– Byłam bardzo zmotywowana. Zresztą to było nasze świetne drużynowe spotkanie, bo każda w jakimś momencie dołożyła cegiełkę. Kiedy komuś szło troszkę słabiej, wówczas druga się odpalała. To było świetne. Właśnie w taki sposób musimy grać z dobrymi drużynami, jaką niewątpliwie jest MTV Stuttgart. Na pewno popełniły dużo błędów i pomogły nam tym. Było nerwowo – powiedziała Strefie Siatkówki po pokonaniu Allianz MTV Stuttgart 3:1 Julia Nowicka, rozgrywająca BKS-u Bostik ZGO Bielsko-Biała.
- BKS Bostik ZGO Bielsko-Biała wrócił po 14 latach przerwy do rywalizacji w Lidze Mistrzyń.
- Bielszczanki na start pokonały Allianz MTV Stuttgart 3:1.
- Od A do Z w rozmowie ze Strefą Siatkówki podsumowała spotkanie Julia Nowicka, rozgrywająca ekipy z województwa śląskiego.
ZBIEG OKOLICZNOŚCI
Krzysztof Sarna (Strefa Siatkówki): Można by powiedzieć, że na nowo debiutujesz w Lidze Mistrzyń, bo kiedy grałaś w Budowlanych Łódź, wówczas rozgrywki zostały anulowane. Nie unikasz zbiegów okoliczności, bo już w meczu otwarcia grasz przeciwko swojej byłej drużynie. Jak to robisz?
Julia Nowicka: – To świetne pytanie (śmiech), na które nie znam odpowiedzi. Może lepiej opowiem o emocjach, które mi towarzyszyły. W drużynie ze Stuttgartu zostały trzy moje przyjaciółki, z którymi nadal mamy świetny kontakt. Sama byłam ciekawa, jak zareaguję na ten mecz. Myślę, że zareagowałam najlepiej, jak mogłam. Byłam bardzo zmotywowana. Zresztą to było nasze świetne drużynowe spotkanie, bo każda w jakimś momencie dołożyła cegiełkę. Kiedy komuś szło troszkę słabiej, wówczas druga się odpalała. To było świetne. Właśnie w taki sposób musimy grać z dobrymi drużynami, jaką niewątpliwie jest MTV Stuttgart. Na pewno popełniły dużo błędów i pomogły nam tym. Było nerwowo. Wydaje mi się, że bardziej trzymałyśmy emocje na wodzy, pomimo że debiutujemy w Lidze Mistrzyń, podczas gdy mistrzynie Niemiec są bardziej doświadczonym rywalem.
Czy czysto technicznie i taktycznie handicapem był dla ciebie fakt, że po drugiej stronie siatki były wspomniane przez ciebie trzy zawodniczki, z którymi grałaś w przeszłości?
– Przekazałam całą swoją wiedzę, jaką miałam sprzed trzech lat. To jednak również trochę się zmienia, bo wszystko jest zależne od piłek i koneksji z rozgrywającą. Na pewno nasz sztab świetnie rozpracował rywala, co było widać w elemencie blok-obrona. Podbijaliśmy bardzo dużo piłek. Wiadomo, że trzeba było zatrzymać Krys (Krystal Rivers – przyp. red.), co nam się udało.
TRUDNE DOBREGO POCZĄTKI
W pierwszym secie dopadł was stres, może przytkanie? Co wydarzyło się z twojej perspektywy?
– Tak. Myślę, że pojawiły się stresik i niepotrzebne nerwy w związku z myślami, że gramy w Lidze Mistrzyń. Trzeba było to oswobodzić. Wkradła nam się elektryczność i pojawiło się wiele dziwnych zachowań. Fajnie, że to uspokoiłyśmy i zostałyśmy razem, bo także to założyłyśmy sobie przed meczem.
Do około połowy drugiego seta ekipa ze Stuttgartu podbijała bardzo dużo piłek. Czy dla ciebie nie było deprymujące, że musiałaś powtarzać kilkukrotnie akcje, a one nadal się nie kończyły?
– Nie patrzyłam na to przez ten pryzmat. Starałam się znaleźć rozwiązanie, ale to było mocno ograniczone przez nasze przyjęcie. Przeciwniczki w bardzo dużym ujęciu ryzykowały w polu serwisowym. Momentami im się to opłacało, a momentami nie. Faktycznie mistrzynie Niemiec wywierały presję zagrywką, co nie pozwoliło nam przeprowadzać świetnych akcji. Niemniej, jestem zadowolona. Wiadomo, że pojawiły się niedociągnięcia. Bardzo się cieszę z tego, co zaprezentowałyśmy w oparciu o to, co aktualnie trenujemy i gramy co 3-4 dni
Z czego wynikał fakt, że nie atakowałaś z drugich piłek, jak masz to w zwyczaju w polskiej lidze?
– Za bardzo nie miałam kiedy (śmiech).
Co poczułaś, kiedy kibice skandowali twoje imię i nazwisko po jednej z kapitalnie wyciągniętych przez ciebie piłek?
– Nie pamiętam tego. Myślę, że bardzo dobrze dostosowałyśmy się do rywala. Uczyłyśmy się przeciwniczek również w trakcie meczu. W trakcie pojedynku pojawiły się także zmiany taktyczne, co pozwoliło nam jeszcze lepiej reagować. To super sprawa, bo to w dużym ujęciu przełożyło się na nasz dobry wynik.
Czy koncepcją na takie drużyny jak MTV, które dysponują większą siłą w ataku od was, będzie kombinacyjna gra na siatce?
– Na pewno musimy szukać rozwiązań, jak chociażby wtedy, kiedy Mery (Martyna Borowczak – przyp. red.) weszła i poszukała różnych środków, jak chociażby zwolniła rękę. To są nasze rozwiązania. My gramy w ten sposób i na pewno musimy obierać tego typu ścieżki, bo jest to drużyna, która niekoniecznie do tego przywykła. Naszą siłą jest drużyna i bycie razem. Nigdy nie umieramy. To jest dla nas najważniejsze. Musimy to utrzymać, nieważne z kim gramy.
Zobacz również:
Liga Mistrzyń potęguje znacznie inne emocje niż krajowe rozgrywki? Środkowa BKS-u bez cienia wątpliwości
źródło: inf. własna