– Jeśli to wydarzyłoby się w jakiejś firmie, to zrobiłaby research, wybrała kandydatów, zaprosiła ich na rozmowy. A nie czekała na aplikacje. Co to w ogóle znaczy? – powiedział Andrea Anastasi, który był wymieniany w gronie trenerów, którzy mogliby objąć męską reprezentację Polski po Vitalu Heynenie.
Polski Związek Piłki Siatkowej ogłosił konkurs na selekcjonera męskiej reprezentacji Polski. Na zgłoszenia czeka do 20 listopada, ale na razie zanosi się na to, że przynajmniej część trenerów, którzy pojawiali się na liście potencjalnych kandydatów do objęcia polskiej kadry w konkursie nie weźmie udziału. Wcześniej zasugerował to Alberto Giuliani, a teraz także Andrea Anastasi. – Nie wysłałem aplikacji. Kiedy jest ostatni dzień na ich składanie? Nawet tego nie pamiętam. Nie przejmuję się tą sprawą – wyjawił Andrea Anastasi, obecny szkoleniowiec Projektu Warszawa.
Nie ukrywa on, że nie widzi sensu w zgłoszeniu się do konkursu i ubieganiu się ponownie o prowadzenie biało-czerwonych, z którymi pracował już w latach 2011-2013 i wygrał z nimi Ligę Światową oraz stanął na trzecim stopniu podium mistrzostw Europy. – Śmieję się, gdy mówię o tym konkursie. Ale co to za konkurs, skoro prezes federacji mówi, że chce Grbicia? Po co więc wysyłać aplikację? By tracić czas? – zastanawia się Anastasi.
Według niego faworyt jest jeden, a jest nim Nikola Grbić, o czym wielokrotnie wspominał nowy prezes PZPS. – Sytuacja jest jasna. Sebastian Świderski chce Grbicia. Co znaczą aplikacje innych, skoro w milionie wywiadów powiedział, że jego wymarzonym trenerem jest Grbić. OK, bierz Grbicia, powodzenia – stwierdził włoski trener.
Być może jednak konkurs ma być alternatywą, gdyby nie powiódł się plan z zatrudnieniem Grbicia. – Tego nie wiem. Sęk w tym, że w konkursie nie ma sensu. W każdym wywiadzie powtarzasz Grbić, Grbić, a potem czekasz na aplikacje. Nie, przyjacielu, życie tak nie działa. Jeśli to wydarzyłoby się w jakiejś firmie, to zrobiłaby research, wybrała kandydatów, zaprosiła ich na rozmowy. A nie czekała na aplikacje. Co to w ogóle znaczy? Z pewnością nie wyślę projektów czy planów rozwoju. Czytałem o tym, ale zupełnie mnie to nie zajmuje – zakończył Andrea Anastasi.
źródło: interia.pl, opr. własne