– Jako kobiety i profesjonalne siatkarki powinnyśmy zacząć o tym mówić głośno, a nie tylko w kuluarach, jak to ma miejsce teraz. Nikomu się to nie podoba, ale za mało dziewczyn daje temu wyraz publicznie. Chciałabym wiedzieć, ilu panów na podium zwróciło uwagę na te kwoty, a ilu one przeszkadzały. Zmiany nie będzie póki będziemy się bać bycia „problematycznymi” i będziemy siedzieć cicho, żeby się nikomu nie narazić – skomentowała kwestię różnicy nagród za Superpuchar Polski Katarzyna Skorupa
Kto u pani przoduje w prywatnych rankingach?
Katarzyna Skorupa: – W moim prywatnym rankingu jest dwóch faworytów. To są trenerzy, którzy uczą nowoczesnej siatkówki. Nawet jeśli szkoleniowiec nie jest remedium na potencjał, który jest na ten moment dostępny dla kadry, to dobry trener mógłby uzyskać coś więcej z siatkarek. Dziewczyny, które nie pracowały z takim szkoleniowcem nauczyłyby się nowych rzeczy, nawet jeśli nie dokonają nie wiadomo jakich cudów. Prosta prawda – nie ma negatywnych stron zatrudnienia trenerów uczących nowoczesnej siatkówki.
Kogo ma pani na myśli?
– Zaznaczam – na nikogo nie naciskam i nie sugeruję, po prostu oceniam pod względem potencjału. Myślę, że największym dysponują Daniele Santarelli i Stefano Lavarini. Nie miałam możliwości współpracy z tym drugim, ale wiem, jaki ma warsztat i umiejętności. Nie słyszałam o nim złej opinii. Z Santarellim trenowałam, choć wtedy pracował jako drugi szkoleniowiec przy Davide Mazzantim. Miał bardzo dużą wiedzę o dyscyplinie i świetnie trzymał zespół. Już w czasach, w których z nim pracowałam, dysponował niezwykłym potencjałem.
A kolejny polski trener dla kadry siatkarek?
– Absolutnie nie. Żeby coś zmienić, trzeba dać dziewczynom bodziec, pomóc im zrozumieć inną mentalność, odmienne systemy pracy. Jeśli mielibyśmy dać polskiego trenera, to którego? Mamy do wyboru świetnych zagranicznych szkoleniowców. Wybierzmy tego, z którym praca najbardziej zaprocentuje w przyszłości. Nie wybierając któregoś z topu, zaprzepaszczamy szanse na kolejne lata.
Co jeszcze poza trenerem na szczeblu reprezentacyjnym należałoby zmienić?
– Praca z psychologiem ma ogromne znaczenie. Tak naprawdę powinna być wprowadzana już na etapie, w którym sport staje się pracą. Kibic nie zdaje sobie sprawy z tego, jak ogromny wysiłek fizyczny i psychiczny musimy wykonać. To jest nieustanna walka ze swoimi słabościami, często z bólem fizycznym. Prowadzimy życie pod presją spełniania oczekiwań innych osób, jak i swoich własnych, pod presją podtrzymywania wyimaginowanego wizerunku… Nawet silna psychicznie atletka może potrzebować pomocy. Przytoczę przykład Simone Biles i Naomi Osaki. To fantastyczne zawodniczki z ogromnymi sukcesami. A jaka była reakcja kibiców kiedy tylko odmówiły startu w zawodach przedkładając swoje zdrowie psychiczne nad sport? Rozczarowanie i hejt. Fani nie dają nam prawa do bycia ludźmi. Przecież my też chcielibyśmy, żeby zawsze nam się wszystko udawało, ale to nie jest możliwe. Nieprzewidywalność w sporcie jest jego zaletą, a nie wadą, to jego istota i piękno.
Niestety, globalnie korzystanie z usług psychologa jest bardzo często kojarzone ze słabością. Psycholog pomaga w rozwoju, radzeniu sobie z presją. W naszym kraju jednak, jeśli ktoś korzysta z jego usług, musi być słaby. Sportowiec korzystający z pomocy psychologa? To temat tabu. Atleci to przecież silni bohaterowie, nie mają prawa prosić o pomoc. Mamy swoje problemy, troski, zmartwienia. Nie jesteśmy wyimaginowanymi postaciami do oglądania. Znam dziewczyny, które wstydzą się prosić o pomoc, a jej potrzebują.
Psycholog sportu, a najlepiej ze specjalizacją ze sportów zespołowych, powinien być przy kadrze.
Atmosfera dookoła kadry żeńskiej czy też kobiecej siatkówki, to, jak się o niej mówi, też wymaga zmiany?
– To bardzo skomplikowane, a problemy występują na wielu płaszczyznach. Wiadomo, że sukces zmienia atmosferę, odbiór danego sportu, ale też nie bierze się z niczego, jest wypadkową wielu czynników. Jesteśmy traktowane gorzej niż mężczyźni nie tylko dlatego, że przynosimy mniejszy dochód, ale też dlatego że żyjemy w patriarchalnym świecie, który co rusz nam przypomina, że jesteśmy gorsze. Takich przykładów jest wiele. Zatrzymam się przy meczowych komentarzach na przykład podkreślających wygląd zewnętrzny albo o „prawdziwie męskiej siatkówce” w odniesieniu do meczu kobiet. Co to ma znaczyć? Że to była lepsza siatkówka niż normalnie żeńska? Czy są komentarze odwrotne o nacechowaniu pozytywnym? Czy ktoś chwaląc mówi o meczu mężczyzn „To była żeńska siatkówka”? Oczywiście, że nie. Nie rozumiem, dlaczego używa się tu płci. Czy nie wystarczy powiedzieć, że to był kawał dobrej siatkówki?
Nie zmienia to faktu, że fizycznie kobiety są dużo słabsze od mężczyzn. Zazwyczaj gra nie będzie opierać się na tej samej sile, prędkości, skoczności czy zasięgach. Nie zmienia to faktu, że dana zawodniczka może mieć takie same umiejętności techniczne, wypracowane i talent jak mężczyzna. Fizycznie jednak będzie słabsza. Nie jest jednak przez to gorsza. Czy we współczesnym sporcie podważa się i umniejsza sukcesy boksera wagi piórkowej? Czy mówi się o tym, że fajnie, że sobie walczy, ale tak naprawdę liczy się tylko waga ciężka, bo w niej jest siła? Że tylko ona jest prawdziwym, męskim boksem? Nie robi się tak. Dlaczego więc żeńską odmianę dyscypliny traktuje się gorzej?
Co pani sądzi o wysokości premii, którą dostały siatkarki Developresu Rzeszów za zwycięstwo w Superpucharze? Za ten sam sukces odniesiony w tej samej hali, w tym samym otoczeniu sponsorskim i medialnym siatkarze Jastrzębskiego Węgla zgarnęli 100 tysięcy, dziewczyny 50 tysięcy.
– Nie przekonują mnie tłumaczenia o sponsorach, oglądalności i tak dalej. Po pierwsze w siatkówce jest margines na to, żeby wyrównać dysproporcje. Trzeba tylko mieć pomysł oraz chcieć to zrobić. Polacy lubią żeńską siatkówkę. Po drugie czasem należy się po prostu kierować przyzwoitością i poczuciem sprawiedliwości.
Jako kobiety i profesjonalne siatkarki powinnyśmy zacząć o tym mówić głośno, a nie tylko w kuluarach jak to ma miejsce teraz. Nikomu się to nie podoba, ale za mało dziewczyn daje temu wyraz publicznie. Chciałabym wiedzieć ilu panów na podium zwróciło uwagę na te kwoty, a ilu one przeszkadzały. Zmiany nie będzie póki będziemy się bać bycia „problematycznymi” i będziemy siedzieć cicho, żeby się nikomu nie narazić.
Poza tym potrzebujemy mądrych, wspierających i świadomych mężczyzn, którzy będą reagować. Problem równych płac w dyscyplinach zespołowych nie jest nowy. Stoi za tym cała seria powodów historycznych, społecznych, kulturowych, psychologicznych czy medialnych.
Stereotypy płci i seksizm w sporcie są na porządku dziennym. Pan X zagrał slaby mecz? „Gra jak baba” albo „Gra jak p*zda”. Pani X zagrała dobry mecz? „Gra jak mężczyzna” albo „Kobieta z jajami”. Ja gram w siatkówkę jak kobieta i jestem świetna w swojej pracy!
Cała rozmowa Sary Kalisz dostępna na sport.tvp.pl
źródło: sport.tvp.pl