak i kobietami. Wiadomo, że jest to trochę inna praca, ale ciągle jest to siatkówka. W swoim podejściu tak naprawdę nie zmieniłem nic, ale musiałem nauczyć się pewnych reakcji dziewczyn chociażby na moje uwagi. One były inne niż u mężczyzn, ale spoglądaliśmy w jednym kierunku. Dlatego ciężko powiedzieć, w której siatkówce czuję się lepiej. Ostatnie kilka miesięcy pracy z kobietami dało mi bardzo dużo jako trenerowi, ale potrzebuję jeszcze trochę czasu, aby poznać schematy nawet nie samej gry w siatkówkę, ale schematy ich zachowań.
Dalej ze Stalą
Zostaje pan w żeńskiej siatkówce?
– Chciałbym zostać przy żeńskiej siatkówce, bo nie otrzymałem żadnych konkretnych propozycji pracy w dobrych klubach męskich. Prezes Paweł wyciągnął do mnie rękę, kiedy nie miałem pracy. Chciałbym mu i temu klubowi odwdzięczyć się i zostać na kolejny sezon, ale przede wszystkim chciałbym popracować z drużyną od początku okresu przygotowawczego i mieć wpływ na jej budowanie, bo kilka miesięcy temu wszedłem do zespołu, który nie został stworzony przeze mnie i nie miał zwycięskiej mentalności, bo był po kilku porażkach. Pewne rzeczy trzeba było więc zrobić po swojemu, a to nie jest łatwe, bo często jest tak, że zespół nie ufa trenerowi. Mam nadzieję, że dziewczyny mi zaufały. Obroniliśmy się wynikowo i to jest dla mnie bardzo ważne.
Czyli kontrakt został podpisany na nowy sezon?
– Kontrakt nie został jeszcze podpisany, ale padły zobowiązujące słowa, więc mam nadzieję, że w przyszłym sezonie będę związany z ITA TOOLS Stalą Mielec. Liczę, że przyszły sezon będzie zupełnie inny, że nie będziemy musieli patrzeć, co dzieje się w tabeli za naszymi plecami, tylko spokojnie grać i mierzyć wyżej niż w zakończonym sezonie.
Zobacz również:
Galeria z meczu KGHM #Volley Wrocław – ITA TOOLS Stal Mielec
źródło: inf. własna