28-letni Lauri Kerminen spędza już siódmy sezon w Rosji. To bardzo długi okres jak dla obcokrajowca, a tym bardziej zawodnika grającego na pozycji libero. Rosyjskie kluby nie żałują jednak współpracy z Finem, ponieważ jest on mistrzem w swoim fachu – cementuje przyjęcie i znakomicie gra w obronie. Kerminen wcześniej był częścią mistrzowskiego Kuzbasu, a od ubiegłego sezonu gra w Dynamie Moskwa. W wywiadzie opowiada o swojej wielkiej rosyjskiej przygodzie.
Lauri, z jakimi myślami przyleciałeś do Kemerowa w 2015 roku? Spędzę tam rok i znajdę drużynę w cieplejszym miejscu?
Lauri Kerminen: – Mam otwarte poglądy na świat i jeśli los rzucił mnie na Syberię, to niech tak będzie. Odebrałem to jako ciekawą przygodę. Przed Rosją grałem we Francji i chciałem sprawdzić swoje siły też w tej lidze. Miałem zostać jeszcze rok w Nantes, ale Kuzbass wykupił mój kontrakt. Przejście zakończyło się bardzo szybko, a nie tak jak zwykle, kiedy można pomyśleć o różnych propozycjach. Agent powiedział, że taka szansa zdarza się raz w życiu, bo zagraniczni libero rzadko trafiają do Rosji . Musisz być bardzo dobrym graczem, aby w to wierzyć. Po tylu latach nadal staram się utrzymać ten poziom i robić postępy, aby dorównywać innym w tej lidze. Bardzo lubię to w Rosji.
Co dokładnie?
– Przyjaciele proszą mnie, żebym opowiedział jakieś okropne historie o Rosji – o poziomie życia i czymś takim, ale nie mam na to odpowiedzi. Traktowano mnie dobrze zarówno w Kemerowie, jak i w Moskwie. Kocham miejscową kulturę. Rosja ma bardzo miłych ludzi, którzy doceniają pracę innych. Jeśli jesteś w czymś dobry, okazują temu szacunek.
Przez cały czas dzieje się też coś zabawnego. Dla mnie „normalny” jest synonimem „nudnego”, ale w Rosji zawsze coś się dzieje. Niespodzianki mogą czekać na ciebie na każdym kroku i to mi się podoba.
Podaj przykład.
– Mój pierwszy sezon w Kemerowie, zima. Przyjechałem do hali samochodem klubowym i nie było miejsca parkingowego. Ludzie szukali miejsca, w którym mogli zostawić swoje samochody, ale wszystko było zajęte. Przede mną stało dwóch starszych mężczyzn w starej ładzie. Policjant kazał im zaparkować samochód z dala od hali, a oni najwyraźniej nie chcieli iść daleko na piechotę. W efekcie wjechali w zaspę połową auta i zrobili to tak, aby nie przeszkadzać innym właścicielom samochodów lub przechodniom. Po meczu wychodzę na parking i patrzę, jak 20 osób wyciąga ten samochód z zaspy. Następnie uścisnęli sobie ręce, podziękowali i rozstali się.
W Finlandii za coś takiego na pewno zostaliby ukarani grzywną, a samochód zostałby zabrany lawetą. W Rosji takie rzeczy traktuje się prościej i to mi się podoba. Tak, ci ludzie zrobili coś złego, ale ostatecznie nikomu nie przeszkadzali, nikomu nie krzywdzili i nie ma za co ich karać.
Wiele osób zauważa twoje pozytywne nastawienie we wszystkich sytuacjach. Czy to część twojej filozofii życia?
– Staram się cieszyć życiem. Na tym świecie jest wiele negatywnych rzeczy. Tak było, jest i będzie. Dlaczego miałbym psuć sobie nastrój takimi rzeczami? Jeśli masz pozytywne nastawienie, możesz pracować lepiej, a ludzie, którzy są blisko ciebie, też są naładowani tą energią. Nawet ci, których nie znasz, mogą odwzajemnić uśmiech, gdy wyglądasz na szczęśliwego i myślisz pozytywnie.
Czy ludzie na Syberii i w Moskwie bardzo się różnią?
– Oczywiście. Moskwa jest w ciągłym ruchu. Wszyscy się śpieszą i gdzieś biegają, jakby nie mieli dla ciebie czasu. Nie są tak otwarci i uśmiechnięci jak na Syberii. W Kemerowie ludzie wydawali mi się bardziej uważni. Wyrażało się to w małych rzeczach. Na przykład młodzi ludzie otwierali drzwi starszym i tak dalej.
Czy mistrzostwo z Kuzbassem w mistrzostwach Rosji jest obecnie największym sukcesem w twojej karierze?
– Tak się złożyło, że przez całe życie ludzie często we mnie nie wierzyli. Gram w reprezentacji Finlandii i nie oczekuje się od tej drużyny wielkich zwycięstw w dużych turniejach. Nikt nie postawi na to, że Finowie będą walczyć o medale. I zrozumiałem, że tylko dobra gra dla silnego klubu pomoże mi wyrobić sobie markę w siatkówce. Bardzo się cieszę, że mogłem grać dla takich drużyn w Rosji.
Złoto z Kuzbassem to niezapomniany moment. Kiedy awansowaliśmy do półfinału i dotarliśmy do Zenitu z Petersburga, zaczęto mi gratulować ewentualnego „brązu”. Niewielu wierzyło w nasze zwycięstwo i dotarcie do finału. I zrobiliśmy to, co było już ogromnym osiągnięciem dla klubu, a przede wszystkim dla mnie.
Cieszę się, że finał z Dynamem Kazań nie składał się z jednego meczu, w którym każdy mógł wygrać, ale z serii do trzech zwycięstw. Nie można jej wygrać przez przypadek. Może to zrobić tylko drużyna, która grała bardzo dobrze w siatkówkę. Decydujący punkt, który zdobył wtedy Jarik Podlesnych, wciąż mam przed moimi oczami.
A tak przy okazji, czy Tuomas Sammelvuo dzwonił do ciebie, zanim zdecydował się trenować Kuzbass?
– To była zabawna historia. Tuomas zadzwonił i zapytał, czy podoba mi się Kuzbass, ale myślałem, że jest tym zainteresowany jako trener reprezentacji Finlandii i nic więcej. W końcu przez sześć lat pracowaliśmy razem w kadrze narodowej. Później okazało się, że trenował mnie w Kemerowie.
Sammelvuo zdobył srebrny medal igrzysk olimpijskich razem z reprezentacją Rosji. Jak cenny jest ten medal dla fińskiego sportu?
– To bardzo, bardzo wielkie osiągnięcie. Jeszcze zanim został trenerem, Tuomas był siatkarzem numer jeden w Finlandii. Wszyscy śledzili jego postępy, szanowali jego osiągnięcia. A kiedy wygrał mistrzostwo Rosji z Kuzbassem, został trenerem reprezentacji Rosji, popularność siatkówki w moim kraju znacznie wzrosła. Bardzo się cieszę, bo wiem, jaką pracę wykonał, aby stać się tym, kim się stał. Sammelvuo to nie tylko świetny trener, ale także wspaniała osoba, mój bliski przyjaciel. Po igrzyskach olimpijskich w Tokio ma zagwarantowane miejsce w Fińskiej Galerii Sław Sportu.
Tuomas dobrze opanował rosyjski i płynnie udziela w nim wywiadów. Jak u ciebie z rosyjskim?
– Wystarczająco dobrze. Udzielałem też wywiadów po rosyjsku, kiedy graliśmy na mistrzostwach Europy. Rozumiem prawie wszystko, umiem mówić, ale pisanie jest dla mnie nadal trudne. W Rosji prawie nie mówię po angielsku. Może z Sokołowem, a przez resztę czasu mówię po rosyjsku.
Czy Sammelvuo zaprosił cię do Petersburga?
– Po poprzednim sezonie zapytał, czy mam kontrakt i zaproponował, bym poczekał kilka tygodni na rozpatrzenie mojej kandydatury. Powiedziałem, że jeśli będę miał opcję, to nie będę czekał i od razu podpiszę umowę. Nie chciałem powtarzać historii z Kuzbassem. Obiecano mi kontrakt, czekałem i czekałem, a w końcu zostałem bez pracy. Chciałem mieć spokojne lato.
Spędziłem pięć lat w Kemerowie, byłem jednym z tych, którzy przeszli od samego początku do mistrzostwa. Myślałem, że zasłużyłem na większy szacunek i spokojnie bym zareagował, jeśli powiedziałoby mi: „Laurie, przepraszamy. Nie możemy cię zatrzymać na nowy sezon ”. Byłem na to gotowy, ale klub zasugerował, żebym poczekał. Odrzuciłem kilka propozycji w Europie. Powiedziałem wszystkim, że nie negocjuję, bo mam zamiar podpisać z Kuzbassem, a na koniec nie zostało mi nic. Przez to zajęte zostały wszystkie miejsca w topowych klubach, które tworzą składy w lutym-marcu.
Dobrze, że Europejska Konfederacja Siatkówki pozwoliła klubom na zadeklarowanie dodatkowego zawodnika, a ja miałem szczęście, że Dynamo dało mi szansę.
W zeszłym sezonie byłeś trzecim zawodnikiem w Dynamie i mogłeś grać tylko w europejskich rozgrywkach. Było to trudne?
– To był najtrudniejszy sezon w mojej karierze. Wcześniej dużo grałem, ale zostałem tego pozbawiony. Zagrałem kilka meczów tutaj, kilka meczów tam. Wszystko wywróciło się do góry nogami i trzeba było się do tego przyzwyczaić. Plus był jeden – po ostatnim sezonie jestem bardzo zmotywowany i głodny gry, bo tęsknię za siatkówką. Chcę udowodnić, że potrafię grać i być użytecznym dla zespołu.
Jakie są trzy powody, dla których Dynamo pokonało wszystkich w zeszłym sezonie?
– Pierwszy powód to dobrze dobrany skład. Mieliśmy doświadczonych zawodników, takich jak Cvetan Sokołow, którzy stali się dla nas wzorem do pracy. On dużo w życiu wygrał, mógł podzielić się z nami swoim doświadczeniem. Mieliśmy też młodych zawodników głodnych zwycięstw, jak Pasza Pankow, który marzył o złotych medalach. A trzecia rzecz to faceci tacy jak ja lub Jarik Podlesnych. Byliśmy już mistrzami, ale chcieliśmy powtórzyć ten sukces ponownie. Skończyliśmy w jednym miejscu, mieliśmy jeden cel i wszyscy myśleliśmy tylko o nim. Drugim powodem jest trener Konstantin Brianskij. Zjednoczył nas wszystkich, zorganizował pracę zespołową i przygotował tak, by nie było kontuzji.
Trzeci powód to nasza długa ławka. Nie było czegoś takiego, że na boisko wyszło te same sześć osób, a reszta patrzyła na nich z ławki. Trener ufał wszystkim, a chłopaki odpłacili mu swoją grą. To bardzo ważny punkt.
W obecnym składzie Dynamo nie ma tylu głodnych graczy, a przeciwnicy dostrajają się do was jak do bohaterów. Czy stało się uciążliwe?
– Zgadzam się, że teraz każdy chce nas pokonać, ponieważ każdy jest zadowolony z pokonania mistrza. Ale nie mam uczucia sytości po zwycięstwach. Chcę wygrywać. Nie wiem, jak się czują koledzy z drużyny, ale myślę, że po wielkich zwycięstwach zwykle pojawia się chęć powtórzenia sukcesu. Wspaniale, że prawie całkowicie zachowaliśmy skład i mam pozytywne oczekiwania od tego sezonu .
Oczywiście czuję, że niektóre zespoły naprawdę chcą nas pokonać i to dodaje im siły, ale też nas kręci. Każdy chce nas pokonać, każdy się na nas przygotowuje. Wiedząc o tym, staramy się grać dwa lub trzy razy lepiej.
źródło: BO Sport, opr. własne, sport.business-gazeta.ru