PGE Skra wygrała pierwszy mecz PlusLigi w tym roku. Bełchatowianie na wyjeździe pokonali GKS Katowice w minimalnej liczbie setów, mieli jednak moment załamania gry, gdy rywale mogli odwrócić losy trzeciego seta. – Przestaliśmy bronić, wpadło nam dużo prostych piłek. Stąd ta walka do samego końca – przyznał po starciu środkowy bełchatowskiej ekipy Mateusz Bieniek.
Bełchatowianie znaleźli patent na rywali, który działał przez dwa pierwsze sety. Dzięki dobrym serwisom Petkovicia i Bieńka PGE Skra goście kontrolowali sytuację cały czas. Następnie jednak GKS zaczął grać blokiem, co zmieniło obraz gry i niewiele brakowało, by miejscowi przedłużyli to starcie. – Dwa pierwsze sety były pod naszą kontrolą, dobrze graliśmy, bardzo dobrze broniliśmy. W trzecim secie stanęliśmy, przestaliśmy bronić, wpadło nam dużo prostych piłek. Stąd ta walka do samego końca. Całe szczęście, że set był przez nas wygrany, bo plulibyśmy sobie w brodę. Było za dużo własnych błędów – ocenił Mateusz Bieniek. Środkowy w tym meczu zdobył 12 punktów – dwa asami serwisowymi, dwa blokiem oraz osiem atakiem, w którym uzyskał 62% skuteczności.
Dla PGE Skry była to ósma ligowa wygrana, ale zespół z Bełchatowa nadal plasuje się w połowie tabeli PlusLigi. – Mam nadzieję, że to zwycięstwo to będzie taki dobry znak i wrócimy na zwycięskie tory – powiedział Bieniek.
Środkowy zwraca uwagę na to, że w pierwszej części sezonu w bełchatowskiej drużynie nie brakowało problemów spowodowanych kontuzjami. Bieniek ma nadzieje, że nowy rok przyniesie poprawę w tym temacie. – Życzyłbym sobie, by urazy nas omijały. W tym sezonie mieliśmy sporo kontuzji, jeden wraca to drugi wypada. Tak jest w kółko. Czekamy teraz na Bartka Filipiaka i Milana Katicia, mam nadzieję, że później te urazy będą nas omijać – przyznał.
Kolejny mecz drużyna z Bełchatowa zagra już w sobotę, a jej rywalami będą siatkarze Trefla Gdańsk.
źródło: inf. prasowa, inf. własna