KS DevelopRes Rzeszów pokonał w pierwszym meczu fazy grupowej Ligi Mistrzyń Maritza Płowdiw. Choć wygrana w meczu przyszła łatwo, to gospodynie zaliczyły wpadkę w pierwszym secie. O początkowy blamaż została zapytana Marrit Jasper, która udzielając odpowiedzi portalowi tauronliga.pl, sama nie wiedziała jakie były tego przyczyny. – Sama nie wiem jak to wytłumaczyć. Szczerze mówiąc, osobiście nie czułam żadnej nerwowości – stwierdziła.
PIERWsze koty za płoty
KS DevelopRes Rzeszów przygodę w Lidze Mistrzyń rozpoczął od wygranej 3:1 z bułgarskim Maritza Płowdiw. Spotkanie to w zasadzie koncert jednego gracza… z wyjątkiem pierwszego seta. Rzeszowianki dopuściły przeciwniczki do głosu, przegrywając 31:29 na inaugurację, co w dużej mierze było zasługą błyszczącej na parkiecie Iwy Dudowej. Po meczu w rozmowie z tauronliga.pl o podsumowanie pierwszego seta pokusiła się Marrit Jasper, jedna z liderek polskiej ekipy, która nie kryła zdziwienia obrotem spraw.
– Sama nie wiem jak to wytłumaczyć. Szczerze mówiąc, osobiście nie czułam żadnej nerwowości. Rywalki zaczęły to spotkanie pokazując się z dobrej strony na zagrywce i w obronie, bo broniły bardzo dużo piłek po naszych atakach. W początkowej fazie meczu miały też dobre przyjęcie, więc zaczęły mecz z dużym ogniem i może nie spodziewałyśmy się aż takiej gry z ich strony. Zareagowałyśmy jednak odpowiednio na dobrą grę przeciwniczek i zaczęłyśmy jeszcze mocniej walczyć już w końcówce pierwszej partii, którą miałyśmy szansę wygrać, ale ostatecznie ją przegrałyśmy. To nas jednak nie zraziło; wręcz przeciwnie. Wyniki kolejnych setów, które wygrałyśmy już z dużą przewagą, są na to dowodem i jestem dumna z naszej postawy – stwierdziła Marrit Jasper, przyjmująca rzeszowskiego klubu.
Bułgarskie siatkarki niewiele miały do stracenia. Jako grupowe autsajderki pozostaje im walka o choćby pojedynczy punkt. Powalczyć będzie można jeszcze z Mladostem Zagrzeb, lecz o punkty w starciu z Prosecco Doc Imoco Volley Conegliano każdemu będzie ciężko. Być może koncentracja po stronie rzeszowianek była za mała, a być może oponentki zdecydowały się postawić wszystko na jedną kartę. – To jest rzeczywiście trudne, bo jak się należy do czołowych drużyn w rozgrywkach, to niżej notowane zespoły zawsze starają się w meczu z faworytami zrobić niespodziankę i mają dodatkową motywację, żeby pokazać się z bardzo dobrej strony i mocno powalczyć (…) Dlatego tak ważne jest, żebyśmy się nie nastawiały na jakiś łatwy i krótki mecz – przyznała Holenderka.
apetyt na SUKCES
Choć o tytuł najpewniej powalczą włoskiej i tureckie giganty, to rzeszowianki nie spuszczają głów w dół. Zdaniem klubowej przyjmującej dopóki piłka w grze, wszystko jest możliwe. – Mam nadzieję, że nasz zespół może pokusić się o jakąś niespodziankę, jeśli nie w całych rozgrywkach, to przynajmniej w jakimś meczu. Na pewno mamy realnie szansę na to, żeby wyjść z grupy z drugiej pozycji, a potem powalczyć o ćwierćfinał. Nie wiem jeszcze jak to się wszystko ułoży i kto mógłby być naszym potencjalnym rywalem po fazie grupowej, ale wierzę, że możemy sprawić pozytywną niespodziankę w Lidze Mistrzyń – dodała z entuzjazmem siatkarka.
Podopieczne trenera Michala Maska oprócz gry w Lidze Mistrzyń, czeka rywalizacja krajowa. W sobotę, 9 listopada, Rysice podejmą u siebie Energę MKS Kalisz. Początek spotkania o godzinie 12:30. Do europejskich wyzwań KS DevelopRes Rzeszów powróci jeszcze w tym miesiącu, bowiem 14 listopada zagrają na wyjeździe z Mladostem Zagrzeb.
Zobacz również:
Liga Mistrzyń. Zamieszanie w Rzeszowie – na ratunek komentatorzy Polsatu Sport [WIDEO]
źródło: tauronliga.pl