Podwójne mistrzostwo świata, podwójni triumfatorzy Ligi Mistrzów – to wszystko mamy do dyspozycji w PlusLidze. ZAKSA Kędzierzyn-Koźle w niedzielę zapisała się w historii polskiej i światowej siatkówki, liga sportowo stoi na wysokim poziomie i tym broni się sama. Co jednak z resztą? Dlaczego pomimo wszystko jest sporo powodów do narzekania? Dlatego, że mogłoby być jeszcze lepiej, a jest po prostu “jakoś” i “jakoś to będzie”.
KOLOSALNA LICZBA SPOTKAŃ
Sezon 2021/2022 PlusLigi dobiegł szczęśliwego końca. Może nie do końca szczęśliwego, bo niestety nie obyło się bez mniej lub bardziej poważnych kontuzji. Odnoszę wrażenie, że dla wszystkich te rozgrywki były bardzo męczące, zaczynając od siatkarzy, przez sztaby trenerskie, niektórych działaczy, kibiców i w końcu przedstawicieli mojego gatunku – dziennikarzy. Policzyłam wszystko skrupulatnie i na żywo miałam okazję obejrzeć 69 spotkań. Pod koniec sezonu byłam wyczerpana. A mówimy tutaj o zwykłym dziennikarzu, co mają powiedzieć poszczególne drużyny? Skoro więc ja byłam padnięta, to nie chcę myśleć w jakim stanie byli zawodnicy, sztaby i cała reszta osób pracująca w przy zespołach.
Topowe kluby PlusLigi grają około 50 spotkań w sezonie. ZAKSA wygrała Ligę Mistrzów i zakończyła sezon imponującym sukcesem, który zapisze się złotymi literami w kartach historii. Ale tutaj ponownie kłania się liczba spotkań. Pod koniec trzysetowego meczu skurcze łapały Marcina Janusza i Erika Shojiego. Aleksander Śliwka po zdobyciu złotego medalu PlusLigi apelował, Marcin Janusz po zdobyciu złotego medalu Ligi Mistrzów apelował – nie da się grać tylu meczów i spodziewać się, że główni aktorzy widowiska dotrwają do jego końca bez uszczerbku na zdrowiu. I część nie dotrwała.
W minionym sezonie nasz zespół rozegrał łącznie 51 meczów! W okresie od 1 października 2021 r. do 14 maja 2022 r. nasza drużyna wychodziła więc na boisko średnio co 4,5 dnia. Niewiarygodna intensywność gry. pic.twitter.com/jVWSIaXEEc
— Jastrzębski Węgiel (@KlubJW) May 17, 2022
PlusLiga, od dobrych kilku lat zwana także Ligą Mistrzów Świata, w najważniejszych momentach sama się broni. Broni się poziomem spotkań, poziomem gry poszczególnych zawodników. Pewnie, było wiele emocjonujących pojedynków, wiele meczów stojących na naprawdę światowym poziomie, ale w natłoku tego wszystkiego, trudno zapamiętać te starcia, które wybijają się ponad ligową szarzyznę.
W trakcie sezonu, a już na pewno pod jego koniec rozmawiałam z wieloma osobami, od kibiców, kolegów i koleżanki po fachu po pracowników klubu i siatkarzy. Wszyscy zgadzają się, że PlusLiga ma wiele plusów, ale jednym z większych minusów jest liczba spotkań. Kilka miesięcy siatkarze biją się w sezonie zasadniczym, by potem najważniejsza i najciekawsza część sezonu została skondensowana i zagęszczona jak popularne mleczko w tubce. Zasłonę milczenia spuszczę również na fakt, że faza play-off zaczęła się kilkadziesiąt godzin po rozegraniu zaległego spotkania sezonu zasadniczego. Faza play-off trwała ledwie ponad miesiąc. Mam z tym spory problem, bo to po prostu za szybko. Wirus, kontuzja czy zwykłe przeziębienie dwóch kluczowych zawodników w takim systemie jest w stanie w teorii wypaczyć wynik rywalizacji, która toczy się do dwóch zwycięstw, kiedy pierwsze spotkanie jest w środę, drugie w sobotę. Do tego jak porządnie przygotować się do takiego wyzwania? Jak możemy spodziewać się starć na wysokim poziomie? No nie możemy. Nie mamy nawet czasu, żeby tą najciekawszą fazą po prostu się podniecać.
TERMINARZOWE I REGULAMINOWE SZACHY
Terminarz PlusLigi to ogólnie moim zdaniem jedna wielka kompromitacja i robienie sobie żartów z absolutnie wszystkich. W tym sezonie początek sezonu był powolny, choć cały czas nad rozgrywkami wisiało widmo koronawirusa, więc nietrudno się domyślić, że coś może się popularnie mówiąc, wykrzaczyć. Pokłony za to, że kiedy była możliwość, spotkania rozgrywano awansem, ale to za mało, biorąc pod uwagę napakowaną jak kabanos końcówkę sezonu. Proporcje są tu zdecydowanie mocno zaburzone i powinno być dokładnie na odwrót. Nie wspomnę już o tym, że wielu kibiców ma swoje życie, pracę i zobowiązania. Dla nich podanie dokładnej daty i godziny meczu na dwa czy czasem łaskawie trzy tygodnie przed danym spotkaniem to za mało, ale w tym sezonie zdarzyła się też zmiana godziny rozegrania meczu na kilka dni przed jego rozpoczęciem… Tak – słyszałam wszystkie argumenty dlaczego nie można tego ustalić wcześniej, ale one po prostu do mnie nie trafiają, bo w innych ligach się da. Dlaczego więc nie da się w siatkówce? Tego nie wiem, choć się domyślam.
To niestety nie jedyna bolączka PlusLigi. Kolejną, a może nawet pierwszą jest regulamin. Regulamin, z którym w tym sezonie było zamieszanie, a nadal nieznany jest system rozgrywek na kolejny. Ktoś powie, ale przecież liga startuje dopiero w październiku? Otóż nie dopiero, a już. My nadal nie wiemy czy na pewno w przyszłym sezonie na parkietach będzie 16 drużyn czy zagra w niej zespól z Lwowa. Sama z jednej strony słyszę: „Lwów na pewno zagra”, by kilka dni później z innej strony doszło do mnie. „Lwów nie zagra, 16. drużyną PlusLigi będzie MKS Będzin”. Kiedy się dowiemy jak będzie wyglądała PlusLiga AD 2022/2023? Ano pewnie nie przed 30 czerwca, kiedy to mają zapaść decyzje. To już praktycznie lipiec, czyli trzy miesiące przed planowanym startem. 90 dni, a władze klubów nadal nic nie wiedzą. Jak przygotować zespół? W profesjonalnym sporcie to są naprawdę kluczowe rzeczy, które wpływają na wszystko.
Tymczasem w PlusLidze nie dość, że na ten moment nie wiadomo dokładnie jak wyglądać będą kolejne rozgrywki, to jeszcze kilka podobnych pytań zdarzało się w trakcie tego sezonu. O powiększeniu ligi mówiło się już chwilę, więc można było to wszystko zaplanować. Tymczasem Stal Nysa nie widziała czy zajmując ostatnie miejsce po rundzie zasadniczej spadnie, będzie grała baraże czy może po prostu utrzyma się w PlusLidze. To jest niestety jawny skandal i nie powinno się zdarzać w lidze, która uznaje się za jedną z najlepszych na świecie.
PRZESYT I NIEDOSYT
Pod względem poziomu z pewnością taką jest i to jest jeden z kilku plusów, które sprawiają, że jeszcze tyle osób pasjonuje się tymi rozgrywkami. Od wielu sezonów nie udaje się jednak przyciągnąć nowych kibiców. Frekwencja w halach spada, nie ma pomysłu jak zachęcić ludzi do udziału w meczach. Drobna rada? Na pewno nie zwiększając liczbę drużyn. Mam spore obawy, jak wpłynie to na poziom rozgrywanych meczów, więcej nie zawsze znaczy lepiej. I nie mam dobrych przeczuć w stosunku do nadchodzących rozgrywek. Chyba, że szanowna liga wpadnie na jakiś rewelacyjny pomysł, który sprawi, że runda zasadnicza nie będzie dłużyć się jak brazylijska telenowela, a końcówka sezonu nie będzie wyglądać jak sprint Usaina Bolta. No i siatkarze nie będą musieli grać co trzy dni, o co apeluje coraz więcej zawodników.
PlusLiga szczyci się tym, że każdy mecz transmitowany jest w telewizji. Z jednej strony – super, ale z drugiej – ilość nie zawsze znaczy jakość. Czy na pewno mecze pomiędzy dwoma ostatnimi zespołami w tabeli są w stanie porwać bezstronnego obserwatora? Do tego dochodzi fakt, że od kilku sezonów realizacje telewizyjne wyglądają tak samo. Brakuje powiewu świeżości, kilku ciekawostek statycznych, które zabarwią telewizyjny przekaz i odrobinę przyciągną oko kibica, który może na co dzień nie śledzi PlusLigi czy nawet siatkówki, a mógłby zacząć.
Nie da się tego z sensem podzielić? W koszykarskiej lidze również transmitowane są wszystkie spotkania. Część w telewizji, część w płatnej aplikacji. Finały, do których awansowały zespoły z 5. i 6. miejsca po sezonie zasadniczym, transmitowane są od drugiego starcia o złoto w otwartym kanale. Czy którykolwiek mecz finałowy PlusLigi dostąpił takiego zaszczytu? Nie, a moim zdaniem chociażby już te spotkania, po których możliwe było rozdanie medali powinny mieć szersze grono. Naprawdę doceniam fakt, że mogę obejrzeć każdy mecz w telewizji, ale patrząc szerzej, wolałabym mieć ich mniej, w zamian za to finały czy chociażby raz na jakiś czas hit kolejki mógłby pojawić się na otwartym kanale. Monopol nie prowadzi nigdy do niczego dobrego…
Dodatkowo, niestety, ale do niektórych komentatorów można mieć zastrzeżenia dotyczące najzwyklejszego przygotowania do danego spotkania. Może i są to wyjątki, ale niestety coraz częściej rzucają się one w oczy. Chyba nie powinno być tak, że co bardziej zaangażowani kibice są lepiej przygotowani i mają większą wiedzę niż ci, którzy komentują dany mecz. Format medialny i opakowanie PlusLigi zatrzymały się kilka lat temu i nie zapowiada się, aby doczekały się aktualizacji do dzisiejszych potrzeb odbiorców. Chociażby finały Ligi Mistrzów wreszcie miały godną realizację telewizyjną. Czy były niedociągnięcia? Tak, ale to już kwestia dopracowania. Nie spodziewam się, że wszystkie mecze będą miały podobną oprawę, ale kilka ciekawostek można by przejąć.
MARKETINGIEM TA LIGA NIE STOI
Marketing. To słowo raczej nie spędza snu z powiek władzom PlusLigi. Jesteśmy najlepsi, mamy najlepszą ligę, poziom jest wysoki – słychać z każdej strony. Tylko absolutnie nic z tego wynika. Gdzie promocja? Już w 2015 roku głośno było, że siatkówka w Polsce marketingowo przespała zdobycie mistrzostwa świata. Dostała kolejne w 2018 roku i co? No i nic… Cały marketingowy ciężar spada na kluby, niektóre radzą sobie z tym lepiej, inne gorzej. Nie są jednak w stanie ciągnąć tego wózka same. Jest też kilku siatkarskich pasjonatów, którzy poświęcają swój czas wolny i przygotowują podcasty czy opracowują statystyki. Czemu takich pasjonatów nie zatrudnia liga?
Patrząc z boku, wydaje się, że podobnie jak z kształtem rozgrywek i terminarzem, Polska Liga Siatkówki nie ma czegoś takiego jak strategia marketingowa, jest – „jakoś to będzie”. Jest kilka tweetów, kilka postów na instagramie, czasem są próby zrobienia czegoś więcej i tyle. To zdecydowanie za mało, aby przyciągnąć kogoś z zewnątrz. Mi samej brakuje angażującego contentu, kilku zakulisowych smaczków, które pokazałby ludzką stronę siatkówki.
Mamy więc ligę podwójnych mistrzów świata i podwójnych triumfatorów Ligi Mistrzów, tylko co z tego? Przecież jest super, czemu się czepiacie – słyszę pod każdą dyskusją, która kręci się w okolicach siatkarskiego marketingu, w którą zaangażowani są często sami kibice. Czepiamy się, bo chcemy, żeby nasza dyscyplina się rozwijała, żeby kibiców przybywało, żeby siatkówka była coraz bardziej popularna. Wtedy łatwiej będzie o sponsorów, o pieniądze, o rozwój, o wszystko. Czasem wydaje mi się jednak, że rozwoju chcą wszyscy, oprócz tych, którzy mają szansę i okazję i środki, żeby o ten rozwój zadbać. Ten, kto nie idzie do przodu, cofa się, a Polska Liga Siatkówki stoi i ani myśli ruszyć.
CO DALEJ?
Nie mam na to odpowiedzi. Jednak za każdym razem kiedy rozmawiam na temat tego, co powinno się zmienić w gronie moich przyjaciół, których z resztą poznałam właśnie dzięki siatkówce, pada mnóstwo pomysłów. Lepszych, gorszych, ale one są. Pewnie, że nie każdy da się zrealizować. Wydaje mi się jednak, że na ten moment w tak zwanej centrali przede wszystkim nie ma chęci, że po prostu jakoś to będzie. Jakoś na pewno będzie, ale ja i inni chcemy, żeby było dobrze, a przynajmniej coraz lepiej.
źródło: inf. własna